[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Już w 1937 roku w Poroninie Władimir Iljicz Lenin pisał w Nowej erotycznej polityce władzy radzieckiej: „Maszyna społeczna musi być smarowana miłością, inaczej trzeba by ją smarować krwią!” Stalin wybrał to drugie.Lecz my, komuniści polscy trzeciego tysiąclecia, dziś jeszcze zrzeszeni w AWSL, jutro w PZPEr, Polskiej Zjednoczonej Partii Erotycznej, będziemy Prometeuszem nowej ery: ukradniemy Bogu tak zazdrośnie strzeżony płomień miłości i zaniesiemy go pod strzechy, rozpalimy w sercu każdego Polaka.Tysiącdwustumetrowa pochodnia masztu już czeka, by zapłonąć promieniami M na cały kraj.Mam tu aktualną prognozę wyborczą.Dziś poparcie społeczne dla Akcji Wyborczej Socjaldemokracji Ludowej wynosi 2%.Wdzięczny tej wiernej garstce za nie gasnącą mimo wszystko wiarę w nas, chcę tu i teraz uroczyście złożyć przyrzeczenie, które za kilka minut spełni się: Nigdy jeszcze tak wielu nie będzie zawdzięczało tak wiele tak nielicznym.Panie inżynierze Kocoń, nie mogę podnieść tego dekla.Kocoń siedzący w pierwszym rzędzie ocknął się i szybko podszedł do konsolety kontrolnej nadajnika, za którą stał prezydent.W burzy oklasków, która nastąpiła po przemówieniu, Kwaśniewski ledwie słyszał głos inżyniera: -.ekiel zabezpieczenia.przekręcić klucz elektromagnetyczny.z boku.i te cztery.ciski po kolei.Prezydent podniósł rękę.Oklaski powoli zamilkły.- Proszę państwa.moi drodzy, sursum corda.- prezydent był wyraźnie wzruszony.- W górę serca! Załóżmy na szyję otrzymane przed wejściem na tę salę serduszka M-wzmacniaczy.Kiedy już na szyi każdego ze zgromadzonych znalazł się złoty łańcuszek z małym serduszkiem, prezydent Trzeciej Rzeczypospolitej Aleksander Kwaśniewski palcem wskazującym prawej dłoni wcisnął po kolei cztery przyciski wskazane przez głównego konstruktora nadajnika, inżyniera Mirosława Koconia.Cztery zielone lampki kontrolne zapaliły się.To zielone światło dla Polski miało rozświetlać drogę jej rozwoju przez wiele lat.Była godzina 12.05, 30 kwietnia 2004 roku.7.Cywilizacja miłościRomuald Kiciak wrócił do domu późno, gdzieś kilkanaście minut przed południem.Całą drogę powrotną już był wkurwiony, ale kiedy trzeci raz przydzwonił szczęką w schody, wspinając się na drugie piętro stojącej przy ulicy Marii Kazimiery odrapanej czynszowej kamienicy, wtedy był już wkurwiony naprawdę.Romuald Kiciak nie wypił dużo, bo co to jest litr nadprzewodniaka na trzy ryje.Ale albo nadprzewodniak (płyn chłodzący do nadprzewodzących stabilizatorów w turbolocie) był „z cytrynką” (z kwasem azotowym, który w wypadku jakiejś nieszczelności nadprzewodzącego pierścienia głównego może się dostać do obiegu chłodzącego), albo wydarzenia ostatniej nocy zbyt nadszarpnęły wrażliwą psychikę Romualda i pijąc, już był osłabiony.Ogrodnik w każdym bądź razie przysięgał się, że turbolot, z którego wydoił litra na jakimś parkingu, był na oko zupełnie nowiutki, więc i nadprzewodniak musi być czysty.Ale w takim razie, zastanawiał się Kiciak, po czym taka upierdliwa zgaga.O właśnie, ta zgaga, to kolejny powód, dla którego Romuald zdecydował się zakatrupić dzisiaj „tę sukę”, znaczy żonę - Julię Kiciak.Inny powód, dlaczego dzisiaj - no bo akurat tej w nocy nie udał się włam do supermarketu, włączył się wyjęć.I tak dobrze, że z Cynglem i Ogrodnikiem zdążyli emigrować, zanim wyskoczyła ochrona.Kiciak oglądał telewizor i wiedział, że stres czyli nie rozładowane wkurwienie może być przyczyną wielu poważnych chorób, a nawet zawału serca.Z dwojga złego - swojej śmierci na zawał lub śmierci żony swej, Julii Kiciak, zdecydowanie opowiadał się za drugim rozwiązaniem.Zwłaszcza, że suka zasłużyła.Przez kogo garował za znęcanie się.Przecież w szpitalu nikt jej nie zmuszał, żeby składała zeznania.Na szczęście Romuald poradził sobie i obecnie był na chorobowej przepustce po ciężkiej operacji żołądka.Nie było przyjemnie połykać przemyconą przez klawisza błystkę na szczupaka zakończoną potrójną kotwiczką
[ Pobierz całość w formacie PDF ]