[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Był to jedyny tak strategicznie zaparkowany pojazd.W razie potrzebymógł być natychmiast użyty, na przykład do pościgu.Bowman postanowił wykorzystać sytuację.Schylony nisko, podbiegł do samochodu, dbając, by cały czas zasłaniał go przed wzrokiem Cyganów.Przykucnął przy masce i wymacał wentyl powietrza przedniego koła.Odkręcił nakrętkę i wsunął do środka zapałkę owiniętą chusteczką, aby stłumić syk uciekającego powietrza.W ciągu kilkunastu sekund spuścił powietrze tak dokładnie, że wóz oparł się obręczą o wewnętrzną stronę opony.Miał nadzieję, że ani Czerda, ani jego towarzysze nie przyglądali się nachalnie dżipowi i żaden z nich nie zauważył dziwnego obniżenia ,się części pojazdu o mniej więcej siedem centymetrów.Na szczęście Cyganie mieli inne zmartwienia.- Coś jest nie tak - stwierdził Czerda.- Coś się nie udało.Wiecie , że nigdy się nie mylę w tych sprawach.- Ferenc, Koscis i Hoval potrafią zadbać o własną skórę - odezwał się Maca.- Ten cały Bowman może po prostu ma niezły charakter w nogach.- Nie!Bowman zaryzykował i wyjrzał spoza dżipa.Zobaczył, że Czerda wstał.- Za długo ich nie ma.I to o wiele za długo.Chodźcie, musimy ich poszukać.Cyganie podnieśli się z wyraźną niechęcią, ale nagle wszyscy trzej znieruchomieli nasłuchując.Bowman pierwszy rozpoznał dźwięk, który zwrócił ich uwagę; był to tupot nóg dochodzący od strony patio przy basenie.Na szczycie schodów pojawił się Ferenc.Zbiegł po nich, przeskakując po kilka stopni, i pognał ku oczekującym.Poruszał się z trudem potykając się i zataczając.Jego świszczący oddech, twarz spływająca potem, a także pistolet, który nadal ściskał w dłoni, świadczyły, że był u kresu wytrzymałości fizycznej i psychicznej.- Nie żyją, ojcze! - zachrypiał, z trudem łapiąc powietrze.- Koscis i Hoval nie żyją!- Co ty bredzisz, na litość boską? - zaniepokoił się Czerda.- Są martwi! Mówię ci, że nie żyją! Znalazłem Koscisa, miał skręcony kark i połamane chyba wszystkie kości.Bóg jedyny wie, gdzie leży Hoval.Czerda złapał syna za klapy i potrząsnął nim gwałtownie.- Gadaj z sensem! Kto ich zabił?- Ten cały Bowman.- On?.On zabił.A co z Bowmanem? - Uciekł.- Uciekł?! Ty kretynie! Jeśli Bowmanowi uda się uciec, to Gaiuse Strome zabije nas wszystkich.Piorunem, pokój Bowmana!- I tej dziewczyny - zachrypiał Ferenc.-~-- Jakiej dziewczyny? - zdziwił się Czerda.- Aaa, tej czarnej? Ferenc przytaknął, łapiąc kolejny haust powietrza i dodał:-- Ukryła go.wcześniej.- I tej dziewczyny - zawyrokował Czerda.-- Biegiem!Cała czwórka pognała ku patio, a Bowman z mściwą satysfakcją dopadł drugiego przedniego koła.Ponieważ tym razem nie musiał się kryć i obawiać, że ktoś usłyszy syk powietrza, po prostu odkręcił wentyl i wyrzucił w mrok.Następnie, nadal schylony, przebiegł przez podjazd i wpadł na parking.Nagle pojawiła się niespodziewana komplikacja.Cecile powiedziała, że to niebieski peugeot.Świetnie.Trudno nie rozpoznać niebieskiego peugeota, ale w ciągu dnia.Teraz była noc, a światło księżyca ledwie przebijało się przez gęsty wiklinowy dach, ocieniający parkujące wozy.W nocy wszystkie koty są czarne, a samochody irytująco podobne.Bez problemu można odróżnić rolls royce'a od mini morrisa, ale w obecnej dobie unifikacji większość samochodów ma podobne kształty i rozmiary.Bowman stwierdził to właśnie z przerażeniem.Biegał od jednego auta do drugiego i przyglądał im się z bliska, lecz bez rezultatu.Nagle doszły do niego stłumione głosy, w których było słychać wściekłość i zaniepokojenie.Czym prędzej podbiegł do wejścia na parking.Koło wozu Czerdy zobaczył czterech Cyganów, którzy musieli przed chwilą odkryć, że ptaszki im wyfrunęły.Gestykulowali żywo i spierali się o coś zawzięcie.Najwyraźniej była to narada wojenna, która miała zdecydować, co dalej.Bowman nie zazdrościł im, bo na ich miejscu także nie miałby pojęcia, co zrobić.Nagle kątem oka dostrzegł coś, co nawet w bladej poświacie księżyca było feerią barw.Owo zjawisko znajdowało się na tarasie i było nader okazałe.Gdy się mu przyjrzał, stwierdził, że jest to pasiasta, dwuczę§ciowa piżama kryjąca de Croytora, który przechylony przez balustradę obserwował podjazd z nieprzeniknionym wyrazem twarzy.Równie dobrze mogło to być średnie zainteresowanie, lekkie obrzydzenie albo jeszcze coś innego.Interpretację utrudniało duże czerwone jabłko zasłaniające część twarzy księcia.Jedno nie ulegało wątpliwości - nie wyrażała jakichkolwiek gwałtownych uczuć.Bowman zostawił wielkiego księcia w spokoju i wrócił na parking.Dwa razy sprawdził rejon, o którym mówiła Cecile, i nie znalazł jej samochodu.Przeszedłwięc na zachodnią część parkingu i rzeczywiście - czwarty w pierwszym rzędzie stał peugeot, który dał się otworzyć.W§liznął się za kierownicę, delikatnie zamknął drzwi i włożył kluczyk w stacyjkę.Kobiety! - pomyślał z pretensją, ale nie miał teraz czasu zastanawiać się na ten temat.Były pilniejsze sprawy.Wszystkie czynności starał się wykonywać bezszelestnie, choć wydawało się nieprawdopodobne, by zawzięcie dyskutujący Cyganie mogli go usłyszeć.Zwolnił ręczny hamulec, po czym wrzucił pierwszy bieg.Następnie równocześnie przekręcił kluczyk, włączył światła i nacisnął na gaz.Peugeot wyskoczył do przodu z piskiem opon.Bowman skręcił gwałtownie w lewo i skierował się ku bramie w żywopłocie.W blasku lamp dostrzegł, że Cyganie rzucili się w stronę wyjazdu z parkingu.Czerda coś krzyczał, ale poprzez ryk silnika nie sposób było nic usłyszeć, jednak sądząc z gestykulacji, kazał swoim ludziom zatrzymać samochód.Bowman jednak nie był w stanie sobie wyobrazić, jak mieliby to zrobić.Mijając bramę, dostrzegł, iż tylko Ferenc posiada broń palną i że chce jej użyć.Stał w świetle reflektorów i mierzył w przednią szybę.Bowman nie miał wyjścia - skierował samochód prosto na niego.Na twarzy Cygana odmalowało się przerażenie.Natychmiast stracił zainteresowanie pistoletem i zajął się ratowaniem własnej skóry.Desperacko rzucił się w lewo i prawie mu się udało.Ale nie do końca - błotnik peugeota trafił go w udo i Ferenc zniknął jak za podmuchem wiatru, tylko pistolet metalicznie błysnął w świetle reflektorów.Czerda i pozostali zdążyli prysnąć na boki, toteż już bez żadnych przeszkód Bowman wyjechał na drogę i z rykiem silnika pomknął w dół.Ciekaw był, co na to wiellci książę.Być może, pomyślał, nawet nie przerwał jedzenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]