Home HomeSimak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (2)Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756Moorcock Michael Zeglarz Morz Sagi o Elryku Tom III (SCAN dalMoorcock Michael Sniace miast Sagi o Elryku Tom IV (SCAN dalMoorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dalMcCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d[2]Erikson Steven Bramy Domu UmarlychConan Doyle A. Przygody Sherlocka HolmesaLudlum Robert Tozsamosc Bourne'a (SCAN dal 90Freedom Long Max Wiedza tajemna w praktyce
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oknapcv.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Mike pomalował drzwi w kolorze indygo.Reszta wymarzo­nego domku wtapia się w tło lasu, gdyż ściany zbudowane są z desek, które mój starszy syn kupił w tartaku, a spadzisty dach pokrywają szare, omszałozielone dachówki.Mike wysuwa się naprzód i wyciąga klucz ukryty pod okapem.Przypuszczalnie to ja schowałem go tam, gdy byłem tu ostatni raz pod koniec sierpnia.Mike przykuca i wsuwa klucz do kłódki.Kiedyś wygiął dwa skoble z wielkich gwoździ, wbił jeden w ościeżnicę, a drugi w brzeg odrzwi.Na skoblach zahacza kłódkę, by nikt nie wtargnął do jego samotni i nie zakłócił mu spokoju.Ta wielka kłódka istotnie chroni domek przed intruzami, ale zarazem daje sygnał potencjalnemu wła­mywaczowi, że właściciel nie gości tu zbyt często.Niemniej jednak, kiedy weszliśmy do środka, okazało się, że na stole leży kawałek papieru, którego, dałbym za to głowę pod topór, nie zostawiłem, opuszczając ostatnim razem chatkę Mike'a.Na blacie stołu, który Mike zrobił z surowych desek zakupio­nych w tym samym tartaku, co drewno na ściany, widnieją wygrawerowane imiona tutejszych dzieciaków, wraz z podpi­sami, pozdrowieniami i datami.Mike ogląda wystrugane no­żem litery i uśmiecha się, więc domyślam się, że powiedział kilku swoim wiejskim przyjaciołom, gdzie chowa klucz.Je­stem rad, że ktoś korzysta z tego domku.Jakie to cudowne schronienie dla kochanków szukających spokoju i ciszy.Uszczęśliwiona Maggie przekracza próg domku.Powoli obraca głowę, lustrując małą kuchnię w narożniku, naczynia wiszące na ścianie, spiżarkę, pryczę obok kominka z nie obrobionego kamienia.W środku załatany dach wygląda jak drewniana pajęczyna.By przystosować wnętrze do pobytu w zimie, należałoby uszczelnić ściany i dach watą szklaną albo pianką styropianową.Jednak to nie jest siedziba na zimę, lecz jedynie wspaniały domek letni.Na podłodze leży dywan.Mike pozostawił zrolowany dywan przy ścianie, ale gdy byłem tutaj w sierpniu, zobaczyłem, że jest strasznie zawilgocony, toteż rozłożyłem go, by przesechł.Maggie spogląda na dach, w którym Mike wstawił okienka wyjęte z naszego starego volkswagena.Tym „vw” ona i George jeździli, kiedy byli na studiach.Ten stary gruchot w zasadzie stanowił ich maleńki dom na kółkach.- Spójrz, Mike! Tu jest naprawdę wspaniale.Gdybym miała taki domek, zaszyłabym się tu, z dala od zgiełku i wiel­kiego świata.To prawdziwy dom Franky'ego Furbo.Franky Furbo jest postacią z książki.To sprytny lisek, lis-mutant, mądrzejszy od każdego człowieka.Przez ponad dwadzieścia lat zabawiałem rano nasze dzieci, opowiadając im przeróżne historyjki o tym lisim spryciarzu.Nie pomyślałem o tym wcześniej, ale opowieści o Frankym Furbo wiążą się z tym leśnym uroczyskiem i ukrytą wśród drzew chatynką, gdzie wszystko jest małe, proste, praktyczne.Jedyna różnica jest w tym, że dom Franky'ego Furbo był zbudowany na drzewie.Staram się wyczyścić palenisko- Loretta znalazła w naroż­niku miotłę i zaczyna zamiatać.Ben i ja wymietliśmy dywan w sierpniu, być może nieznani goście zrobili to samo, ale dzisiaj całą podłogę pokrywa miękka warstwa listowia, drobnych kamyczków i ziemi.Ben przynosi cienkie gałązki i kawałeczki kory na rozpałkę.Podaje mi również stare gazety, które przyniósł z młyna, i zapałki.Trudno będzie rozpalić ogień w wilgotnym, wyziębionym kominku.Kiedy już włożyłem na palenisko dosyć papieru i suchych wiórków, ustawiłem małe patyczki w kształcie indiańskiego namiotu tipi.Jeśli uda mi się rozniecić ogień, dołożę większe kawałki drewna.Maggie i Nicole siedzą przy stole, kuląc się z zimna.Nagły przeskok - wprost ze słonecznej Kalifornii do mrocznego wilgotnego lasu w samym środku zimy - stanowi szok dla ich organizmów.Mam nadzieję, że uda mi się roznie­cić ogień.Wiem, że na początku będzie okropnie dymiło, ale potem, gdy przewód kominowy rozgrzeje się, dym się roz­proszy.Zawsze tak się dzieje.Zapalam zapałkę.Skrawki papieru tlą się wątłym płomycz­kiem.Stopniowo papier zajmuje się ogniem, skręcając się i rozpłomieniając wśród suchutkich gałązek.Tymczasem wy­miatam resztę popiołu szczotką, którą wręczył mi Ben.Obaj lubimy rozniecać ogień, więc im trudniej go rozpalić, tym więcej mamy uciechy.Zawsze chcielibyśmy rozpalić ogień jedną zapałką.Kłęby dymu i gęstej pary, która unosi się z mokrego drewna, wypełniają izbę.Krztusimy się, ale jakoś wytrzymujemy.Jednak dym snuje się w izbie, nie przechodząc przez przewód kominowy, który trudno będzie rozgrzać.Dmu­chając, rozniecamy mały ogienek.Zużywam cały zapas su­chych trzasek i papieru, próbując podsycić płomienie i roz­grzać palenisko.Ben klęczy obok, dmuchając w nikły ogienek, ile sił w płu­cach.Słyszę, jak dziewczęta zaczynają kaszleć.Lor przestała zamiatać i stoi przy drzwiach, by odetchnąć świeżym po­wietrzem, które przedostaje się przez szczeliny pomiędzy deskami.Całą izbę wypełnia gryzący dym.Odwracam się.- Czemu nie wybierzecie się z mamą na szczyt wzgórza, zanim nie uda się nam przewentylować komina? Za kilka minut ogień powinien palić się jasno.Lor uchyla nogą drzwi.- Chodźmy, dziewczęta! Z wierzchołka spływa prześliczny strumyk.Pokażę wam, gdzie Mike płukał piasek w poszukiwa­niu złota.Tymczasem Mike wyszedł, zabierając piłę, by przepiłować grubsze kłody na polana.W pobliżu leśnej chatki leży kilka drzew, które ściął Mike, by światło mogło dotrzeć do jego zacienionego ustronia.Po dwóch latach zwalone drzewa po­winny być już suche.Będzie wspaniale, jeśli uda się nam rozpłomienić ledwie tlące się zarzewie.Dokładamy suchych liści i trawy, które Ben znajduje za kominkiem, i ogienek ożywia się, nabiera iście pło­mienistej werwy, co sprawia, że przewód kominowy ogrzewa się i w kominie jest wreszcie cug.Dym zaczyna uchodzić w górę.Zwolna znikają też wypełniające izbę niebieskie smugi.Dokła­dam jeszcze trochę suchych gałązek nie grubszych od palca.Jeśli uda się nam utrzymać ogień jeszcze przez chwilę, zajmą się zaraz żywym płomieniem.Mike wnosi do izby wielkie narę­cze drewna i upuszcza polana na podłogę przed kominkiem.- Hej, wszystko wskazuje na to, że udało się wam wreszcie rozpalić ogień.Jeśli te wielkie polana zajmą się płomieniem, ogrzejemy się raz-dwa!Kiedy dokładamy po chwili grubszych gałęzi, ogień przyga­sa na minutę lub dwie, lecz potem buzuje ze zdwojoną siłą.Układamy pośrodku grubsze polano.Wysyłam Bena, by przy­prowadził Lor i dziewczęta.Mike wypakowuje lunch.Wyjmuje talerze z szafki, którą sam zbudował, by zabezpieczyć żywność przed szczurami i innymi szkodnikami.On i Genevieve przemieszkali tutaj dwa lata temu prawie całe lato.Genevieve jest prawdziwą gos­podynią i zmusiła Mike'a do zainstalowania w tej samotni urządzeń ułatwiających życie, co jemu samemu nie przyszłoby na myśl.Ogień buzuje jasnym płomieniem.Nie jestem pewien, czy to tylko złudzenie, ale wydaje mi się, że w domku jest już cieplej.Zdejmuję szalik i rękawiczki.Na zewnątrz zrywa się wiatr, toteż w osłoniętej przed wichurą izbie wydaje się coraz przytulniej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •