[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I oto jest na Kalganie.Była w Teatrze Głównym - największym w Galaktyce - i widziała na własne oczy wielkie gwiazdy piosenki, słynne nawet w odległej Fundacji.Wybrała się sama na zakupy w Aleję Kwiatów, centrum mody najweselszego świata w przestrzeni.I sama sobie wszystko wybrała, bo Homir Munn nie miał najmniejszego pojęcia o tych sprawach.Sprzedawczynie nie miały nic przeciw temu, że kupuje długie, lśniące suknie z pionowymi fałdami, które dodawały jej wzrostu - a przyczyniła się do tego waluta Fundacji.Homir dał jej dziesięciokredytowy banknot i kiedy wymieniła go na miejscowe kalganidy, zrobił się z tego bardzo gruby plik pieniędzy.Była nawet u fryzjera i zmieniła uczesanie - z tyłu włosy raczej krótko podcięte, a na skroniach dwa lśniące loki.I w ogóle tak je umyto, że nigdy jeszcze nie były tak złociste - po prostu aż się świeciły.Ale to, co teraz nastąpiło, było najlepsze ze wszystkiego.Z pewnością pałac władcy, Stettina, nie był tak wspaniały i tak bogato zdobiony jak teatry ani tak tajemniczy i historyczny jak stary pałac Muła, którego wieże widziała jak dotąd tylko z daleka, podczas przelotu nad planetą, ale - wyobraźcie sobie - była u prawdziwego władcy! Upajała się tą myślą.A to jeszcze nie wszystko.Siedziała jakby nigdy nic sam na sam z jego Metresą.Arkadia wymawiała w myśli to słowo z dużej litery, ponieważ wiedziała, jaką rolę odgrywają takie kobiety w historii, znała ich czar i potęgę.Prawdę mówiąc, często wyobrażała sobie, że sama zostanie taką wpływową i błyszczącą na salonach kobietą, ale jakoś metresy nie były w modzie w Fundacji, a poza tym, gdyby doszło do czegoś, jej ojciec prawdopodobnie nie zgodziłby się na to.Oczywiście lady Callia niezupełnie odpowiadała wyobrażeniom Arkadii o tym typie kobiet.Przede wszystkim, była raczej pulchna, a poza tym wcale nie wyglądała na osobę groźną i podstępną.Taka jakaś wyblakła, i do tego, zdaje się.krótkowidz.Głos też miała wysoki, a nie gardłowy i.- Może chcesz jeszcze herbaty, dziecko? - spytała Callia.- Proszę jeszcze jedną filiżankę, wasza dostojność (a może trzeba powiedzieć “wasza wysokość”? - pomyślała zaraz).- Śliczne masz perły, pani - mówiła dalej Arkadia ze swobodą konesera sztuki (właściwie “pani” jest chyba najlepsze - pomyślała).- Och, naprawdę? - wyglądało na to, że ta uwaga sprawiła Callii przyjemność.Zdjęła naszyjnik i bawiła się nim.- Podobają ci się? Jeśli tak, to mogę ci je dać.- O rany.Pani naprawdę myśli.- perły znalazły się w jej dłoni, ale zaraz oddała je z wyraźnym żalem.- To by się nie podobało ojcu.- Nie podobałyby mii się? Dlaczego? Są naprawdę ładne.- Chciałam powiedzieć, że nie podobałoby mu się, gdybym je przyjęła.On zawsze powtarza: “Nie wolno ci przyjmować drogich prezentów od obcych ludzi”.- Nie wolno? Ale.to znaczy, to jest prezent od Mi.od Pierwszego Obywatela.Myślisz, że źle zrobiłam, przyjmując je?Arkadia poczerwieniała.- Nie miałam na myśli.Ale Callii znudził się już ten temat.Naszyjnik zsunął się na podłogę, lecz nie schyliła się nawet, by go podnieść.- Miałaś mi opowiedzieć o Fundacji.Zacznij, proszę.Arkadia znalazła się nagle w rozterce.Co tu można powiedzieć o tak rozpaczliwie nudnym i bezbarwnym świecie! Dla niej Fundacja sprowadzała się do wygodnego domu na przedmieściu, nudnego obowiązku nauki i monotonnego rytuału spokojnych, codziennych zajęć.Powiedziała niepewnie:- Myślę, że jest akurat tak, jak w książkach na taśmie.- Ach, oglądasz książki na taśmie? Ja nie mogę, bo zaraz dostaję bólu głowy.Ale wiesz, bardzo lubię historie video o waszych Handlarzach, takich prawdziwych, silnych mężczyznach.To naprawdę podniecające.Czy twój przyjaciel, pan Munn, jest Handlarzem? Niezupełnie wygląda na takiego silnego mężczyznę.Handlarze przeważnie mają brody i mówią basem, i tyranizują kobiety - prawda? Arkadia uśmiechnęła się.- To część naszej historii, pani.To znaczy, w początkach istnienia Handlarze byli pionierami.Poszerzali nasze granice i cywilizowali resztę Galaktyki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]