[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.POZA TYM, JEŚLI NIE CHCĄ WIDZIEĆ MNIE, TO TYM BARDZIEJ NIE CHCĄ ZAUWAŻYĆ CIEBIE.TO SĄ ARYSTOKRACI, CHŁOPCZE.MAJĄ WPRAWĘ W NIEDOSTRZEGANIU RÓŻNYCH RZECZY.DLACZEGO W TYM DRINKU PŁYWA WIŚNIA NA PATYCZKU?- Mort - mruknął odruchowo Mort.PRZECIEŻ WCALE NIE POPRAWIA SMAKU.DLACZEGO KTOŚ MIAŁBY BRAĆ ZUPEŁNIE DOBREGO DRINKA I WRZUCAĆ DO NIEGO WIŚNIĘ NA KIJKU?- Co teraz będzie? - zapytał Mort.Podstarzały hrabia zderzył się z jego łokciem, rozejrzał się wokół, jedynie chłopca omijając wzrokiem, wzruszył ramionami i odszedł.ALBO WEŹMY COŚ TAKIEGO.Śmierć chwycił kanapkę.PIECZARKI - OWSZEM, KURCZAK - JAK NAJBARDZIEJ, SER - DOSKONALE.NIE MAM NIC PRZECIWKO NIM, ALE DLACZEGO W IMIĘ ROZSĄDKU MIESZAĆ JE ZE SOBĄ I WKŁADAĆ W TE MAŁE POJEMNICZKI Z CIASTA?- Słucham?TO WŁAŚNIE CALI ŚMIERTELNICY, kontynuował Śmierć.MAJĄ TYLKO PARĘ LAT NA TYM ŚWIECIE, A POŚWIĘCAJĄ JE NA KOMPLIKOWANIE NAJPROSTSZYCH SPRAW.FASCYNUJĄCE.POCZĘSTUJ SIĘ KORNISZONEM.- Gdzie jest król? - zapytał Mort.TO TEN ZE ZŁOTĄ BRODĄ.Śmierć stuknął lokaja w ramię, a kiedy mężczyzna obejrzał się ze zdziwieniem, sprawnie zdjął mu z tacy kolejnego drinka.Mort odwrócił się zaciekawiony.Zauważył władcę w niewielkiej grupie gości pośrodku tłumu.Pochylał lekko głowę, by lepiej słyszeć, co mówi do niego dość niski dworzanin.Król był wysoki, mocno zbudowany, miał spokojną, poczciwą twarz człowieka, od którego bez wahania można kupić używanego konia.- Nie wygląda na złego króla.Dlaczego ktoś miałby go zabić?WIDZISZ TEGO CZŁOWIEKA OBOK? Z MAŁYM WĄSIKIEM I JASZCZURCZYM UŚMIECHEM? Śmierć wskazał kosą.- Tak?TO JEGO KUZYN, DIUK STO HELIT.NIE JEST NAJMILSZYM Z LUDZI.ZAWSZE MA POD RĘKĄ BUTELKĘ TRUCIZNY.W ZESZŁYM ROKU JESZCZE PIĄTY W KOLEJCE DO TRONU, A TERAZ DRUGI.MOŻNA POWIEDZIEĆ, ŻE SZYBKO SIĘ WSPINA.Śmierć sięgnął pod szatę i wydobył klepsydrę, w której czarny piasek przesypywał się między uchwytami z żelaznych ostrzy.Potrząsnął nią na próbę.POŻYJE JESZCZE TRZYDZIEŚCI, NAWET TRZYDZIEŚCI PIĘĆ LAT.Westchnął smętnie.- I tak sobie zabija ludzi? - zdziwił się Mort.- Nie ma sprawiedliwości.Śmierć westchnął znowu.NIE, przyznał, wręczając kielich paziowi, który ze zdumieniem stwierdził, że trzyma nagle puste naczynie.JESTEM TYLKO JA.Wydobył miecz o ostrzu takim samym jak urzędowa kosa: błękitnym i cienkim niby cień.- Myślałem, że używa pan kosy - szepnął Mort.WŁADCOM PRZYSŁUGUJE MIECZ, wyjaśnił Śmierć.TO KRÓLEWSKA.JAK TO SIĘ.PREROGATYWA.Wsunął pod szatę kościste palce wolnej ręki i wyjął klepsydrę króla Olerve’a.W górnej części kuliło się do siebie tylko kilka ziarenek piasku.PATRZ UWAŻNIE, przykazał Śmierć.PO WSZYSTKIM ZADAM CI MOŻE PARĘ PYTAŃ.- Chwileczkę - odezwał się załamany Mort.- To niesprawiedliwe.Nie może pan tego powstrzymać?SPRAWIEDLIWE? A KTO MÓWIŁ O SPRAWIEDLIWOŚCI?- Jeżeli ten drugi jest taki.POSŁUCHAJ, rzekł Śmierć.SPRAWIEDLIWOŚĆ NIE MA TU NIC DO RZECZY NIE WOLNO STAWAĆ PO NICZYJEJ STRONIE.WIELKIE NIEBA! KIEDY CZAS NADEJDZIE, TO NADEJDZIE, MÓJ CHŁOPCZE.- Mort - jęknął Mort, wpatrując się w tłum.I wtedy ją zobaczył.Jakieś przypadkowe poruszenie otworzyło jakby tunel pomiędzy Mortem a smukłą, rudowłosą dziewczyną siedzącą w grupie starszych kobiet poza królem.Nie była właściwie piękna, trochę zbyt obficie zaopatrzona w dziale piegów i szczerze mówiąc odrobinę za chuda.Ale jej widok wywołał szok, który spowodował zwarcie w kresomózgowiu Morta i rechocząc złośliwie pognał je w okolice splotu słonecznego.JUŻ CZAS, oznajmił Śmierć i szturchnął Morta kanciastym łokciem.IDŹ ZA MNĄ.Ruszył w stronę króla, ważąc w dłoni miecz.Mort zamrugał i poszedł za nim.Przez moment patrzył dziewczynie prosto w oczy.Natychmiast odwróciła wzrok, po czym znów skierowała spojrzenie na Morta.Zaczęła otwierać usta do krzyku przerażenia.Mort poczuł, że mięknie mu kręgosłup.Puścił się biegiem do króla.- Uważajcie, panie! - wołał.- Grozi wam niebezpieczeństwo!Świat wypełnił się gęstym syropem.Przefrunęły niebieskie i fioletowe cienie, jak po udarze słonecznym.Dźwięki ucichły, gwar dworu stał się odległy i metaliczny niby muzyka w cudzych słuchawkach.Mort zobaczył, że Śmierć stoi przyjaźnie obok króla i spogląda na.galerię minstreli.Mort dostrzegł strzelca, kuszę, bełt sunący w powietrzu z prędkością chorego ślimaka.Lecz chociaż leciał tak wolno, chłopiec nie potrafił go doścignąć.Miał wrażenie, że minęły całe godziny, zanim opanował ciężkie jak ołów nogi, ale w końcu dotknął podłogi obiema stopami równocześnie i odbił się z szybkością dryfującego kontynentu.NIE UDA CI SIĘ, powiedział Śmierć, gdy chłopiec wirował powoli w powietrzu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]