Home HomeRoberts Nora Marzenia 02 Odnalezione marzeniaRoberts Nora Marzenia 03 Spełnione marzeniaRoberts Nora Marzenia 01 Smiale marzeniaChristopher J. O'Leary, Robert A. Straits, Stephen A. Wandner Job Training Policy In The United States (2004)May Karol Klasztor della Barbara (SCAN daMiedzynarodowy ZydStrugaccy A. i B Lot na Amaltee. StazysciWharton William TatoMatrixLindskold, Jane [Firekeeper 02] Wolf's Head, Wolf's Heart
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bibliotekag2.opx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Valentine, żyjąc na Górze Zamkowej, nie zdążył wszystkich odwiedzić, ale poznał Bimbak Wschodni i Zachodni z ich bliźniaczymi, wysokimi na milę wieżami obłożonymi błyszczącym szkliwem, był w Furible i widział tam sławne ogrody kamiennych ptaków, słyszał mówiące posągi w Canzilaine, za­wadził o Dundilmir leżący w Ognistej Dolinie.Między tymi miastami przez tysiące mil ciągnęły się królewskie parki, rezerwaty fauny i flory, obszary łowieckie, święte gaje.Na wszystko to było aż nadto miejsca by nie przeszkadzać sobie nawzajem i spokojnie się rozwijać.Sto mil wyżej leżał krąg dziewięciu Wolnych Miast - Sikkal, Huyn, Bibiroon, Stee, Sunbreak Górny, Sunbreak Dolny, Castelhorn, Gimkandale i Vugel.Między uczonymi toczył się kiedyś spór o pochodzenie ich wspólnej nazwy, lecz w końcu zwyciężył pogląd, że miała ona związek z podatkami.Otóż mniej więcej za panowania Lor­da Stiamota tych dziewięć miast zwolniono od podatków nakłada­nych na wszystkie inne, w podzięce za szczególne wsparcie, jakiego udzieliły Koronalowi.Jeszcze do dziś potrafiły upominać się o szcze­gólne ulgi i zresztą często odnosiły w tym sukces.Największym z Wolnych Miast było Stee, leżące nad rzeką o tej samej nazwie, z trzydziestoma milionami mieszkańców, równe co do wielkości mia­stu Ni-moya, lecz, jak wieść głosiła, jeszcze od niego okazalsze.Valentine, który widział Ni-moya, nie potrafił sobie wyobrazić większego przepychu, lecz w przeszłości nie miał okazji, by dotrzeć do Stee, któ­re leżało raczej na uboczu.Jeszcze wyżej było jedenaście Miast Strażniczych - Sterinmor, Kowani, Greel, Minimool, Strave, Hoikmar, Erstud Grand, Rennosk, Fa, Sigla Niższe, Sigla Wyższe, Wszystkie wielkie, liczące od siedmiu do trzynastu milionów mieszkańców.Ponieważ na ich wysokości ob­wód Góry Zamkowej nie był już zbyt wielki, Miasta Strażnicze leżały bliżej siebie niż tamte pod nimi i można było przypuszczać, że minie jeszcze kilka wieków, a otoczą Górę nieprzerwanym pasem.Na obszarze okolonym przez ten pas znajdowało się dziewięć Miast Wewnętrznych - Gabell, Chi, Haplior, Khresm, Banglecode, Bombifale, Guand, Peritole i Tentag - i wreszcie dziewięć Górnych Miast - Muldemar, Huine, Gossif, Tidias, Morpin Wysoki, Morpin Ni­ski, Sipermit, Frangior i Halanx.To były metropolie, które Valentine znał najlepiej.Urodził się w Halanx, mieście stanu szlacheckiego; w Sipermit, który niemal przylegał do Zamku, mieszkał za rządów Voriaxa; Morpin Wysoki był jego ulubionym miejscem odpoczynku, gdzie często bawił się na lustrzanych zjeżdżalniach i jeździł na rydwa­nach.Jak dawno to było, jak dawno temu! I teraz, kiedy jego wojsko unosiło się nad drogami Góry, często wpatrywał się w rozświetloną słońcem dal, w osłonięte chmurami szczyty, licząc choćby na przelot­ny widok Sipermitu, Halanx czy Wysokiego Morpmu.Było jeszcze za wcześnie, żeby o tym myśleć.Z Amblemornu dro­ga prowadziła między Bimbakiem Wschodnim a Bimbakiem Zachod­nim, a potem, okrążając nieprawdopodobnie stromą i poszarpaną Grań Normorku, podchodziła pod sam Normork, otoczony słynnymi kamiennymi murami, zbudowanymi, jak głosiła legenda, na wzór wielkiego muru w Velalisier.Bimbak Wschodni przywitał Valentine jako prawowitego monarchę i wyzwoliciela.Przyjęcie w Bimbaku Za­chodnim wypadło zdecydowanie mniej serdecznie, chociaż i tu nie stawiano oporu: jego mieszkańcy najwyraźniej nie umieli opowie­dzieć się po żadnej ze stron tego dziwnego sporu.Natomiast w Nor­morku Wielkie Wrota Dekkerefa były zamknięte i opieczętowane, i to prawdopodobnie pierwszy raz od czasów, kiedy je zbudowano.Ten gest był oczywiście gestem nieprzyjaznym, ale Valentine wolał go uznać za deklarację neutralności i minął miasto, me usiłując się do niego dobijać.Nie miał zamiaru tracić sił na obleganie jakiejś twier­dzy.Znacznie łatwiej było nie dopatrywać się za jej murami wroga.Droga przecinała teraz Barierę Tolingar, która wcale nie była ba­rierą, lecz wielkim czterdziestomilowym parkiem, idealnie wypielę­gnowanym ku uciesze obywateli Kazkasu, Stipool i Dundilmiru.Zda­wało się, że każde drzewo, każdy krzak zostały wyhodowane ze specjal­nym zamysłem i poprzycinane w najbardziej wyszukane kształty.Żadna gałąź nie wyginała się w niewłaściwą stronę, żaden konar nie psuł raz wyznaczonej symetrii.Jeśliby nawet zatrudnić tu w charakterze ogrodników cały miliard ludzi zamieszkujący Górę Zamkową i gdyby ci ogrodnicy pracowali w parku dzień i noc, i to ze wszystkich sił, Ba­riera Tolingar i tak nie osiągnęłaby w ten sposób swego doskonałego wyglądu.Valentine wiedział, że dokonano tego dzięki programowi uprawy sterowanej wprowadzonemu cztery tysiące lat temu, może nawet dawniej, za panowania Lorda Havilbove, a potem kontynuowane­mu przez jego trzech sukcesorów.Te rośliny same się kształtowały, sa­me likwidowały odrosty, nieustannie kontrolując symetrię form.Ta­jemnica takich ogrodniczych czarów zdołała już jednak zginąć w mro­kach przeszłości.Teraz armia wkraczała na poziom Wolnych Miast.Patrząc z Bibiroon Sweep, leżącego nad Barierą Tolingar, można było ogarnąć wzrokiem potężny odcinek przebytej drogi.Prawie spod stóp wypełzał zielony jęzor parku Lorda Havillove'a i znikał gdzieś na wschodzie.Za nim szarzały dwa małe punkciki - Dundilmir i Stipool, a trochę w bok od nich, ledwo zaznaczone, kryło się ukryte za murami miasto Normork.Potem widoczny był zadziwiający uskok terenu, w dół aż do Amblemornu i źródła Glayge.A gdzieś na horyzoncie, za­mglone jak przez senne opary, niczym wytwór czystej wyobraźni, moż­na było dostrzec ulotne zarysy skupionych nad rzeką miast Nimivan, Mitripond, Threiz i Południowy Gayles.O Makroprosopos i Pendiwane nawet nie warto było wspominać, chociaż Valentine zauważył, jak pochodzący stamtąd ochotnicy wypatrując oczy i gestykulując gwał­townie, spierali się o ledwo widoczne pagórki i garby, twierdząc, że to ich domy.Przystając obok Valentine'a, Shanamir powiedział: - Wyobrażałem sobie kiedyś, że z Góry Zamkowej można zoba­czyć całą drogę do Pidruid! A tu nie widać nawet Labiryntu.Czy tam wyżej jest lepszy widok?- Nie - odparł Valentine.- Chmury zakrywają wszystko poniżej Miast Strażniczych.Czasami, przebywając na Zamku, można zapo­mnieć, że istnieje reszta Majipooru.- A czy na samej górze jest bardzo zimno? - spytał chłopiec.- Zimno? Nie, ani trochę.Jest tam równie przyjemnie jak tutaj.Może nawet przyjemniej.Wieczna wiosna, łagodne i czyste powietrze i kwitnące przez cały rok kwiaty.- Ale Góra Zamkowa wynosi się tak wysoko w niebo! Szczyty sto­jące wśród Bagien Khyntoru są znacznie niższe, gdzie im do niej, a przecież słyszałem, że na ich wierzchołkach leży śnieg, i to nawet la­tem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •