Home HomePaul Thompson, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3 (2)Cook Robin Rok interny by sneercook islands rarotonga v1 m56577569830504030Cook Robin Zabojcza kuracjaCook Robin Dopuszczalne ryzyko (2)Cook Robin Sfinks by sneercook robin toksyna (2)Prevost Historia Manon Lescaut i kawalera des GrieuxNowakowski Sawomir Uroda i ZdrowieNietzsche Z genealogii moralnoÂści (2)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fantazia.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Przesunęliśmy się tylko odrobinę dalej, żeby móc otworzyć drzwi.Crask polecił nam wysiąść.Wysypaliśmy się na zewnątrz.Crask znów wycofał powóz w przejazd, tak że mogliśmy się teraz ukryć w cieniu.- To jest ten dom - Morley wskazał czteropiętrowy pionowy Prostokąt w głębi ulicy.To całe należy do Pięknisia.Wyburzył domy po obu stronach, żeby nikt nie mógł się do niego dostać, My dobierzemy się do niego tamtędy.- Cudownie.- W oknach na dwóch górnych piętrach wciąż paliło się światło.- Jesteś geniuszem.Budynki w Dzielnicy Wilkołaków są o pięćdziesiąt do stu lat starsze od ruder w Fishwife's Close.W wielu przypadkach jest to nawet widoczne.Zostały one jednak zbudowane z cegły i kamienia, a cytadela Pięknisia była w doskonałym stanie.Nie musiał wspierać się na sąsiadach, aby pozostać w pozycji pionowej.Pojawił się pierwszy, ledwie zauważalny promień świtu.Morley wyjaśnił:- Doris i Marsha wdrapią się na budynki po obu stronach.Spuszczą sznury.Ja, Crask, Jucha i Sierżant wejdziemy na ten bliższy.Reszta na drugi, a kiedy złapiemy wiatr w żagle.- monotonnym szeptem objaśniał plan.- To śmierdzi - wtrąciłem.- Chcesz wejść przez frontowe drzwi i wywalczyć drogę na górę?- Nie.Do licha, gdybym nie miał pytań, które muszę zadać, po prostu podpaliłbym parter.Ogień poszedłby w górę jak dym z komina.- Ale chcesz zadawać pytania.Gotów? No to w drogę.- Dorisa i Marshy już nie było.Nie czekali, aż zacznę wyrażać swoje protesty.Byliśmy już w pół drogi do celu, kiedy przez frontowe drzwi wyszedł jakiś mężczyzna.Ręce miał schowane w kieszeniach i wpatrywał się w ziemię.Był człowiekiem, nie wilkołakiem.Przeszedł około pięćdziesięciu stóp w naszym kierunku, zanim zorientował się, że nie jest sam.Zatrzymał się, spojrzał na nas i oczy wyszły mu na wierzch.- Bruno! - syknąłem.Okręcił się na pięcie i ruszył w stronę budynku.Brzęknęła kusza Sadlera.Jak na strzał z ręki, trafił doskonale.Chyba ugodził Bruna w lewe ramię.Facet zatoczył się na prawo i ruszył ulicą, koncentrując się na szybkości.- Zostawcie go.Zapolujemy na niego później! - zawołałem.- Zna parę odpowiedzi na moje pytania.Zanim dokończyłem, Crask wystrzelił grot, który rozszczepił kręgosłup Bruna o trzy cale poniżej karku.Sadler dosięgną! go w trzy sekundy później i przeciągnął wijące się jeszcze ciało w cień.- Serdeczne dzięki - warknąłem.Crask nawet nie zwrócił w moją stronę zabalsamowanej gęby.Doris i Marsha dotarli na dach - każdy swojej - konstrukcji.Zaczepili sznury i spuścili je.W domu Pięknisia światła powoli gasły.Saucerhead i ja staliśmy przy zwisającym sznurze.- Dasz radę? - zapytałem.- Garrett, martw się o siebie.Mnie już nic nie jest w stanie zatrzymać.- Zaczął się wspinać.Ja naciągałem sznur.Saucerhead gnał pod górę, jakby miał siedemnaście lat.Sadler szedł za nim nie z jedną, lecz dwoma kuszami przewieszonymi przez ramię.Następny był Kałuża.Garrett miał jak zwykle szczęście: nikt nie naciągał mu sznura.XXXII· Kiedy dotarłem na dach, stwierdziłem, że Marsha już przeskoczył na budynek Pięknisia.Saucerhead odwiązywał linę, którą groll mu odrzucił.Sadler stał oparty o komin, który przytrzymywał oba sznury i celował z jednej kuszy w okno na najwyższym piętrze.Przez okiennice wciąż przesączało się światło.Ciekaw byłem, czy lądowanie Marshy na dachu było słyszalne z dołu.Nie mogłem sobie jakoś wyobrazić, jak prawie dwie tony grolla harcującego nad głową Pięknisia mogłyby go nie ostrzec.Kałuża dołączył do Marshy.Odwiązał sznur, aby Marsha mógł go przeciągnąć, a sam przyjął znowu śmiercionośną pozycję.Marsha zwinął jeden koniec liny w uprząż dla mnie.Wchodząc w nią, zastanawiałem się, czy Piękniś i jego chłopcy doznali nagłego napadu głuchoty, czy może siedzą tam sobie, chichotać, i szykują nam jakąś malutką niespodziankę?Miałem się o tym przekonać bardzo szybko.Teraz było już dość jasno, bym mógł widzieć, jak Morley wchodzi w podobny kosz.Doris podciągnął go i przeniósł przez krawędź dachu.Wszechświat zawirował.Pod moimi stopami otwarła się przepaść.Obracałem się na końcu liny, zezując na Sadlera, który celował, jak na mój gust, o wiele za blisko.Marsha trzepnął mną o cegły, a potem przesunął mnie na tyle blisko, bym mógł zajrzeć przez szpary w okiennicy.W pierwszej chwili nic nie zobaczyłem.Żadnych śladów pułapki, żadnego ruchu, nic.Pusty pokój i nic więcej.Nagle ktoś bardzo paskudny wsadził gębę przez drzwi i powiedział coś do kogoś drugiego, kogo nie mogłem widzieć.Plecy tego drugiego kogoś błysnęły mi na chwilę, kiedy w ślad za tym paskudnym wychodził z pokoju.Po napięciu ramion widziałem, że jest poruszony.Zamachałem ręką.Saucerhead przywiązał linę do czegoś na dachu i zostawili mnie wiszącego.Raport z drugiej strony był chyba równie pomyślny.Marsha przechylił się przez rynnę i rąbnął pałą prosto w okiennicę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •