Home HomeThomas Lemke Biopolitics. An Advanced IntroductionHardy Thomas Tessa d'UrbervilleThomas Craig Niedzwiedzie lzyCostain Thomas Srebrny kielich§ Thomas Craig Niedzwiedzie lzyBachman Richard RegulatorzyCrichton Michael Czlowiek terminalR. Walczak Prawo TurystyczneBolesław Niemierko Ksztalcenie szkolne Podręcznik skutecznej dydaktykiFrancoise Sagan Witaj smutku
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pruchnik.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Będziesz prowadził prawdopodob-nie toyotę dyrektora Abla – to ta, która stoi przy garażu.Możecie jechać w swoim moro, stan munduru wyjściowy –butów też.Potrzebujesz coś – szczotkę, pastę do obuwia? – Nie, załatwię sam. – Świetnie.Zatem do 18:15.Teraz mogła wreszcie zająć się sobą – umyć się, zapleśćwarkocz na nowo, zadbać o makijaż.Dziś sprawdzi sięw roli asystentki szefa.Kilka tygodni temu wypowiedziałagłośno takie marzenie i – pstryk! – spełniło się.Wprawdzieto jednorazowa akcja, a Hisamatsu nie jest prezesem, a zale-dwie p.o.dyrektora – ale i tak, gdyby ktoś jej to przepowie-dział wcześniej, wyśmiałaby go.Po raz pierwszy włoży swójszary, jedwabny kostium ze wszystkimi dodatkami – ko-szulką, perłami i butami z cyklamenową podeszwą.Weźmieszarą wizytową torebkę.Przecież jedzie do gubernatora.Ciekawe, czy Gospodin spodziewał się, że jego żart – bo tochyba był żart z tą naradą u gubernatora, choć teraz już niebyła tego taka pewna – stanie się rzeczywistością?Gubernator Bolkow przyjął ich w swojej prywatnej siedzi-bie kolacją.Skomplementował Oksanę, a towarzyszący mumężczyzna – którego przedstawił jako osobistego sekreta-rza – nie mógł się na nią napatrzeć.Po raz pierwszy miałauczestniczyć w oficjalnej kolacji sama, bez podpowiedziGospodina.Pamiętała o nieruchomych pośladkach i nogach,o złączonych kolanach, o łokciach przy ciele i dłoniach nakrawędzi stołu.Przypomniała sobie wszystko o sztućcach,o kieliszkach, o chlebie.Pamiętała o wdzięku cechującym544 ⁄545#Infover WM enhn2y2cmy812ewyvtxklscd4zyltazebkr0i4ob#damę, ale i tak była spięta.Jakoś jej jednak szło i w trakcie dość zwyczajnej w końcu kolacji, nawet prostszej od posił-ków, które jadła z Gospodinem w lokalach, rozluźniła się.Sekretarz robił notatki, a Oksana zastanawiała się, jak onewyglądają, skoro w zasadzie nie odrywał od niej wzrokui równocześnie jadł.Po kolacji Bolkow zapewnił, że spró-buje coś zrobić, by śledztwo prowadził ktoś spoza KomendyObwodowej.Problemem było to, że milicja podlegała bez-pośrednio generałom w Moskwie, więc bez użycia kanałówprywatnych się nie obędzie.Wychodząc z sekretarzem do gabinetu, zostawił gościw towarzystwie kobiet.Kazał być dobrej myśli.Po kwadransie wrócił z wiadomością, że generał Laza-renko, jego przyjaciel ze studiów podyplomowych, obiecał,że skieruje do Birobidżanu samodzielną grupę operacyjno--śledczą.Powinna dotrzeć jutro wieczorem, by w środę za-cząć pracę.W grupie, poza zespołem dochodzeniowym, mabyć oddział specjalny, bo Lazarenko zgodził się z tezą, żejeżeli potwierdzi się, iż miejscowi milicjanci są zamieszaniw porwanie i podpalenia, to trudno wymagać, by sami sięaresztowali.Oksanę i mistera Hisamatsu te wieści równocześnie usa-tysfakcjonowały i przeraziły.W środę będą mieli wsparcie,o które wystąpili.Z drugiej jednak strony tak poważnepotraktowanie sprawy przez tego Lazarenkę mówiło, żesytuacja jest groźna, a los Takuyi niepewny.To, że centralana Honsiu jeszcze nie zdecydowała, czy okup będzie wy-płacony, wzmagało obawy.Wciąż trwały konsultacje nalinii Takasaki – Tokio – Moskwa – Władywostok; porywa-cze jutro wieczorem mieli przedstawić warunki, a grupaLazarenki zacznie pracę i tak dopiero pojutrze.Do kontaktów bieżących Bolkow wskazał sekretarza, więcwymienili się z Jakobem Mordechajowiczem – bo tak sięprzedstawił – wizytówkami.Ona musiała napisać swoje dane#Infover WM r2028aa1oeoc1cjfsj1yr4i8m2s1h0rp21ma8gjj#na odwrocie kartonika dyrektora Hisamatsu.Początkowo się speszyła, ale potem powiedziała sobie, że co tam – roliasystentki dyrektora już się doczekała, to i własnych wizy-tówek też się doczeka.Czas tak pędzi, że i mister Hisamatsuma nieaktualną.Uśmiechnięta czarująco, pożegnała się więcz zupełnie miłym Bolkowem i resztą towarzystwa, po czympojechali z misterem Hisamatsu do szpitala.W szpitalu zamienili parę zdań z Gospodinem, który byłprzytomny, choć wyraźnie ospały.Nic z wydarzeń nocy niepamiętał i w końcu Oksana nie zostawiła mu telefonu, tylkozakomunikowała, że zdeponuje go w dyżurce pielęgniarek.Nie protestował.Wraz z paszportem zapakowała go do ko-perty, zakleiła, opisała.Jeśli rano lepiej się poczuje, to możebędzie pamiętał i sam poprosi; jeśli zapomni, to może i le-piej, bo odseparowany od świata pozaszpitalnego będziemiał więcej spokoju.Przekazała mu życzenia od Zinaidyi Swietłany i sama dodała, żeby wypoczywał i dochodził dozdrowia.Lekarz dyżurny – inny niż po południu – wyjaśnił, że pa-cjent ma amnezję wsteczną, że to się często zdarza, ale żemoże ona jeszcze ustąpić.Nie będzie to raczej rzutowałona jego sprawność umysłową i fizyczną w przyszłości.Otę-pienie jest wynikiem zastosowanych leków.Teraz jest po-trzebny wypoczynek i jeśli nawet stan pacjenta jutro sięwyraźnie poprawi, na co liczą, to wcześniej niż w środę niezostanie wypisany do domu.A nawet wtedy dostanie kilkadni zwolnienia na rekonwalescencję.W domu byli po dziewiątej i biorąc pod uwagę krótką nocoraz wyczerpujący, długi dzień, należało iść spać.Jako żełazienka z wejściem od holu, z której normalnie korzystała,została udostępniona projektantom, czekała, aż mister Hi-samatsu zwolni tę nową.W międzyczasie przebrała się,546 ⁄547#Infover WM rcgct0jiooeotg0o0vhwbd00oj21r6uqt2vf8m6i#zlustrowała dom, sprawdziła drzwi, opuściła rolety, upewniła się, że japońscy podopieczni – bo za takich ich prawieuważała – dostali kolację i prowiant na jutrzejsze śniadaniei życzyła im dobrej nocy.Gdy umyła się wreszcie i weszłado łóżka, zasnęła, ledwie przykryła się kocem.Chodziła po pogorzelisku i szukała czegoś bardzo waż-nego.Po całym placu walały się segregatory.Niektóre byłynadpalone, inne zalane wodą, i gdy je podnosiła, chcącsprawdzić, czy to ten, którego właśnie szuka, rozmiękłei wyblakłe rozpadały się jej w rękach lub kruszyły i opada-ły w obłoku szarego, beztreściwego popiołu.Były ich setki.Brała do rąk jeden po drugim; śpieszyła się, bojąc, że niezdąży znaleźć tego właściwego.Wreszcie podniosła taki,który był cały.Otworzyła go i właśnie zaczęła akomodowaćwzrok na nienaturalnie rozmazujących się literach, cyfrachi pieczątkach, gdy niedaleko zabrzmiał charakterystycznygłos kapitana. – Taaak, Szlinowa… Macie to.Ale nie myślcie, że coś tamwyczytacie…Nie potrafiła zobaczyć rysów jego twarzy, ale znakomi-cie widziała w rękach mężczyzny pistolet.Uciekając, biegłado domu, do azylu, zastanawiając się, gdzie ma klucze, czyzdąży otworzyć sobie drzwi i schronić się, nim jej dopad-nie.Naszła ją niedorzeczna myśl, że Gospodin kazałby jejbiec elastycznym, pięknym krokiem, ale nie umie, bo pięk-nych biegów nie ćwiczyła.Spróbowała jednak uginać sięw biodrach, podskakiwać sprężyście – i zadziałało! Sadziłasusy jak w siedmiomilowych butach.Dopadłszy drzwi, sięg-nęła do kieszeni po klucze.Nie było kieszeni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •