Home HomeSimak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (2)Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756Moorcock Michael Zeglarz Morz Sagi o Elryku Tom III (SCAN dalMoorcock Michael Sniace miast Sagi o Elryku Tom IV (SCAN dalMoorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dalMcCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN dMasterton Graham Podpalacze ludzi t.2 (SCAN dalMaster of the Night Angela KnightTerry Pratchett Panowie i Damy (2)Susan C. W. Abbotson Critical Companion to Arthur Mi
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sprzedamnadjeziorem.opx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Nie móg³ uwierzyæ w opowiadania o okrucieñstwie nieprzyjaciela, o zadawanych torturach i pope³nianych zbrodniach.Wspomnia³ kolegów z Royal College of Sydney i zrobi³o mu siê raŸniej.Tortury i morderstwa? Brednie przera¿onych i zdemoralizowanych ¿o³nierzy, bezkrytycznie powtarzane plotki! Ale jak naprawdê zachowaj¹ siê Japoñczycy? Jak potraktuj¹ zdanych na ich ³askê i nie³askê przeciwników? Do tej pory Peter, mimo bezustannej grozy œmierci, by³ wolnym cz³owiekiem.W nied³ugim czasie dostaæ sie mia³ w rêce wroga.Co z nim uczyni¹? W jakim stopniu ogranicz¹ swobodê ruchów? I czy z obozu jeñców wolno bêdzie wysy³aæ listy? Trzeba siê koniecznie o tym poinformowaæ, trzeba szybko napisaæ do Betty.Ale gdzie ona sie teraz znajduje? Dok¹d pop³yn¹³ statek „Nigeria”?- Czas na nas - powiedzia³ Vincent.Na rozkaz dowódcy kompania ruszy³a z miejsca i po kilku minutach dosz³a do grupki Japoñczyków.Vincent sztywno zasalutowa³ oficerowi w zielonkawym mundurze i owijaczach na nogach.Ten skin¹³ arogancko g³ow¹ i niedbale machn¹³ szabl¹ w kierunku stosu karabinów, po czym wypowiedzia³ kilka s³ów cienkim, piskliwym g³osem.- Co on mówi? - zwróci³ siê bezradnie Vincent dc Shannona.- Kieruje nas do obozu Pasir Pandziang.Po drugiej stronie cieœniny.- Jak to? Przecie¿ miejscowoœæ Pasir Pandziang jest tutaj, na wyspie!- Sk¹d niam wiedzieæ, co mu strzeli³o do glowy? Powiedzia³ wyraŸnie, zreszt¹ nas zaprowadz¹.Vincent powtórnie zasalutowa³, staraj¹c siê zachowaæ zasady wojskowej zwyczajowej grzecznoœci, wyda³ rozkazy.Rozleg³ siê g³uchy, przykry stukot rzucanej broni.W dziesiêæ minut póŸniej kompania we wzorowym porz¹dku, wyrównanymi trójkami, maszerowa³a ku wybrze¿u pod eskort¹ Japoñczyków.Za³adowano ludzi na dwie barki, a po godzinie jeñcy znaleŸli siê w obozie, nazwanym przez japoñskiego oficera Pasir Pandziang.„Obóz” Pasir Pandziang polo¿ony by³ na sporej polanie w œrodku bananowego lasu.Przy drodze, wiod¹cej znad morskiego wybrze¿a, sta³y trzy drewniane baraki za³ogi japoñskiej.Nieco dalej, na przestrzeni tysi¹ca metrów kwadratowych, gnieŸdzi³y siê setki jeñców.Widaæ poœród nich bylo zarówno mundury oficerskie, naszywki sier¿anckie, jak i zwyk³e ¿o³nierskie koszule.Gdzieniegdzie widnia³y barwne ubiory lub tropikalne stroje cywilów.T³ok by³ tak wielki, ¿e kompania Vincenta, ponaglana przez eskortê, tu¿ po przekroczeniu bambusowej bramy rozsypa³a siê automatycznie.Nie by³o ju¿ mowy o dowodzeniu ludŸmi, o utrzymaniu jednostki w ca³oœci, o jakiejkolwiek dyscyplinie i porz¹dku.Ka¿dy na w³asn¹ rêkê musia³ szukaæ jakiegoœ miejsca, by przysi¹œæ i rozprostowaæ nogi.O schronieniu siê przed pal¹cym s³oñcem nikt nie myœla³.Jeñcy koczowali pod go³ym niebem, le¿eli lub siedzieli, jak siê da³o i je¿eli sie da³o.- Klapnijcie tutaj, koledzy - zwróci³ siê do Vincenta i Shannona jakiœ australijski porucznik o chudej opalonej twarzy.- Przy odrobinie dobrej woli zmieœcimy siê w tym kurniku.Nazywam siê Smith - wyci¹gn¹³ rêkê na powitanie.- Co siê tu dzieje? Jest jakiœ porz¹dek? - spyta³ Peter, œciskaj¹c d³oñ Australijczyka i wciskaj¹c siê pomiêdzy niego i brodatego bosmana marynarki wojennej.- Porz¹dek jest a¿ za dobry - odpar³ Smith melancholijnie.- A co siê dzieje? Przekonacie siê nied³ugo, oby nie na w³asnej skórze.- Przecie¿ w takich warunkach nie trzyma siê nawet byd³a! - wybuchn¹³ Vincent.- Byd³o potrzebne jest do roboty i na miêso - odpowiedzia³ Australijczyk.- Do roboty zapêdz¹, ale miêso z nas marne.Smith okaza³ siê rozmowny, a ¿e przebywa³ w „klatce” Pasir Pandziang od tygodnia - wziêty bowiem zosta³ do niewoli w czasie jednego z nocnych patroli - zwiêŸle udzieli³ przybyszom wszelkich niezbêdnych informacji.- To jest obóz przejœciowy, zborny.Tutaj ludzi badaj¹ i wysy³aj¹ codziennie na wybrze¿e, gdzie robocze grupy po kilkunastu mê¿czyzn pracuj¹ nad uprz¹taniem gruzów po bombach lotniczych.Nie liczcie na swoje oficerskie szlify - podkreœli³.- Ka¿dy jeniec, bez wzglêdu na stopieñ wojskowy, jest ich niewolnikiem.O przestrzeganiu jakichkolwiek miêdzynarodowych konwencji mowy nie ma.Z dalszych s³ów Smitha okaza³o siê, ¿e w „klatce” panowa³a dyzenteria, a jeñcy g³odowali, s³abi z pragnienia, byli bici i kopani przy lada okazji, Po¿ywienie, dostarczane nieregularnie, sk³ada³o siê z dwóch ³y¿ek ry¿u i kawa³eczka suszonej ryby na dzieñ.W czasie pracy nie wolno by³o rozmawiaæ.W czasie badania nale¿a³o wystrzegaæ siê oficera o nazwisku Teruci.- Mo¿na st¹d zwiaæ? - zainteresowa³ siê Peter, którego samopoczucie pogarsza³o siê z ka¿d¹ minut¹ i którego ogarnia³ coraz czarniejszy nastrój.Australijczyk zaniós³ siê suchym, dra¿ni¹cym uszy kaszlem.- Teoretycznie mo¿na - odpar³ po chwili.- Ale komendant obozu zapowiedzia³ na zbiórce, ¿e w razie usi³owania ucieczki winny zostanie dotkliwie ukarany, a kara dotknie równie¿ wszystkich innych.Widzicie, koledzy, z samego obozu zwiaæ niepodobna - wskaza³ ramieniem na zasieki z drutu kolczastego i cztery platformy wartownicze na rogach, gdzie stali przy karabinach maszynowych stra¿nicy.- Natomiast gdy grupy id¹ do pracy, wtedy mo¿na siê jakoœ urwaæ, skoczyæ gdzieœ w g¹szcz i próbowaæ szczêœcia.Taaak - przeci¹gn¹³ Smith.- Przed trzema dniami dwóch ¿o³nierzy nie wróci³o do obozu.Podobno pomogli im w ucieczce jacyœ Chiñczycy.- No i co? - przerwa³ podniecony Peter.- No i nic.Do tej pory nic siê nie sta³o, chocia¿ wczoraj uciek³o trzech dalszych jeñców, a dzisiaj podobno siedmiu marynarzy.Hm, ciekawe - mrukn¹³ bardziej do siebie, ni¿ do nowych znajomych.- Zobaczymy, co „¿ó³tki” powiedz¹ na wieczornej zbiórce.To ju¿ za kilka minut.Peter zawaha³ siê.Pytanie, ktore mia³ na koñcu jêzyka, wydawa³o siê wprost naiwne po us³yszanych wiadomoœciach.Mimo wszystko jednak musia³ je zadaæ.- Jak z korespondencj¹? Mo¿na st¹d pisaæ do rodziny?Australijski porucznik spojrza³ na niego z nie ukrywanym zdumieniem, potem wybuchn¹³ œmiechem, który przerodzi³ siê w nowy paroksyzm kaszlu.- Pan chyba ¿artuje, kolego.Rozleg³y siê dŸwieki tr¹bki.Ludzie podnieœli slê z miejsc i uformowali w d³ugim dwuszeregu.Shannon i Vincent równie¿ wstali i zajêli miejsce obok porucznika Smitha, którego twarz sta³a siê nagle dziwnie stê¿a³a i skurczona.W otwartej wejœciowej bramie ukaza³a sie gromada japoñskich oficerów i ¿o³nierzy, prowadzona przez oty³ego majora w drucianych okularach na krótkim i p³askim nosie.Gromada przeszla przed frontem jeñców, podoficerowie przeliczyli ich, z³o¿yli meldunek majorowi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •