Home Home§ Saylor Steven Roma sub rosa 05 Ostatnie sprawy GordianusaSaylor Steven Roma sub rosa t Ostatnio widziany w MassiliiSaylor Steven Roma sub rosa t Morderstwo na Via AppiaSaylor Steven Roma sub rosa t Zagadka KatylinySteven Rosefielde, D. Quinn Mil Masters of Illusion, American LMałecka Karolina CheremLovecraft H.P 16 Opowiadan (www.ksiazki4u.prvSzklarski Alfred Sobowtor profesora RawyGlen Cook Biala Roza (6)Koontz Dean Drzwi do grudnia
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .- Nie rozumiem, ale nie szkodzi.W porządku, zdaję się na ciebie.Kragar wybrał jednego i dwie noce później paser rozpoczął działalność.W tym samym mniej więcej czasie Narvane odkrył, że Laris nic nie robi - wszystkie jego lokale były zamknięte, a o nim i jego pracownikach nie było żadnych wieści.Poczuliśmy pewną ulgę.Gwardia w końcu musi zniknąć i sprawy wrócą do normy, a przynajmniej chwilowo można było w spokoju zarabiać.O tym, jaka to będzie „norma”, wolałem chwilowo nie myśleć, więc zapytałem Kragara:- Słuchaj, kiedy gwardziści znikną z ulic, co się stanie?- Wszystko wróci do.aha, rozumiem, o co ci chodzi.Cóż, pozostaniemy w defensywie.Jak nas zaatakują, wykorzystamy, co wiemy.tak na marginesie, powinniśmy zwiększyć liczbę zbierających informacje.Sam Narvane będzie się za długo grzebał.- Wiem.I zwiększymy.Ale.wydaje mi się, że to nasza szansa, by się odbić.- Tego.o co ci konkretnie chodzi?- Posłuchaj: w tej sytuacji żaden nie może drugiego zaatakować, ale możemy stopniowo przywrócić normalną sytuację w interesie.Otwierać po kolei lokale, jak długo Gwardia się nie wtrąci.Zbierać pieniądze i zaprzyjaźnić się z tyloma pracownikami Larisa, z iloma tylko się da.I podesłać pomoc Narvane’owi, żeby dowiedział się jak najwięcej o samym Larisie i jego interesach, sytuacji.no, o wszystkim.Kragar zastanowił się nad tym i po dłuższej chwili przyznał mi rację, wysuwając od razu propozycję:- Skoro paser działa, możemy uruchomić lichwiarza.Za dwa dni? Za trzy?- Za dwa - zdecydowałem.- Będzie trzeba dać ekstra w łapę, ale to się opłaci.- Właśnie.A potem możemy spróbować z małym salonem shareby.Powiedzmy za tydzień, jeśli wszystko będzie dobrze szło.- Brzmi rozsądnie.- To dobrze.Z początku nie będziemy potrzebowali aż takiej ochrony jak dotąd, więc Wyrn i Miraf n mogą pomóc Narvane'owi.Chimov i Świetlik też.jak dobrze pójdzie.Ale na zmianę, bo zostają też twoimi ochroniarzami.- Chimov nie - zaprotestowałem.- Nie chcę, żeby niezależny za dużo wiedział o moich sprawach.Wymień go na N'aala.Nie jest aż tak dobry, ale szybko się uczy.- Dobrze.Pogadam z nimi i dam znać Narvane'owi.- Dobrze - odetchnąłem.- Zapomnieliśmy o czymś?- Pewnie tak, ale nie mam pojęcia o czym.- W takim razie zabieramy się do pracy.- Jak to miło zobaczyć, że się wreszcie przestajesz obijać i bierzesz do jakiegoś uczciwego zajęcia, szefie.- Przestań być taki radosny! I zamknij się z łaski swojej, Loiosh.Narvane potrzebował paru dni, by przyuczyć nowych pomocników do zbierania informacji, toteż skutki nie były natychmiast widoczne.Za to kiedy zaczęły być, a zbiegło się to z początkiem działalności lichwiarza, wywierały wrażenie.Co prawda zidentyfikowali na razie jedynie najniżej stojących pracowników Larisa, za to znaleźli siedem lokali będących jego własnością.Żaden nie był otwarty - Laris rzeczywiście się przyczaił.Nie wiedziałem, czy się tym cieszyć, czy martwić.Ponieważ gwardziści nadal patrolowali ulice, wybrałem to pierwsze - chwilowo przynajmniej byliśmy bezpieczni.Parę dni później ruszył niewielki salon gry w sharebe, a dzień później w kamienie s’yang i trzy miedziaki.Nasz zasób informacji o Larisie rósł, ale na jego terenie nadalnic się nie działo.Zacząłem się poważnie zastanawiać, co to może oznaczać.- Kragar?- Tak?- Ilu Dzurów-bohaterów trzeba do naostrzenia miecza?- Nie wiem.- Czterech.Jednego, żeby naostrzył, trzech, żeby wszczęli odpowiednio dużą burdę, by był sens go ostrzyć.- Aha.Miałeś jakiś konkretny cel, opowiadając ten dowcip?- Owszem.Wydaje mi się, że trzeba by sprowokować przeciwnika do działania.- Hmm.- Kragar zamyślił się poważnie.- Masz jakiś plan czy tak po prostu coś ci wpadło do głowy?- Idę się przejść.Kto dzisiaj ma zaszczyt chronić moją skromną osobę?- Przejść? Nie masz nic lepszego do roboty niż spacery?! Przecież to niebezpieczne!- I o to właśnie chodzi.Kto ma dyżur?- Wyrn, Mirafn, Varg i Świetlik.Gdzie idziesz się przejść?- Idę odwiedzić otwarte przez nas miejsca.Rozniesie się naturalnie, że ani Laris, ani imperialni nie zdołali mnie nastraszyć.Dzięki temu klienci trochę się uspokoją i interes powinien iść lepiej.Logiczne rozumowanie?- Chcesz pokazać, że się nie boisz, spacerując z czterema ochroniarzami?!- Pytałem, czy rozumowanie jest logiczne - powtórzyłem cierpliwie.Kragar westchnął ciężko.- Jest - przyznał niechętnie.- No, to zawołaj ich.Wykonał polecenie.- Doskonale - pochwaliłem go.- A teraz popilnuj interesu do mego powrotu.W piątkę przeszliśmy przez sekretariat i ruinę jeszcze niedawno będącą sklepem.Wolałem nie ryzykować dłuższego pobytu nieznanej ekipy budowlanej w bezpośrednim sąsiedztwie, dlatego chwilowo zrezygnowałem z remontu.I znaleźliśmy się na ulicy.Na rogu Copper Lane i Garshos stało dwóch gwardzistów, więc poszliśmy w ich stronę.Loiosh badał drogę, a ja czułem na sobie wzrok obu członków Gwardii Feniksa.Przeszliśmy Garshos Street na wschód, aż dotarliśmy do Daylond Street i ku memu zaskoczeniu nie spotkaliśmy więcej gwardzistów.Bez kłopotów dotarliśmy do pasera rezydującego w piwnicy gospody „The Six Chreotha” wyglądającej tak, jakby od paru tysięcy lat systematycznie choć powoli popadała w ruinę.Paser nazywał się Renorr.Był niski, ciemny, miał kręcone włosy i płaską twarz wskazującą na domieszkę krwi Jhegaala wśród przodków.Był też radosny i nie rozglądał się nerwowo, co najdobitniej świadczyło, że jest nowy w branży.Handel kradzionym towarem był zajęciem, na które gwardziści reagowali, w tej kwestii nie sposób było ich przekupić, toteż paserzy szybko stawali się zestresowanymi osobnikami o rozbieganych oczach.Na mój widok skłonił się i powiedział:- Jestem zaszczycony, widząc pana, lordzie Taltos.Skinąłem mu uprzejmie głową, więc ośmielony dodał:- Chyba odeszli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •