Home HomeWhat Does a Martian Look Like The Science of Extraterrestrial Life by Jack Cohen & Ian Stewart (2002)Whyte Jack Templariusze 01 Rycerze Czerni i BieliTemplariusze 1 Rycerze Czerni i Bieli Whyte JackLondon Jack Ksiezycowa Dolina (SCAN dal 936McDevitt Jack Brzegi zapomnianego morza (SCANMcDevitt Jack Brzegi zapomnianego morzaHaldeman Joe i Jack Nie Ma CiemnosciCurtis Jack Parlament krukówAdobe.Illustrator.PL.Podrecznik.uzytkownikaEco Umberto Imie Rozy
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tynka123.pev.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Ale Renard nie mógł się oprzeć, i w końcu sięgnął po owocprzypominający jabłko, piekąc go niewielkim ładunkiem.Na Gedemondas wyczyn ten zdawał się nie sprawiać specjalnego wrażenia.Wresz-cie jeden z nich, który siedział oparty o ścianę pieczary, podniósł się, podszedł do niegoi kucnął po drugiej stronie półmiska.Szponiasta dłoń dotknęła półmiska.W nagłymrozbłysku, trwającym ułamek sekundy, półmisek i owoc po prostu zniknęły.Renard,ogłupiały, pomacał miejsce, gdzie stały.Nie było nawet ciepłe, nie było resztek, popio-łu czy spalenizny, został tylko lekki zapach ozonu czy czegoś w tym rodzaju.Zniego-651 wiec parsknął z zadowoleniem, poklepał go protekcjonalnie po głowie i wrócił na swojemiejsce.W ten sposób zakończono demonstracje siły.Byli upiornie zmęczeni i zmarznięci, ale mimo to nie było im dane spędzić no-cy w jaskini.Chociaż nie uciekali, było widać, że ci, którzy ich pojmali, posuwali sięwedług jakiegoś harmonogramu, i że zamierzali w określonym terminie doprowadzićwięzniów na wyznaczone miejsce.Musieli jeszcze iść przez kilka dalszych godzin, zanim tam dotarli, szczęśliwie, boTael zaczęła się właśnie głośno skarżyć, że nie pójdzie ani kroku dalej.Zciana litej skały wznosiła się przed nimi złowieszczym ogromem, ledwie widocz-na w półmroku.Ruszyli, spodziewając się, że w każdej chwili będą musieli skręcić.Zamiast tego ściana otwarła się przed nimi.Dokładnie mówiąc, olbrzymi skalny blok odsunął się powoli, najwidoczniej przesu-wany ręcznym wielokrążkiem, ciemność rozpraszały jasne światła.Weszli do tunelu.Zwiatło pochodziło z jakiegoś świecącego minerału, który odbijał stokrotniewzmocniony blask latarni.W środku było jasno jak w dzień.652 Wnętrze góry przypominało plaster miodu; labirynt korytarzy rozbiegał się nawszystkie strony, po chwili zupełnie stracili orientację.W środku było jednak przy-jemnie ciepło, chociaż jego zródła nie udało im się odkryć.Gdzieś z oddali dochodziłyodgłosy jakiejś pracy, jakiej  tego się też nie dowiedzieli.Nareszcie dotarli do celu podróży, wygodnego, dużego pomieszczenia.W sali stałokilka dużych łóżek wypełnionych miękkimi poduszkami, w jednym położono duży fu-trzany pled w sam raz dla Mavry.Jedynego wyjścia strzegło, w sposób widoczny, aledyskretny, dwóch  śnieżnych ludzi.A więc koniec.pomyśleli.Byli zbyt zmęczeni, by rozmawiać, czy choćby żeby się ruszać albo przejmowaćtym, co ich czekało.W ciągu kilku minut spali jak zabici.* * *Na drugi dzień, kiedy się obudzili, czuli się znacznie lepiej, chociaż dolegały imbóle w różnych częściach ciała.Gedemondas przynieśli jeszcze owoców, inny napój,a nawet belę siana dla Domy i Tael.Nietrudno było zgadnąć, skąd się wzięło siano:z jednego z szałasów na szlaku.653 Mavra rozprostowała kończyny i jęknęła. O rany! Musiałam spać zupełnie nieruchomo.Jestem teraz sztywna jak deska.Renard podzielał jej odczucia. Ja też nie czuję się najlepiej.Może za dużo spałem.Ale co nam zostało?Lata, które zawsze spały nieruchomo na brzuchu, też miały się na co skarżyć, a Taeloświadczyła, że jej zesztywniał kark.Nawet Doma parskała i prężyła skrzydła, o maływłos nie trafiając Tael w twarz.Gedemondas sprzątnęli nakrycie po śniadaniu, został z nimi tylko jeden, przygląda-jąc im się z obojętnym wyrazem twarzy.Vistaru popatrzyła na niego.A może  na nią? Płci nie sposób było określić. Mogliby chociaż coś powiedzieć  mruknęła, trochę do siebie, trochę do tam-tych. Od tego traktowania przechodzą mnie ciarki. Dzisiaj większość ludzi mówi za dużo o zbyt błahych sprawach  powiedziałśnieżny człowiek miłym, ułożonym głosem, pełnym ciepła. My wolimy się nie od-zywać, jeżeli nie mamy naprawdę, czegoś do powiedzenia.Ta wypowiedz po całej milczącej podróży wprawiła ich w osłupienie.654  A więc umiecie mówić!  wyrwało się Hosuru, a potem, jakby się chciała po-prawić. To znaczy, zastanawialiśmy się.Znieżny człowiek kiwnął głową, a potem popatrzył na Mavrę, która leżała na bokuna swojej skórze. A więc to ty jesteś Mavra Chang.Ciekaw byłem, jak wyglądasz.Mavra była wyraznie zaskoczona. Czy ty mnie znasz? No cóż, mnie również miło cię poznać.Wybacz, że nie mogępodać ci ręki.Wzruszył ramionami. Znamy twoje zmartwienie.Ale nie znamy ciebie.Wiemy o tobie, a to jednakróżnica.Mavra zgodziła się.W Zwiecie Studni było tak wiele sposobów przekazywania in-formacji.Tael nie mogła się już teraz pohamować. Ale dlaczego się do nas nie odzywaliście?  spytała. Chcę powiedzieć.myśleliśmy, że jesteście rodzajem zwierząt czy czymś takim.655 Jej młodzieńcza bezpośredniość najwyrazniej nie przeszkadzała ich rozmówcy. To nietrudno wyjaśnić  powiedział. Dużą wagę przykładamy do naszegoimage.To.to niezbędne. Usiadł na podłodze, twarzą do nich. Najlepiej będzie, jak opowiem wam trochę z naszej historii.Wiecie pewnieo Markowianach, prawda?  Nie użył tego słowa, ale tak to przełożył translator.Kiwnęli głowami.Renard wiedział najmniej z nich, nawet Tael miała jednak pod-stawowe wiadomości.Renard pamiętał ze swego rodzinnego zakątka kosmosu wymarłeruiny tajemniczej cywilizacji. Markowianie rozwijali się tak, jak wszystkie rośliny i zwierzęta  od prymitywudo złożonych form.Większość ras natrafia w końcu w swoim rozwoju na ślepy zaułek,ich jednak to nie dotknęło.Osiągnęli wyżyny cywilizacji materialnej.Mieli wszystko,czego zapragnęli.Niczym legendarni bogowie.I tego jednak było im mało.Kiedy mielijuż wszystko, stwierdzili, że ta obfitość prowadzi do zastoju, który jest  jak podpo-wiada zdrowy rozsądek  ostatecznym wynikiem wszelkiej materialnej utopii.Słuchali, podążając za jego wywodem.Renard sądził, że można by się z tym czyowym spierać i że chętnie popróbowałby, jak to jest w utopii, ale nie podjął tego wątku.656  Dlatego stworzyli Zwiat Studnię, przekształcając się w nowe rasy i lokując swo-je potomstwo w nowych światach swojego projektu.Studnia nie jest tylko i wyłączniekomputerem podtrzymującym funkcjonowanie tego świata; jest również siłą, która za-pewnia stabilność całemu skończonemu wszechświatowi  ciągnął śnieżny stwór [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •