[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pytanie brzmi: jaką władzę mam nad wami, stojąc tu z bronią w ręku? Do czego mogę was zmusić?Nagłym szarpnięciem przesunął de Croytora w bok i patrzył, jak ten ciężko opada na kanapę.Była ona solidnie wykonana, gdyż nie załamała się pod nagłym a solidnym obciążeniem.Wielki książę spojrzał na niego z wściekłością, lecz na Bowmanie nie wywarło to żadnego wrażenia.- Patrząc na ciebie, aż trudno uwierzyć, że jesteś najinteligentniejszy z całej tej bandy - ciągnął Bowman, spoglądając na księcia.- Nie mówię naturalnie o wielkiej inteligencji.Jestem uzbrojony i broń trzymam w ręku.W tym pomieszczeniu znajdują się jeszcze co najmniej cztery osoby wyposażone w pistolety, a choć mają je schowane, to wyjęcie nie potrwa długo.Jeśli dojdzie do strzelaniny, to mam raczej minimalne szanse, by zastrzelić was wszystkich, zanim któryś mnie trafi.Prawdopodobnie zdąży to zrobić dwóch z was.Nie jestem zawodowym rewolwerowcem.W dodatku tutaj znajduje się osiem niewinnych osób, dziewięć licząc mnie, a strzelanina w takim zamkniętym pomieszczeniu może oznaczać rany, a może i śmierć kilku z nich.Nie chcę tego, tak jak i sam wolałbym nie zarobić kuli.- Przejdź może łaskawie do rzeczy - warknął wielki książę.- Przecież to proste.Nie mogę od was wymagać zbyt wielkich ustępstw, jeśli chcemy uniknąć strzelaniny.A chcemy, prawda? Jeśli na przykład zażądam, żebyście oddali broń cicho i spokojnie wiedząc, że oczekują was długoletnie wyroki więzienia, jeśli nie kara śmierci za morderstwo, to czy tak postąpicie? Nie wierzę w to.Jeśli powiem, że pozwolę wam odejść, ale naukowcy i ich rodziny zostają, to czy się na to zgodzicie? Wątpię.Byli przecież świadkami waszych przestępstw, co automatycznie zrobi z was osoby poszukiwane w całej Europie Zachodniej, a na wschodzie będziecie mieli szczęście, jeśli skończycie w obozie na Syberii.Komuniści nie będą mieli litości dla porywaczy ich najlepszych naukowców.Krótko mówiąc, nigdzie w Europie nie moglibyście się pokazać.Pozostaje “Canton" i droga do Chin.Osobiście wątpię, czy życie w Chinach spodoba się wam tak bardzo, jak podoba się Chińczykom.Nie chce mi się wierzyć, że zaryzykujecie życie, by nie pozwolić na odejście moje i tych dwóch dziewcząt.To przecież tylko głupiutkie romantyczne turystki, które myślały, że się trochę zabawią.Przyznaję, że mógłbym wam zaszkodzić, ale niewiele bym osiągnął.Cóż znaczy moje słowo przeciwko waszemu.Nie mam nawet cienia dowodu, żeby was oskarżyć o morderstwo w jaskini.Naukowcy z rodzinami, czyli żywe dowody, będą w połowie drogi do Chin, zanim zdołam cokolwiek zrobić.No więc?- Wcale rozsądne myślenie - przyznał z ociąganiem książę.- Gdybyś próbował uciec lub uwolnić naukowców i ich rodziny, nie wyszedłbyś stąd żywy.Ty i te dwie idiotki to inna sprawa.Nie chcę ryzykować życia naukowców czy moich ludzi.- Albo i twojego - dodał Bowman.- Ta możliwość nie uszła mojej uwagi.- A ty jesteś gwarancją numer jeden naszego bezpieczeństwa - uśmiechnął się Bowman.- Tak też myślałem - de Croytor wstał z widocznym ociąganiem.- Nie podoba mi się to - oznajmił zdecydowanie Czerda.-- Co jeśli.- Chcesz jako pierwszy przenieść się w zaświaty? - spytał zmęczonym tonem książę.- Zostaw myślenie mnie.Czerda najwyraźniej miał na ten temat własne zdanie, ale posłusznie zamilkł.Na znak Bowmana obie dziewczyny opuściły kabinę, przeszły przez pokład i trap.Gdy znalazły się na molo, Bowman ruszył za nimi.Szedł tyłem, trzymając pistolet wymierzony w brzuch de Croytora.Przed trapem polecił dziewczętom:- Ukryjcie się!Odczekał dziesięć sekund, a następnie polecił de Croytorowi: - Odwróć się!Ten posłusznie wykonał polecenie.Bowman popchnął go silnie na pokład, a sam zbiegł na dół i padł plackiem na ziemię.Bał się, że któryś z Cyganów nie wytrzyma i sięgnie po broń.Nikt jednak nie strzelał, nikt nawet ich nie gonił.Bowman podniósł głowę i usłyszał warkot silników.Motorówka była już dwadzieścia metrów od pomostu i nadal przyspieszała.Czym prędzej wstał i podbiegł do rolls-royce'a, a Cecile i Lila za nim.Carita spojrzała na nich zaskoczona.- Wysiadaj! - polecił jej Bowman.Zanim zdołała zaprotestować, gwałtownie otworzył drzwi i wysadził ją z samochodu.Sekundę potem sam siedział za kierownicą.- Czekaj! - ocknęła się Cecile.- Zaczekaj! Jedziemy z.- Nie tym razem - sprzeciwił się Bowman i niespodziewanie wyrwał jej torebkę dodając, zanim zdążyła otworzyć usta.- Idź do miasta.Zadzwoń na policję w Saintes-Maries, powiedz im, że w zielono-białym cygańskim wozie jest ranna.Wóz parkuje o półtora kilometra na północ od miasta.I niech się lepiej pospieszą, bo trzeba ją jak najszybciej umieścić w szpitalu.Nie przedstawiaj się, nie mów im nic więcej, po prostu odłóż słuchawkę.-- Spojrzał na Lilę i Caritę: - One dwie wystarczą na początek.- Do czego? - zdziwiła się Cecile.- Na druhny.Droga pomiędzy Aigues-Mortes a Le Grau-du-Roi ma ledwie parę kilometrów długości i przez większą część biegnie równolegle do kanału, oddalona od niego zaledwie około metra.Jedyną granicą, o ile to można tak szumnie nazwać, były wysokie zaro§la.Przez nie właśnie Bowman dostrzegł motorówkę, znajdującą się jakieś sto metrów przed nim.Płynęła z niedozwoloną szybkością, rozpryskując wysoko wodę.Rufa była głęboko zanurzona w wodzie, a dziób mocno zadarty do góry.Fala, wywołana poruszaniem się łodzi, kołysała wodą kanału, omywając wysoko oba jego brzegi.Za sterem stał Searl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]