[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.GOPLANADziś długim związane szykiemNa północ lecą żurawie,Uczepię się tego wiankaI w powietrzu się przepławię,Jak biedna dziewic równiankaW błękitne rzucona fale.SKIERKAO biada! a biada! o biada!GOPLANAPróżne żale! próżne żale!.Pokazuje w głąb lasu.Tam szarfa żurawi spadaNa łąki błyszczące rosą;Gdy się żurawie podniosą,Uchwycę się szarfy końcaI w błękit polecę blada,Blada jak miesiąc od słońca,Lekka jak liść, co opada.Lecz nad mury gnezneńskiemiLecąc, zaśpiewam smutne pożegnanie ziemi.Wchodzi Skierka i Chochlik leci za nią.161SCENA IIPod murami Gnezna wał.KIRKOR z dobytym mieczem, ze skrzydłami orlimi na barkach, wchodzina czele wojska. Chorągwie rozwinięte trąby grają.KIRKORdo rycerzyCzłowiek, co się o berło Lachów upomina,Nie chciał wystąpić w szranki; jak podła gadzinaKryje się, a zebrawszy, co mówię! ten podłyObietnicami, złotem, zakupiwszy sobieMnogich stronników.rycerz z nieznanymi godły,Walką chce tron owładać i na moim grobieStanąć jako na pierwszym szczeblu królowania.Mnodzy rycerze nasi (niech nas Bóg ochraniaOd takiego szaleństwa i takiej ślepoty!),Mnodzy nasi rycerze przeszli pod namiotyJasnego oszukańca, lecz Bóg patrzy z niebaW serca ludzkie; nam zdrajców przekupnych nie trzeba.Skoro przybędzie Popiel, po którego w lasyPosłałem trzech rycerzy, z orlimi hałasyRzucimy się na złoty obóz samozwańca.do rycerzy stojących na murachWy zamykajcie bramy.Niech z każdego szańcaNa pole walki patrzą mnogie samostrzały!Gdybym ja przegrał, zginął, to jeszcze te wałyDługo bronić się mogą.Niech wam siwe głowyPrzypomną w chwilę strachu, że mur południowyNajsłabszy, że tam trzeba postawić mur ludzi.Ale da Bóg, że miasto jutro się obudziWolne od zgrai łotrów.RYCERZEZwyciężysz, Kirkorze!.KIRKORJeśli Bóg da.ach! kiedyż ja przyłbicę złożę!Kiedyż wrócę do żony? kiedyż ujrzę koniecKrwawym sprawom królestwa i rozbojom?162JEDEN Z RYCERZYGoniec.Wchodzi GONIEC kurzawą okryty.KIRKORWe trzech wysłani w bory, nie przyprowadzaciePustelnika Popiela?GONIECOkropność!KIRKORCzy w chacieNie znalezliście starca? mów.walka nas czeka.GONIECW celi nie było starego człowieka;Lecz na skrzypiącej gałęzi przed chatąTrup jego wisiał na grubym powrozie.Z białymi włosy i z podartą szatąWicher się bawił i trupa kołysałJak stara mamka.KIRKORTrąbić po obozieHasło do walki! Los jemu dopisał,Do śmierci gonił nieszczęściem i zabiłNieznaną ręką. Serceś mi osłabiłTwoją powieścią, spraw się dobrze w boju.Mówisz, że wisiał?GONIECW pustelniczym strojuWisiał przed chatą.Na nieszczęsnym drzewieWrona krakała.163KIRKORIdzmy! niech w powiewieTańczą chorągwie.idzmy! ścisnąć szyki!Nadzieja w męstwie. Niech zaczną łuczniki!.Wychodzi z wojskiem.SCENA IIINamiot Balladyny.KOSTRYN i BALLADYNA w zbrojach z hełmami zapuszczonymiwchodzę na scenę.KOSTRYNZostań w namiocie, nie wychodz na pole,Bo, jak przeczuwam, wkrótce KirkorczycyWalkę rozpoczną.Obóz jego w dole,A nasz na górze jak gniazdo orlicy.BALLADYNAWiele dusz stanie za chwilę przed Bogiem.KOSTRYNGdzie młócą żyto, tam plewy z omłotkuLecą pod niebo.Stój za gumna progiemI nie rozplątuj znów na kołowrotkuSzczero-sumiennym zaplątanych pasemDziwnej przeszłości.Wchodzi %7łOANIERZ.%7łOANIERZZ okropnym hałasemIdą do boju szyki Kirkorowe.KOSTRYNKrólewiczątko moje, bądz mi zdrowe!164BALLADYNACzy zwyciężymy?KOSTRYNSiedz, pani, w namiocie.Niechaj cię próżność nie prowadzi w złocieNa oczy słońca i na łuków żądła.Bogdaj byś cicho śpiewała i prządłaSzatę królewską lub śmierci koszulę;To albo drugie pewnie ci się przyda.Ha! ha! z proc lecą ołowiane kule,Patrz, jak kolczate.hej, giermku, gdzie dzidaI tarcza moja?Bierze tarczę i dzidę z rąk giermka i wychodzi.BALLADYNAsamaJeżeli zwycięży,Jak mu nagrodzę? w ziemi całej łonieNie znajdę kruszcu na zalanie gardłaTemu Niemcowi.Lecz jeżeli przegra?Jeżeli przegra, to się wszystko skończyChwilą okropną, wszystko się rozwiążeJak straszna bajka jakiej czarownicy:Przegrała, w piersi przebiła się nożem,A nóż zatruty był jadem gadziny.Gdzie ta kobieta? Obaczyłam w lesieBabę, podobną do roztrzaskanegoPiorunem dębu.kazałam potworzeZ krukami śmierci gonić za obozemI przynieść jadu czerpanego z węży.STARA KOBIETA w łachmanach wchodzi, podnosząc zasłonę namiotu.Jesteś?STARAPrzyniosłam rożek ludomoru.BALLADYNADaj.i uciekaj do ciemnego boru,Uciekaj, mówię, stara czarownico;A spróbowawszy na kim tego jadu,165Zapłacę tobie.precz, bo cię pochwycąRycerze moi i na rzece spławią.Ucieka stara kobieta.Okropna jędza.Włos by gniazdo gaduWisi w postronkach, a oczy się krwawiąJak zęby wilcze obroczone w ścierwie.Nóż ten zatruty piersi mi rozerwie,Jeżeli w ręce męża wpadnę żywa,I serce moje bijące ukąsiJak żądło osy.Już po jednej stronieJadem zmazany okropnie poczerniałI zarumienił się rdzą, pozieleniał;A druga strona jeszcze nie dotkniętaZliną wężową, czysta jak tasakiZwieżo na krętym brusie pociągnione.Wchodzi %7łOANIERZ.Co słychać?%7łOANIERZPanie! wszystko zawichrzoneNa polu walki jak w burzliwej chmurze.BALLADYNACzy przegrywamy?%7łOANIERZNa szańcowej górze,Gdzie rosną brzozy nad zródłem, widziałemGrafa Kirkora; otoczony wałemZabitych ludzi, trzyma się i sieczeJasną siekierą.BALLADYNAZ czymżeś ty, człowiecze,Do mnie przysłany?%7łOANIERZDonoszę ci, książę,%7łe dwiestu ludzi przekupionych wczoraPrzeszło na polu z szeregów Kirkora166Na stronę naszą.Jeśli się rozwiążeNa lewym skrzydle łuczników gromadaKupiona złotem, pole będzie nasze.BALLADYNAJeszcze nie przeszli! opieszała zdradaGorsza niż wierność.Idz w bojową kaszęZ łyżką żelazną, jeżeli w nią wpadnieGłowa jakiego wodza, będziesz panem.Rozumiesz? można spoza góry snadniePodejść.zaskoczyć na plecy czakanemCiąć w łeb stalowy. Idz bić i zabijać.Wchodzi drugi GONIEC.GONIECLewe się skrzydło zaczęło rozwijaćI pierżchać w Gnezno.wkrótce walki koniec.Przy nas zwycięstwo.BALLADYNADobrej wieści goniecNiech ma zapłatę.Daje pieniądze.Czy wódz wrogów wzięty?GONIECWidziałem sztandar Kirkora zatkniętyNa małym wzgórku, gdzie rosną trzy brzozy;A trupów szaniec urosł tak wysokoOkoło niego, że my pełni zgrozy,Ani wziąć wodza mogliśmy na oko,Ani przestąpić umarłego wału
[ Pobierz całość w formacie PDF ]