[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z tego, co Valder słyszał od swoich gości, te konflikty były zbyt drobne, by uznać je za prawdziwe wojny.“Kapitan”, który w Wielkiej Wojnie awansował tylko do stopnia sierżanta, wierzył, że niewielka grupa doświadczonych ludzi może się okazać rozstrzygającą siłą.Valder podejrzewał, że mógł mieć rację, ale nie interesowało go zostanie jednym z tych ludzi.To właśnie mu powiedział.Podobało mu się życie oberżysty.Lubił słuchać, jak goście opowiadają o podróżach, nadziejach i celach.Lubił odprowadzać do łóżek zmęczonych, karmić głodnych, podawać napoje spragnionym i patrzeć, jak uspokajają się, gdy znikają ich podstawowe problemy.Jako oberżysta nie musiał ryzykować.Nie zarabiał wiele, ale to mu nie przeszkadzało.Nie zabił nikogo od końca wojny, nikt też na poważnie nie próbował zabić jego, nie licząc kilku pijackich gróźb ze strony ludzi, którzy ledwo mogli ustać na nogach, a co dopiero walczyć.Najgorszym problemem, jaki musiał rozstrzygnąć jako oberżysta - kiedy znalazł już godnych zaufania dostawców żywności i napojów - był z rzadka jakiś hałaśliwy pijak.Korzyścią, jaką dostrzegł w rosnącej sławie Valdera z Magicznym Mieczem, był fakt, że awanturnicy, którzy słyszeli o jego reputacji, starali się go unikać.Jako właściciel gospody słuchał tylko siebie.Owszem, przyjmował polecenia od klientów, ale dlatego, że sam tego chciał.To coś zupełnie innego niż wojsko.Owszem, podobało mu się życie oberżysty.Było nieskończenie przyjemniejsze niż życie skrytobójcy czy poszukiwacza przygód.Wolał, kiedy Wirikidor wisiał nad kominkiem, a nie u pasa.Często musiał to powtarzać.Gadatliwy Selmer i goście, którzy słyszeli jego rozmowę z Sadrą i innymi, rozpowszechniali wieści.Valderowi to nie przeszkadzało; sława go bawiła.Podejrzewał, że taka reputacja przyciąga klientów, którzy w innej sytuacji mogliby ominąć Gospodę przy Moście i wybrać inne, nowsze, które wyrosły przy gościńcach.Odrzucał oferty nudne, niebezpieczne i całkiem dziwaczne, prośby o pomoc od arystokratów w jedwabiach i od wygłodniałych dzieci.Te ostatnie odchodziły rozczarowane, ale zawsze nakarmione.Nie chciał ratować księżniczek, zabijać smoków, usuwać tyranów, szukać zagubionych krewnych, wybijać piratów, rabować grobów, walczyć z magami, terroryzować czarownic, usuwać demonów, rozstrzygać konfliktów granicznych i szukać czegokolwiek - od starożytnych magicznych skarbów aż do zaginionych kotów.Kiedy było to możliwe, starał się zaproponować kogoś, kto mógłby go zastąpić.Z niechęcią stwierdzał, że, choć bezpiecznie tkwi w pochwie, Wirikidor wciąż wpływa na jego życie.Nikt chyba nie wierzył w zapewnienia Valdera, że lubi prowadzić gospodę.Wielu pewnie uważało go za tchórza albo oszusta.Kiedy przybył posłaniec od Gora ze Skał i spytał, czy ponownie rozważył jego propozycję, Valder odmówił mu bardzo uprzejmie, tak jak pozostałym.Z ulgą stwierdził, że mężczyzna odjechał spokojnie, wyraźnie przekonany, że Valder jest nieszkodliwym tchórzem.Nikt, nawet Tandellin nie wierzył, że chciał pozostać tylko oberżystą.Taka jednak była prawda.rozdział 23Gospoda przy Moście rozkwitała, a Valder rozkwitał wraz z nią.Zresztą, kiedy minęło początkowe zamieszanie, okazało się, że cały świat radzi sobie całkiem nieźle.W roku 5000 trzech władców Hegemonii Trzech Ethsharów ogłosiło, że ostatni północni maruderzy zostali wyeliminowani, a ostatnie resztki imperium zniszczone.Aby to uczcić, doroczny festiwal, który rozpoczynał rok 5001, trwał siedem dni zamiast tradycyjnych pięciu.Kilku realistów zauważyło, że pozwoliło to poprawić w kalendarzu astrologiczne błędy, wynikające z wojennych zaniedbań; wśród powszechnej radości nikt jednak nie zwracał na to uwagi.Był to rok, kiedy Valder zdobył w końcu szyby do wszystkich okien.W roku 5002 północne terytoria wokół Sardironu nad Wodami odmówiły uznania władzy Hegemonii, kiedy pojawili się tam poborcy podatkowi.Zamiast tego utworzyli grupę baronii pod władzą byłych oficerów armii okupacyjnej, a najwyższa rada spotykała się w samym Sardironie.Triumwirat, świadomy faktu, że mieszkańcy Hegemonii mieli już dosyć wojny, nie zareagował.Krążyła plotka, że Azrad i Gor postanowili czekać i przegłosowali Anarana; mieli nadzieję, że - jak przedtem Małe Królestwa - baronie same rozerwą się na części w wewnętrznych konfliktach, a wtedy wkroczy Hegemonia i ustanowi porządek.Jeśli plotka była prawdziwa, to oczekiwania okazały się płonne.Nie docierały żadne meldunki o wewnętrznych walkach na północy.Zamiast tego gościńcem ciągnęły karawany, a Wielką Rzeką spływały barki, przez co wypełniały się pokoje gościnne Valdera i jego sakiewka.Valder słyszał te wszystkie wieści i plotki od swoich gości, ale nie zwracał na nie uwagi.Był to rok, kiedy uznał, że jego piwniczka jest wreszcie odpowiednio zaopatrzona w trzydzieści rodzajów win, kilkanaście gatunkowi piwa oraz brandy i oushke.Jeden z jego byłych pracowników prowadził teraz browar i regularnie dostarczał mu towar.Spośród pracowników zostali tylko on, Sarai, Tandellin i Parl.W 5005 praktycznie wszyscy weterani osiedlili się na stałe i oferta darmowej ziemi została cofnięta.Niemal wszystkie dawne pola bitew zmieniły się w gospodarstwa, a rozległe trawiaste równiny, rozciągające się od Wielkiej Rzeki aż do zachodniego oceanu, były zaorane i zasiane kukurydzą, żytem, pszenicą lub jęczmieniem.Ethshar ze Skał i Ethshar na Piaskach były teraz prawdziwymi rywalizującymi miastami, chociaż nigdy nie dorównały Ethsharowi Azrada, zwanym teraz Ethsharem Korzennym, gdyż przyprawy stanowiły najbardziej dochodową gałąź handlu.Małe Królestwa wciąż rozpadały się i walczyły między sobą.Większość mieszkańców Hegemonii zaczęła o nich myśleć jak o barbarzyńskich.Trudno było pamiętać, że kiedyś stanowiły ośrodek cywilizacji - Stary Ethshar.Zresztą nikt już nie wspominał o Starym Ethsharze.Przeszłość została zapomniana, a Hegemonia i jej trzy stolice stanowiły teraz jedyny Ethshar.Był to rok, kiedy Valder bezskutecznie usiłował uruchomić linię promową jako konkurencję dla płatnego mostu Azrada.Pochodnia, pewnej nocy “przypadkiem” zrzucona z mostu na prom, spaliła go aż do linii wodnej, co przerwało przedsięwzięcie.Valder nie zdecydował się na odbudowę.Następna “przypadkowa” pochodnia mogła trafić do jego gospody.Ściany były kamienne, ale dach pokrywała strzecha
[ Pobierz całość w formacie PDF ]