Home HomeStrugaccy Arkadij i Borys Miliard lat przed koncem swiataStrugaccy A. i B Miasto skazane (SCAN dal 754)Strugaccy A. i B Poniedzialek zaczyna sie w sobo (2)Strugaccy A. i B Poniedzialek zaczyna sie w soboA. i B. Strugaccy Pora deszczowStrugaccy A. i B Miasto skazaneStrugaccy A. i B Trudno byc bogiem (2)Roman Blahut, 2016Stanislaw Lem KatarGraves Robert Biała Bogini
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • urodze-zycie.pev.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .- To przejdzie - przytaknął Molliar.- Ze mną też tak było.Był bardzo silny prąd, a potem wszystko przeszło.Jurkowski podał notes Daugemu, znów się położył i przymknął oczy.- Nie mogę mówić - z trudem rozszyfrował Dauge.- Nie przejmuj się, Wołodia, to przejdzie.- Jurkowski szarpnął się niecierpliwie.- Tak.Zaraz.Co z Aleksiejem i z pilotami? Co ze statkiem? Nie wiem - rzekł Dauge zmieszany i spojrzał w stronę luku, prowadzącego do kabiny nawigacyjnej.- Niech to diabli, o wszystkim zapomniałem.Jurkowski potrząsnął głową i również spojrzał na luk, prowadzący do kabiny nawigacyjnej.- Zobaczę - rzekł Molliar.- Zaraz się dowiem wszystkiego.Podniósł się z fotela.Tymczasem luk się otworzył i do kajutywszedł kapitan Bykow, olbrzymi, nasępiony, o nienaturalnie fioletowym nosie i z granatowoczarnym siniakiem nad prawym okiem.Obrzucił wszystkich wściekłym spojrzeniem maleńkich oczu, podszedł do stołu, wsparł się o jego blat pięściami i rzekł:- Dlaczego pasażerowie nie w amortyzatorach? Powiedział to głosem cichym, ale tak, że z twarzy CharlesaMolliara od razu zniknęła radość.Nastąpiła krótka chwila denerwującej ciszy, po czym Dauge wykrzywił się w jakimś dziwnym grymasie i zaczął patrzeć gdzieś w bok.Jurkowski natomiast znów przymknął oczy.No, nie jest wesoło, pomyślał sobie Jurkowski.Znał przecież dobrze Bykowa.- Kiedy wreszcie na tym statku zapanuje dyscyplina? - rzekł Bykow.Pasażerowie milczeli.- Smarkacze - powiedział Bykow z niesmakiem i usiadł.- Czy to żłobek? Co z wami, monsieur Molliar? - W jego głosie brzmiało znużenie.To zupa - skwapliwie odparł Molliar.- Już idę się oczyścić.- Poczekajcie, monsieur Molliar - powstrzymał go Bykow.- Kch.ziemy? - zachrypiał Jurkowski.- Spadamy - uciął Bykow.Jurkowski wstrząsnął się cały i wstał:- Kch.zie? - zapytał.Spodziewał się tego, ale mimo wszystko aż go poderwało.- Na Jowisza - poinformował Bykow.Nie patrzył na planetologów.Spoglądał tylko na Molliara.Było mu go żal, bardzo.Przecież to pierwszy, naprawdę poważny rejs kosmiczny Molliara i na Amaltei oczekiwano go niecierpliwie.Molliar był świetnym radiooptykiem.- O - odezwał się Molliar - na Jowisza?- Tak.- Bykow zamilkł, obmacując siniak na czole.- Zwierciadło fotonowe rozbite.Aparatura kontrolna zwierciadła zniszczona.Statek ma osiemnaście dziur.- Czy spłoniemy? - spytał niecierpliwie Dauge.- Na razie jeszcze nie wiem.Misza przeprowadza obliczenia.Może i nie spłoniemy.Bykow zamilkł.Molliar znów się odezwał:- Pójdę się oczyścić.- Zaczekajcie, Charles - przerwał mu Bykow.- Towarzysze, czy zrozumieliście dobrze, co wam powiedziałem? Spadamy na Jowisza.- Zrozumieliśmy - rzekł Dauge.Teraz będziemy spadać na Jowisza aż do końca życia - powiedział Molliar.Bykow nie odrywając wzroku patrzył na niego spod oka.- D-dobrze powiedziane - rzekł Jurkowski.- C ‘est le mot - potwierdził Molliar, uśmiechając się.- Czy można.czy można, jednak mimo wszystko pójdę się oczyścić?- No, idźcie już - wycedził Bykow.Molliar odwrócił się i wyszedł z kajuty.Wszyscy patrzyli za nim i usłyszeli, jak w korytarzu zaczął coś śpiewać cichym, acz przyjemnym głosem.- Co on śpiewa? - zapytał Bykow.- Molliar nigdy dotąd nie śpiewał.Dauge przysłuchiwał się przez chwilę, po czym zaczął tłumaczyć:- Dwie jaskółki całują się za oknem mojego gwiazdolotu.W ogromnej pustce-ce-ce.Co je zagnało aż tutaj? One bardzo się kochały i przyfrunęły aż tu, by popatrzeć na gwiazdy.Tra-la-la.I co wam do tego.Coś w tym rodzaju.- Tra-la-la - rzekł zamyślony Bykow.- Fajne to.- T-ty t-tłu-łumaczysz j-jak maszyna LIANTO - rzekł Jurkowski.- P-pra-awdziwe aar-rcydzieło.Bykow spojrzał na niego ze zdziwieniem.- A co ci jest, Wołodia? - zapytał.- Co z tobą?- J-jąkała n-na całe życie - odparł Jurkowski.- Prąd go poraził - szepnął Dauge.Bykow poruszył wargami.- No nic - powiedział.- Nie my pierwsi.Bywało gorzej.Wiedział dobrze, że dotychczas nigdy jeszcze nie było gorzej.Ani z nim, ani z planetologami.Przez niedomknięty luk posłyszeli głos Michaiła Antonowicza:- Aloszeńka, gotowe!- Chodź tutaj - rzekł Bykow.Michaił Antonowicz, gruby i pokiereszowany, wpadł do kajuty.Był bez koszuli, cały lśnił od potu.- Och, j aktu macie chłodno! -powiedział, obejmując tęgą pierś krótkimi, pulchnymi dłońmi.- A w kabinie nawigacyjnej potwornie gorąco.- Dawaj, Misza - niecierpliwił się Bykow,- A co z Wołodieńką? - przestraszył się nawigator.- Dawaj, dawaj - powtórzył Bykow.- Prąd go poraził.- A gdzie jest Charles? - siadając, zapytał nawigator.- Charles zdrów i cały - odrzekł Bykow, hamując zniecierpliwienie.- Wszyscy zdrowi i cali.Zaczynaj.- No, to chwała Bogu - odetchnął z ulgą nawigator.- No więc, chłopcy.Coś niecoś obliczyłem i oto co z tego wynika: „Tachmasib” spada, ale nie starczy nam paliwa, żeby się wyrwać.- To jasne nawet dla jeża - rzekł Jurkowski, prawie się nie zacinając.- Nie starczy.Wyrwać się można tylko na reaktorze fotonowym, ale zdaje się mamy rozbite zwierciadło.A na hamowanie lotu paliwa starczy.Obliczyłem, oto program.Jeśli uznana powszechnie teoria budowy egzosfery Jowisza jest słuszna, to nie spłoniemy.Dauge chciał wtrącić, że nie istnieje i nigdy nie istniała żadna powszechnie uznana teoria budowy Jowisza, jednak się powstrzymał.- Już w tej chwili niezgorzej hamujemy - ciągnął Michaił Antonowicz.- Sądzą, że spadanie przebiegnie pomyślnie.Nic więcej nie możemy zdziałać, chłopcy.- Michaił Antonowicz uśmiechnął się, jakby był winowajcą.- Jeśli oczywiście nie zreperujemy zwierciadła.- Na Jowiszu nie ma stacji remontowych.To wynika jasno ze wszystkich teorii budowy Jowisza.Bykow chciał, żeby chłopcy zdali sobie sprawę z sytuacji.Żeby zrozumieli wszystko do końca.Wciąż mu się jeszcze wydawało, że chłopcy nie zdawali sobie z tego sprawy.- Jaką teorię budowy uważasz za uznaną powszechnie? - zapytał Dauge.Michaił Antonowicz wzruszył ramionami.- Teorię Kangrena - odrzekł.Bykow spoglądał wyczekująco na planetologów.- No cóż - wzruszył ramionami Dauge.- Może być i Kangren.Jurkowski milczał, spoglądając w sufit.- Słuchajcie, planetolodzy-specjaliści - nie wytrzymał Bykow.- Co będzie tam w dole? Czy możecie coś o tym powiedzieć?- Tak, oczywiście - rzekł Dauge.- Już wkrótce powiemy ci o tym.- Kiedy? - ożywił się Bykow.- Gdy będziemy tam, na dole - roześmiał się Dauge.- Planetolodzy - rzekł Bykow.- Spec-jali-ści.T-trzeba obliczyć - powiedział Jurkowski, patrząc w sufit.Mówił powoli, prawie się nie zacinał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •