[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przyrzekł sobie to, gdydowiedział się o przedwczesnej śmierci Marcu.Carpe diem.Tak, ciesz się każdąchwilą i tym, co ona niesie.Niebezpieczeństwo? Może.Ale czym byłoby życie bezryzyka?- Jak się miewa Jake? - Franceska przerwała długie milczenie.Victor szybkopowrócił do rzeczywistości.- W porządku.DziękiBogu, nie ma szczególnych kłopotów.Wszystko idzie zgodnie z planem.Zdjęciazaczniemy w pierwszym tygodniu kwietnia.Jake powiedział mi, że Mark Pierceznalazł znakomitego aktora do roli młodego Heathcliffa.Spotkał się z nim dziś ranoi wygląda na to, że wszystko jest w porządku.- Nie wiedziałam, że zdecydowałeś się na takie rozwiązanie.- Było dużo dyskusji.W końcu doszliśmy do wniosku, że tak będzie najlepiej.Nickydzwonił dziś rano.Zamierza przez jakiś czas zostać w Nowym Jorku ze swojąrodziną.- Ale wszystko z nim w porządku, tak?- Tak - lakonicznie odpowiedział Victor.Zamyślił się.Po chwili zauważył, starającsię, by jego głos brzmiał naturalnie: - Bardzo lubisz Nicka, prawda?- Tak, lubię - Franceska wyczuła ten badawczy ton.Czyżby był zazdrosny, bo myśli,że ona jest zainteresowana Nickiem? Odpowiedziała: - Jest jedną znajsympatyczniejszych osób, jakie kiedykolwiek spotkałam.Zawsze jest dla mnietaki miły, zachęca mnie do pisania i bardzo mi pomaga.Mam nadzieję, że na zawszepozostanie moim przyjacielem.- Na pewno, mała - odpowiedział Victor, najwyrazniej z ulgą.- Jeśli Nicky traktuje kogoś tak jak ciebie, to znaczy że jest mu bardzo oddany.Można na niego liczyć.- Wyczułam to.Nie sądzisz, że to dziwne, że on i Katharine są takimiantagonistami?- Bystra jesteś, że to zauważyłaś.Nie sądziłem, że jeszcze ktoś wyczuł tę ichzawoalowaną wzajemną niechęć.Faktycznie, to dość zagadkowe.Chociaż z ludzminigdy nic nie wiadomo.Każdy jest na coś wyczulony, a i sam zachowuje się inaczejwobec różnych ludzi.- przerwał na chwilę i zerknął na nią.- Wydaje mi się, że ty i Katharine jesteściesobie bliższe niż kiedykolwiek.To też dość niezwykłe u dwóch tak ładnychdziewczyn.Kobiety zwykle współzawodniczą ze sobą, przynajmniej ja mam takiedoświadczenia.Wy chyba jesteście wyjątkiem od tej zasady.Franceska potwierdziła: - Tak, to prawda.Ona jest wspaniała i taka dobra dla Kima.Trudno byłoby wymarzyć sobie lepszą bratową.Victor był zaskoczony: - Chcesz powiedzieć, że ci dwoje traktują się tak poważnie?- Sądziłam, że wiesz o tym.Tak, myślę, że to bardzo poważne, chociaż, jeśli mambyć szczera, nie zwierzali mi się.- Do diabła - mruknął do siebie.Zastanawiał się, w jaki sposób Katharine Tempestma zamiar pogodzić swoją karierę w Hollywood, na którą była zdecydowana, zmałżeństwem z angielskim arystokratą, na dodatek - farmerem, zakopanym wYorkshire i całkowicie pochłoniętym swoim majątkiem.Chryste, jak ona z tegowybrnie? Pewnie da sobie radę.Nikt nie znał tak dobrze sztuczek Katharine jak on.Na pozór słodka i troskliwa, była wyjątkowo zręczną intrygantką.To się stałoniemal jej drugą naturą.- A jak twój ojciec zapatruje się na gwiazdę filmową w rodzinie?- zapytał nieco złośliwie.- To musi go przerażać.Franceska wyczuła ten sarkazm irzuciła zdziwione spojrzenie.- Nie rozmawiałam z nim na ten temat, ale bardzo lubi Katharine.Dlaczego miałbyjej nie akceptować? Sam twierdzi, że go oczarowała.- Chcąc jak najszybciejzmienić temat rozmowy, dodała: - Tam jest właśnie ta altana, o której Diana mówiłaprzy obiedzie.- Wskazała niewielki kamienny budynek, który wyłaniał się przed nimi.Budyneczek był okrągły, z dachem w kształcie kopuły, podparty czteremakolumnami, zbudowany w stylu ogrodowej altany i najwyrazniej bardzo stary.-Rozciąga się stamtąd wspaniały widok na całą okolicę.- Pierwszy - krzyknął Victor i pobiegł, zanim Franceska zdążyła się odezwać.Pobiegła za nim i kiedy wreszcie znalazła się przy kamiennych schodkachprowadzących do środka, była porządnie zdyszana.Victor wyciągnął do niej rękę.-Uważaj na stopnie - ostrzegł - są trochę oblodzone.0 mały włos się nie poślizgnęła, ale zdążył ją złapać i pomógł wejść do środka.Znałatę altanę.Była tu wiele razy.Zaprowadziła go na drugi koniec, skąd rozciągał sięwidok na łańcuch górski i głęboką dolinę.- Diana miała rację! - wykrzyknął.- Widok jest niezapomniany.Objął Franceskęramieniem i przyciągnął do siebie.Stali takprzez chwilę w milczeniu, zachwycając się pięknem zaśnieżonych zboczy,pogrążeni w ciszy, wśród lśniącej bieli śniegu i błękitu nieba.Bliskość Victorasprawiała, że Franceska z trudem łapała oddech.Wszystko w niej drżało, serce biłojej mocno, pełna była radości i oczekiwania.Nie wiedziała, że Victor odczuwa tosamo.Im dłużej ją obejmował, tym gorętsze stawało się jego pożądanie.Nieoderwał ręki od jej ramienia.1 nagle, jak gdyby czytali w swoich myślach, powoli zwrócili się ku sobie.Ich oczyspotkały się.Oboje zobaczyli w nich oczekiwanie i pragnienie.Franceska lekkorozchyliła usta.Chciała wymówić jego imię, ale uwięzło jej w gardle.Nie byłazdolna powiedzieć słowa.Na jej twarzy malowało się uwielbienie.Victor był niąurzeczony.Poczuł falę ciepła.Chłonął ją wzrokiem, przenikał do głębi.Jej oczyodpowiadały mu tym samym, ujawniając wszystkie do tej pory ukrywane uczucia.Wiedział, że chce należeć do niego.Nie mogli oderwać od siebie wzroku.Czulinamiętność, przed którą nie ma odwrotu.Victor odrzucił wreszcie zakaz, który sam sobie narzucił wiele tygodni temu.Gwałtownie porwał Franceskę w ramiona i przywarł ustami do jej ust.Całował jądługo, namiętnie, ulegając trawiącemu go od dawna pragnieniu.Ona oddawała mupocałunki z równą namiętnością.Jej gotowość rozpalała go jeszcze bardziej.Pragnął wziąć ją tu, natychmiast.Wiedział, że powinien zapanować nad sobą.Nietutaj.Ale trudno było powstrzymać pożądanie.Przytulił ją jeszcze mocniej,obsypując pocałunkami jej twarz, szyję i włosy.Wreszcie oderwał się od niej i poprowadził w głąb altany, z dala od wiatru.Mocnościskał ręką jej ramię.Oparł ją o kamienną kolumnę i stanął naprzeciw.Patrzył na jejtwarz, bladą i pełną oczekiwania.Kurtka krępowała mu ruchy, więc rozpiął ją irozchylił.Wziął dłonie Franceski w swoje.Zsunął jej wełniane rękawiczki i rzuciłna podłogę razem ze swoimi.Znów była w jego ramionach.Ich usta spotkały się jak za pierwszym razem, językisplotły się, ciała przylgnęły do siebie.Teraz pocałunki Victora były wolniejsze,długie, namiętne.Gładził dłońmi jej jedwabiste włosy, pieścił jej szyję, palcamizagłębiał się w jej skórę.Dotknęła jego twarzy i pogładziła tęsknie.Pomyślała, żechyba rozpłynie się w jego ramionach.Całkowicie straciła kontrolę nad sobą.Przytulając się do niego, wyczuła jego twardość.Był już niemal na skraju wytrzymałości, dziki z pożądania.Wtopił się w nią,przyciskając do kamiennej kolumny.Jego usta stawały się coraz bardziejnieustępliwe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]