[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tebulot poprawił chwyt i wystrzelił w każdy z nich krótki, zabójczy strumień energii.Rozległo się skwierczenie palonych ciał i nie milknący wrzask.Tylko jedno z mackowatych stworzeń zdołało umknąć, kuśtykając jak zdeformowana, okaleczona ośmiornica ku cieniom w kącie dziedzińca.Kasyx odbijał strzały, unosząc rękę na wysokość oczu.Wytwarzało to energetyczny ekran.Strzały traciły w nim spójną strukturę atomową i znikały z trzaskiem wyładowań.Kosztowało go to jednak zbyt wiele energii, skorzystał więc z tego, że Samena wypuściła następny rój grotów, i uciekł do tunelu, którym wyszli z budynku.Już będąc w nim obrócił się i spojrzał do tyłu.Tebulot dosięgnął niemal schronienia, przystając co chwilę i wysyłając straszliwe salwy oślepiającej energii w szeregi uczepionych balkonów postaci.Samena biegła dalej, była jednak tak lekka i zwinna, że Kasyxowi nie przyszło do głowy, by mogła mieć jakieś kłopoty z ucieczką.Podwórzec rozbłysnął, zamigotał i zaskrzypiał.Krople deszczu schwytane zostały przez błyskawice, zanim dosięgły ziemi, zupełnie jakby każda dostała swój promień.Tebulot i Samena walczyli teraz jak w klatce ze srebrnych igieł.Zaśmierdziało palonym płótnem, pojawił się znowu ten sam smród, jaki pozostał po trafionej przez Tebulota mackowatej istocie, ta sama woń przypiekanego ślimaka.Na dziedziniec spadły następne strzały.Kolejne płaszcze sfrunęły resztką mocy z balkonów, zwijając się na bruku.Tebulot sprawdzając skalę broni ujrzał, że żarzyła się resztką mocy.Wyczerpał już prawie całą energię, którą dal mu Kasyx przed wniknięciem w sen.Wysłał ku balkonom ostatni błysk, a potem z pochyloną głowa i uniesionymi dla osłony ramionami, pobiegł ku Kasyxowi.Jedna ze strzał przemknęła tuż obok wbijając się w kamienie przy jego stopie.W ostatniej chwili zdołał rzucić się jak bramkarz do tunelu.Wylądował z grzechotem padającej obok broni.- Koniec! - krzyknął bez tchu.Nie mam już mocy.- Trzymaj się.Nic zostało mi jej wicie - powiedział Kasyx.A będę jeszcze potrzebował trochę, by wydostać się z tego snu.Nic chcę jej teraz zużywać.Obaj z lękiem obserwowali Samenę.wymykającą się strzałom w biegu przez dziedziniec.Jej ruchy przypominały skomplikowany taniec, wspaniale skoordynowane reakcje mięśni były szybkie i gwałtowne, lecz zachowywały wdzięk.Nie mogła widzieć strzał, które na nią padały, zmysły miała jednak dość wyczulone, by odbierać delikatne sygnały emocjonalne celujących wrogów, silniejsze w chwili zwalniania kuszy.Wyczuwała też drgania powietrza rozdzieranego pędzącymi z szybkością trzystu mil na godzinę strzałami.Kasyx i Tebulot wpatrywali się przez chwilę jak zahipnotyzowani w Samenę i jej oszałamiający balet.W końcu Kasyx zauważył, że nie wystrzeliwuje już grotów.Tak jak Tebulot, ona również wyczerpała swe zasoby energii.- Sameno! - krzyknął.- Sameno! Musisz uciekać! Spojrzała na niego przelotnie, ze stężałą od wysiłkutwarzą.Widział, jak tym samym spojrzeniem oceniła odległość dzielącą ją od tunelu, wybierając najlepszy sposób ucieczki.- Teraz, Sameno! - ryknął Kasyx.- Teraz!Nagle podwórzec zaczął się gwałtownie zmieniać.Balkony zostały wciągnięte w mur wraz z postaciami w kapturach, niczym zamykające się oczy.Szczyty murów pochyliły się nad ich głowami ku sobie, na koniec połączyły się w sklepiony dach.Grunt zadrżał im pod stopami, podwórzec pogrążył się w ciemności, aż w końcu Kasyx i Tebulot widzieli jedynie biel poruszających się rąk i nóg Sameny, wciąż uporczywie przedzierającej się ku tunelowi.- Sameno! - krzyknął Kasyx.- Jeszcze trochę.Bruk podwórca zaczął się jednak zapadać, falować tak, że Samena musiała w drodze do tunelu wspinać się na wzniesienia.Kamienne kostki zbiły się w miękkie, cieliste fałdy, śliskie od śluzu.Po paru krokach Samena straciła równowagę, upadła na wznak.Kasyx rzucił się naprzód, oglądając mocno już pofałdowany podwórzec.Ale Samena przepadła bez śladu.- Daj mi trochę energii! - krzyknął Tebulot
[ Pobierz całość w formacie PDF ]