[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Najbliższy wyszynk znajdował siępięćdziesiąt kroków dalej, dzięki czemu gwar i hałas tak bardzo nie dokuczały mieszkańcom.Hirszzamierzał skręcić do bocznej furty, gdy jego uwagę przykuł wielki, korpulentny mężczyzna.Nosiłczarny żupan obszyty srebrną nicią.Człowiek ten nie wyglądał na rzemieślnika czy kupca,bynajmniej nie z powodu ubioru, bo mieszczanie chętnie nosili żupany.To raczej instynktpodpowiadał porucznikowi, że ów człowiek para się ciężką profesją.Cała jego postawa, hardośćoblicza, zimne oczy wskazywały na charakternika.Nieznajomy stał w bramie wiodącej do najbliższej piwiarni.Z rękami skrzyżowanymi naszerokiej piersi wpatrywał się w okna kamienicy Katarzyny Tarskiej.Hirsz przez chwilę obserwował mężczyznę.Ten jakby wyczuł, że jest śledzony.Leniwieprzeniósł wzrok na róg ulicy, gdzie przystanął porucznik, a potem obrócił się na pięcie i wszedł dolokalu.Hirsz odczekał chwilę, czy tamten nie pojawi się ponownie.Nic takiego się nie wydarzyło.Pokilku pacierzach porucznik zrezygnował, skręcił za róg i przeszedł na zaplecze kamienicy.Wyjął klucz i otworzył furtę w ogrodzeniu.Przeciął podwórze ze studnią i stanął u tylnych drzwido kamienicy.Były zawarte.Załomotał kilkakroć pięścią w drewno.Po chwili usłyszał pospiesznekroki i trzask rygli.W progu stanęła Urszula, pokojówka Katarzyny Tarskiej.Przelotne spojrzenie przemknęło po jego obliczu, zanim długie rzęsy zakryły czerń oczu.- Jaśnie pani nie ma, panie poruczniku.Hirsz skrzywił się, nieco zawiedziony.Ostatnimi czasy młodą wdówkę ciężko było zastać wdomu.- Nie szkodzi, zaczekam - odparł.- Daj mi tylko wina i coś na ząb.- Zaprowadzę cię, panie, do alkowy pani, potem przyniosę jadło.Skinął głową.Wprowadziła go po schodach na piętro.Idąc tuż za dziewką, miał doskonałą okazję podziwiaćjej wąską talię, kołyszące się hipnotycznie biodra i zgrabne łydki.Dziewczyna zostawiła go w komnacie, a sama zeszła do kuchni.Joachim rozejrzał się poalkowie.Choć nie był tu od miesiąca, niewiele się zmieniło.Na podłodze leżał gruby tureckikobierzec, pośrodku stał stół, krzesła i wyściełany atłasem fotel.Dwa olbrzymie kufry, hebanowakomoda i łóżko z baldachimem dopełniały całości.Hirsz zdjął buty, przy okazji sprawdzając, czysztylet umocowany za wysoką cholewą gładko wychodzi z pochwy.Następnie wyciągnął się wmiękkiej pościeli.Po kilkunastu pacierzach rozległo się pukanie do drzwi.Do komnaty wsunęła się Urszula, niosącna tacy dzban wina i pieczonego kapłona.Hirsz podniósł się z poduszek i zasiadł nad potrawą.Porucznik zauważył, że zapinki przy dekolcie sukni służącej są rozpięte.Gdy pochyliła się nadstołem, krągłe piersi lekko zafalowały.Hirsz nalał sobie kubek wina i spróbował maleńki łyczek.Miało odrobinę cierpki smak, leczmimo to było wyborne.Zadowolony, osuszył naczynie do dna.- Przygotuj mi kąpiel.Cały dzień spędziłem w siodle.- Zaraz będzie.Woda już jest gotowa.Pani lubi obmyć się po przyjściu do domu.Wystarczytylko napalić pod balią.- Zuch dziewczyna.- Porucznik posłał jej uśmiech.Urszula skromnie spuściła oczy, dygnęła i zamknęła za sobą drzwi.Joachim bez zwłoki rzucił się na kapłona.Gdy na talerzu zostały jeno ogryzione kosteczki,rozparł się na krześle i poluzował pasa.Niedługi czas potem znów pojawiła się Urszula.- Kąpiel gotowa, panie - oznajmiła słodkim tonem.Porucznik wstał ciężko od stołu i zszedł na parter, do pomieszczenia łaziebnego.Niewielkaizdebka wyglądała czysto i schludnie.Centralne miejsce zajmowała głęboka balia.Tuż obok, wzasięgu wyciągniętej ręki, ustawiono stolik.Okna były zamurowane, jednakże lampy zawieszone nakandelabrze dawały dość światła.Dziewka wyszła, zostawiając Joachima samego.Porucznik zrzucił ubranie, wszedł do balii i powoli zanurzył się w gorącej wodzie.Czuł miłepieczenie na skórze i już po chwili zapadł w półsen.Myśli w jego głowie krążyły ospale wokółKatarzyny.Poczuł, jak jego męskość twardnieje.- Wielmożny panie.- usłyszał dzwięczny głos za plecami.Odwrócił się i spojrzał na Urszulę stojącą w drzwiach.Widać nie usłyszał pukania.Na pełnych wargach dziewczyny rozkwitł zachęcający uśmiech.W ciemnych oczach migotałyogniki.- Przyniosłam wino - wyjaśniła, unosząc lekko tacę z butelką i pucharem.Hirsz zmarszczył brwi.Z pewnością nie prosił o napitek.Niemniej musiał przyznać, że dziewkawykazała się przednim pomysłem.- Doskonale.Postaw tu - wskazał na stolik.Podeszła do balii, kołysząc biodrami.Odstawiłatacę, a następnie obróciła się twarzą do Hirsza.Patrzyła śmiało, oparta wyprostowanymi rękami obrzeg balii, wygięta nieco w tył.Suknia z cienkiego materiału przylgnęła do jej płaskiego brzucha ilędzwi.- Czy mogę jeszcze w czymś pomóc, panie? Joachim zawahał się, trzymany na wodzy przezostatki rozsądku.Przyszedł tu przecież dla Katarzyny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]