Home HomeLarry.Niven PierscienCard Orson Scott, Kathryn Kerr LovelockPrus Boleslaw Lalka 9789185805365 (2)Crichton Michael Czlowiek terminalLinux Podrecznik Administratora SieciNiziurski Edmund OpowiadaniaNadchodzi Ostatni Dyktator SwiaChalker Jack L Polnoc przy studni duszMartin Gray Wszystkim, ktorych kochalemTrylogia Hana Solo.01.Han Solo na Krancu Gwiazd
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oknapcv.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .A on, Bill Monkton, stary, doświadczony przestępca, zaślepionystoma tysiącami dolarów, bez chwili wahania wlazł w sprytnie nastawione nań sidła. Co robić?.co robić?. myślał z rozpaczą, widząc, że za chwilę auto przemknie pośródostatnich zabudowań przedmieścia i wpadnie w pole, gdzie najprawdopodobniej oczekująwspółtowarzysze kierowcy.I gdyby miejsce szofera nie było odgrodzone od głównego sie-dzenia.Bill jednym uderzeniem potężnej pięści przełamałby jego upór, a tym samym zaże-gnał coraz wyrazniej zarysowujące się niebezpieczeństwo.Niestety w obecnych warunkach było to rzeczą niewykonalną.A jednak należało natych-miast coś przedsięwziąć.Nie widząc innego wyjścia, zrozpaczony gangster zaryzykował skokz pędzącego wozu.Szybkim, zdecydowanym ruchem nacisnął klamkę i całą siłą żelaznychmięśni rzucił się naprzód.Szalony pęd powietrza zaświstał mu w uszach, świat zawirował przed oczyma, a w ułameksekundy pózniej nastąpiło ciężkie uderzenie ciała o ziemię.Bill jęknął, jednak nie stracił świadomości.Doznał jedynie chwilowego zamroczenia zpowodu gwałtownego wstrząsu.Czuł szalony ból w krzyżu, a przed oczyma wirowały milio-ny świetlistych pyłków.Z wysiłkiem poruszył się, stwierdzając Z zadowoleniem, że opróczsilnego potłuczenia nie doznał żadnych poważniejszych obrażeń., Nim jednak zdążył po-wstać, ujrzał przed sobą pochylonego Murzyna. Bill, co wam się stało?  zapytał czarny. Napewnoście w mieście za bardzo podgazo-wali i suto potraciło was trochę wachlarzem.Widziałem, jakie koziołki wywijaliście W po-przek drogi.He.he.he.!  zaśmiał się, ukazując dwa rzędy szerokich, białych zębów.Wstawajcie, podprowadzę was do chałupy  dodał, podając mu rękę.Wszystkie ostatnie wypadki następowały po sobie z tak zawrotna szybkością, że Bill do-piero teraz zdołał zebrać rozpierzchłe myśli.Dopiero teraz w przygodnym, trochę naigrawają-cym się Samarytaninie rozpoznał Toma Kittnera, z którym jeszcze od czasu alkoholowejkontrabandy łączyły go bliskie stosunki.Jednocześnie, nie bez przykrego zdziwienia przeko-nał się, że znajdują się w odległości pół mili od swej farmy.Stwierdziwszy to, Bill zastanowiłsię przez chwilę, co robić dalej.Wracać do miasta było w obecnych warunkach rzeczą poprostu niemożliwą, gdyż okropny ból w całym ciele za lada poruszeniem doprowadzał go doszaleństwa.Jednocześnie doświadczony gangster jasno zdawał sobie sprawę z niebezpieczeń-stwa pozostawania na drodze, gdyż, jak przypuszczał, konkurencyjna banda, której potrafił siętym razem wymknąć, po stwierdzeniu jego ucieczki bezzwłocznie rozpocznie poszukiwania.Po krótkim więc namyśle postanowił na razie szukać schronienia na własnej farmie, zanimTom Kittner zdąży sprowadzić auto. Podprowadz mnie, Tom, do bramy i biegnij sprowadzić taksówkę; pojadę do lekarza,gdyż czuję, że żebra nie wszystkie mam w porządku.Dobrze ci zapłacę, Tom.oh!. jęknął,chwytając się za piersi.Ale przebiegły Murzyn teraz dopiero spostrzegł swoją pomyłkę, sądząc, że Monkton, wra-cając w nietrzezwym stanie na swoja farmę, został po ciemku najechany przez auto.Bill bo-wiem był najzupełniej trzezwy, i na pytania, dotyczące wypadku, nie odpowiadał wcale.Tomwprawdzie z odległości kilkudziesięciu kroków widział ten moment, kiedy nadjeżdżająca jegostronę taksówka odrzuciła na bok jakiegoś człowieka, który następnie okazał się Billem47 Monktonem, nie wiedział wszakże, co było bezpośrednią przyczyną wypadku.Nie wydawałomu się jednak możliwym, ażeby tutaj, na szerokiej i mało ruchliwej arterii mógł zajść tegorodzaju wypadek.Pragnąc dowiedzieć się czegoś więcej, ofiarował się towarzyszyć Billowi do jego farmy.Ale i Monkton, spodziewając się, że Kittner mógł być naocznym świadkiem tego co za-szło, a uchylanie się od odpowiedzi mogło wzbudzić pewne, szkodliwe w następstwach po-dejrzenia, postanowił zbyć natrętnego Murzyna wykrętną odpowiedzią. Założyłem się z Franckiem Dawisem, że wyskoczę z pędzącego wozu  rzekł po dłuż-szym milczeniu, siląc się, pomimo bólu na uśmiech. I wygrałem  dodał  choć kilka dninie ruszę się z łóżka.Murzyn, choć z lekkim niedowierzaniem, przyjął jednak odpowiedz Monktona do wiado-mości i więcej już słowem nie wspominał o tym zagadkowym wypadku.Jako urodzony gang-ster, zbyt dobrze znał tryb życia i wyczyny swoich współtowarzyszy po fachu, aby się dziwić,że Billowi mógł się nie udać jakiś napad na pędzący automobil, albo, że kompanowie w cza-sie podziału łupu wyrzucili go z pędzącego wozu.Były to rzeczy zwykłe, nie godne większego zastanowienia. Dziś tobie, jutro mnie.pomyślał  a ode mnie tak samo prawdy nikt się nie dowie.Szli więc w milczeniu, trzymając się pod ręce, choć Monkton stąpał coraz pewniej i wmiarę zbliżania się do farmy okazywał wzrastający niepokój. Lepiej mi.znacznie lepiej  rzekł przystając, kiedy w odległości kilkudziesięciu krokówzamajaczyły białe ściany farmy. Idz, Tom i sprowadz taksówkę; zdrowia nie można lekce-ważyć.Pośpiesz się przyjacielu.Z nakładem ci wynagrodzę.Rozeszli się w przeciwnych kierunkach.Kittner pobiegł w stronę najbliższej automobilo-wej stacji, a Bill powoli, jakby nieśmiało, zbliżał się w stronę farmy.Doszedłszy do samego parkanu, przystanął i począł nadsłuchiwać z uwagą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •