Home HomeCrichton Michael Norton N22 (SCAN dal 739)Norton Adre Mroczny muzykantCrichton Michael Norton N22 (2)Norton N22 Michael Crichton (2)Lackey Mercedes Dixon Larry Trylogia wojen magow 1 Czarny GryfNorton Andre Pani Krainy Mgiel (SCAN dal 778Norton Andre Lackey Mercedes Zguba elfowGolding William Papierowi LudzPetersin Thomas Ogrodnik Szoguna (2)Hegel (Routledge Philosophers) Frederick Beiser
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • konstruktor.keep.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Ale ona nie żyła! Została zniszczona przez swe własne ohydne czary.Lady Tephana, niewiasta, która współdziałała z Ciem­nymi Mocami, która przegrała.stała i patrzyła się na nas z tym samym wyrazem twarzy, jaki miała w chwili swej śmierci.Nie żyła! Nie mogłam uwierzyć w to, co widziałam.To była sztuczka.iluzja.Kerovan poruszył się, w tej samej chwili wstałam i po­chwyciłam Gryfa.Nie powinnam była obawiać się cienia z przeszłości.W ręku nie niosła różdżki.Została przecież zniszczona.Nie wykonała też gestu wzywającego Moce.Stała tylko i patrzyła na odrzuconego syna, w oczach gorzała nienawiść.To nawet nie były oczy.raczej oczodoły czaszki, która stawała się coraz bardziej wyraźna, w miarę jak na nią spoglądałam.- Głupcze! - powiedział Kerovan z nieprzeniknioną twarzą.- Głupcze! - Podniósł w górę rękę.Na nadgars­tku zabłysnęła bransoleta.Wytrysnął z niej strumień światła.Uderzył w niewidzialną barierę przed kobietą i rozpłynął się po płaszczyźnie.- Pokaż się! - Kerovan uśmiechnął się ponuro.Był pewien swojej władzy.Iluzja (jeżeli tym rzeczywiście była) poruszyła się.Kobieta uniosła prawą dłoń i rzuciła płonącą błyskawicę.Pocisk był skierowany prosto w głowę Kerovana.Szybko zasłonił twarz ramieniem.Usłyszałam głośny grzmot.poraził mnie oślepiający jasny wybuch.Zamrugałam oczyma.Zobaczyłam, jak kobieta zachwiała się.Błyszczący pło­mień zaczął spalać jej twarz.W końcu cała głowa stała się okropną czarną masą.Płomienie pokryły całe ciało.Wyda­wało się, że usiłuje podnieść ręce w bezradnym geście obrony, palce kreśliły w powietrzu czarne linie.Chciałam zamknąć oczy, ale nie mogłam.- Czy nic lepszego nie mogłeś wysłać? - to był głos Kerovana.Odbił się głośnym echem od ścian wąwozu.- Wskrzeszanie umarłych świadczy o słabości.- Słabości.słabości.- odpowiedziało echo.Potworna istota skurczyła się i zniknęła.Kerovan stał nieruchomo z kamienną twarzą.Gdy zniknął ostatni czarny skrawek, odwrócił się w moim kierunku.- To tylko pierwsze przesłanie.A może ostatnie, miało być testem lub ostrzeżeniem.- Jest.było.niezbyt groźne - powiedziałam słabo.Kerovan potrząsnął głową.- Nie możemy być tego pewni.Nigdy nie możemy być pewni Mocy.- Pogładził bransoletę.- Nie wydaje mi się, abyśmy od tej chwili kiedykolwiek mogli spokojnie podróżować lub odpoczywać w tej krainie.aż do chwili ostatecznego spotkania.- Z Tephana? Ależ ona me żyje.- Z istotą, której imienia nie znam, która będzie ze mną walczyła.i z tobą, ponieważ jesteś tutaj.będzie wzywała wszelkie dostępne Moce.Może nas zabić.Nie wyglądał jednak na wystraszonego ani nawet zmart­wionego.Twarz była ponownie bez wyrazu.Wyczułam, że był podniecony, to niebezpieczne ostrzeżenie bardziej go przebudziło, niż przeraziło.ROZDZIAŁ 16KEROVANKiedy pojawiła się przede mną czarna i przerażająca zjawa, przez chwilę wydawało mi się, że cofnął się czas.To była kobieta, która mnie urodziła, ale nigdy nie była dla mnie matką.Stała teraz samotnie, już bez Rogeara i jego złej, na wpół wyuczonej i nie okiełznanej Mocy.Nie było także symbolu jej władzy - różdżki, zniszczonej w tamtej okrutnej bitwie.Podniosłem w górę ramię, wysiłek, jaki musiałem włożyć w ten ruch, prawie przerastał moje siły;Zacząłem mówić, ale to nie były moje słowa, należały do tego innego, który zaczynał się we mnie budzić, owa osobowość.której się obawiałem.Nie mogłem go jednak.wyrzucić ze swego umysłu, nie umiałem i nie byłem dość silny.Wypowiadając nieznane słowa, skupiłem całą swoją wolę na bransolecie i wezwałem ukrytą w niej Moc.Pod­świadomie wiedziałem, że taki jest właściwy sposób obrony przed tą istotą.Nie mogłem całkowicie uwierzyć, że to naprawdę była przywrócona do życia martwa kobieta.W odpowiedzi zabłysnął strumień światła i uderzył w głowę widma, na swej drodze napotkał jednak tak silną obronę, że nie udało mi się jej przełamać.Zobaczyłem, jak postać zmienia się w upiora.Jej ręce poruszały się, jak gdyby była kukiełką.Nie czułem strachu.W oczach przeciwnika miała jednak przedstawiać dla mnie ucieleśnienie przerażenia i odrazy.Zaczęła płonąć, jej istnienie nie było podtrzymywane przez najmniejsze uczucie z mojej strony.Zniszczyła ją jej dawna nienawiść.Dlaczego ktoś chciał ją w ten sposób wykorzystać? I po co?Z jej dłoni wypływały czarne promienie.Nie miała jednak dość siły, aby dokończyć symbol, który starała się nakreślić w powietrzu.Poczułem pogardę.To był nędzny pokaz Ciemnych Mocy.Żaden Adept z pewnością nie przywołał tego widma.Może więc iluzja była rzeczywiście samą Tephaną, której nienawiść była silniejsza od śmierci? Może w tej krainie, nawet przy jej niewielkim talencie, miała wystarczająco dużo sił, aby ukształtować na nowo swe ciało i walczyć.Tylko - ponownie przegrała.Po raz drugi pogrążyła się w śmierci, dokonując samozniszczenia.Przez długą chwilę patrzyłem jeszcze w miejsce, gdzie wiatr rozwiewał ostatnie cząstki popiołu, w który się obróciła.Oczekiwałem drugiej próby.Jeżeli było to dzieło Galkura.ale przecież ktoś taki jak on mógł mi o wiele bardziej zagrozić.Z rozmyślań wyrwał mnie głos Joisan.Byłem tak zaab­sorbowany, że zapomniałem o jej obecności.- To była iluzja.czy ona była iluzją, Kerovanie? Wiem.że ona umarła!Gdybym był bardziej sobą, być może odpowiedziałbym jej o wiele rozważniej.Zamiast tego powiedziałem coś, co równie dobrze mogło okazać się prawdą.- Bardzo mnie nienawidziła.Może.w tej pełnej Mocy krainie.pewnej jej cząstce udało się przetrwać, a kiedy zgromadziła wystarczająco dużo sił.- Czy jest możliwe, aby nienawiść przetrwała śmierć? - Joisan popatrzyła na mnie i zadrżała.Bariera otaczająca moje uczucia opadła, gdy rozpo­cząłem walkę.Podszedłem do niej i wziąłem w ramiona.Władcy Mocy bawili się nami.Miałem ich dość.nie chciałem ani pomocy, ani ataku.Chciałem z nimi walczyć! Był na to tylko jeden sposób.Muszę stać się częścią tego realnego świata - muszę być Kerovanem.Joisan była moją kotwicą.Kotwicą? To zabrzmiało, jakbym już został skażony trucizną Mocy.Zaczynałem na nią patrzeć jak na rzecz, którą można było wykorzystać do własnych celów.Joisan była prawdziwa.Była miłością, nie nienawiścią.Nie mogłem jej jednak dać żadnego uczucia, które przypo­minałoby miłość.Nie chciałem wykorzystywać Joisan! Ale w tym samym momencie tuliłem ją do siebie coraz mocniej.Jej ciało wtopiło się w moje, jak gdyby stanowiło jego cząstkę.Pocałowałem ją po raz drugi w życiu.Był to hołd dla jej odwagi.Była najczystszą i najprawdziwszą rzeczą, jaką mężczyzna mógł spotkać w tym świecie pełnym kłamstwa, tajemnic i złych ciemności.Tuliliśmy się do siebie i nagłe poczułem zadowolenie z konfrontacji, jaka przed chwilą mnie spotkała.Moje połączenie z Joisan było bowiem o wiele silniejsze od wszelkich intryg, jakie szykowały dla nas Odłogi.Na moją twarz zsunął się kosmyk jej włosów.Pocałowa­łem go delikatnie wdychając unoszący się z niego zapach przypominający aromat słodko pachnących kwiatów.Po­łożyła lekko dłonie na moich ramionach, czułem ich ucisk przez pancerz i wiedziałem, że nigdy go nie zapomnę.- Kerovanie - powiedziała łapiąc oddech - jeżeli po to, abyś przytulił się do mnie, potrzebna jest jakaś ohydna wizja, niech się pokazuje jak najczęściej!Ponownie pocałowałem jej usta, miałem nadzieję, że mnie nie rozszyfrowała.Przez chwilę byłem prawdziwym mężczyzną.nie miałem rozdartej duszy.Teraz.ponownie pojawiła się ta druga osobowość i jej wszechogarniający wpływ.Pocałowałem ją [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •