Home HomeRoberts Nora Marzenia 02 Odnalezione marzeniaRoberts Nora Marzenia 03 Spełnione marzeniaRoberts Nora Marzenia 01 Smiale marzeniaChristopher J. O'Leary, Robert A. Straits, Stephen A. Wandner Job Training Policy In The United States (2004)ÂŚw. Jan Od Krzyża DziełaGail Z. Martin Polegli królowie 01 ZaprzysiężeniCorel PHOTO PAINT (3)Grisham John Obronca ulicyHistoryczne Bitwy Psków 1581 1582 Dariusz KupiszMasterton Graham Podpalacze Ludzi t.1 (SCAN dal
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anna-weaslay.opx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Wschód, czy zachód, wilki nie wiedziały.Znały ruchy słoń­ca i księżyca, przemiany pór roku, kształty ziemi.Perrin przemyślał zagadkę.Południe.I coś jeszcze.Gotowość za­bijania trolloków.Wilki pozwolą Młodemu Bykowi wziąć udział w zabijaniu trolloków.Mógł sprowadzić dwunogich z ich twardymi skórami, jeśli chciał, lecz Młody Byk, Dym, Dwa Jelenie, Zimowy Brzask i cała reszta stada zapolują na Wykoślawionych, którzy odważyli się wedrzeć na ich zie­mię.Niejadalne mięso i gorzka krew poparzą języki, ale trzeba ich zabić.Zabić ich.Zabić Wykoślawionych.Dał się zarazić ich furii.Rozchylił usta, by gniewnie zawarczeć i zrobił krok, by się do nich przyłączyć, by pobiec wraz z nimi i polować, i zabijać.Zerwał kontakt z wysiłkiem, pozostawiając tylko słabe uczucie obecności wilków.Mógł wskazać, gdzie są, mimo dzielącej ich odległości.Czuł chłód w swoim wnętrzu."Jestem człowiekiem, nie wilkiem.Światłości, dopomóż mi, jestem człowiekiem!"- Dobrze się czujesz, Perrin? - spytał Mat i podszedł bliżej.Mówił tym samym tonem co zawsze, nonszalanckim, w którym ostatnio pojawiła się jakaś gorzka nuta, ale wy­glądał na zmartwionego.- Tylko tego mi trzeba.Rand zniknął, a teraz ty jesteś chory.Nie wiem, gdzie tu szukać Wiedzącej, żeby się tobą zajęła.Chyba mam trochę kory brzozy w swoich torbach.Mogę ci przyrządzić z niej her­batę, jeśli Ingtar pozwoli nam zostać tu dostatecznie długo.Pomoże ci, jeśli zrobię ją odpowiednio mocną.- Nic.nic mi nie jest, Mat.Zbył przyjaciela potrząśnięciem głowy i poszedł szukać Ingtara.Shienarański lord razem z Uno, Raganem i Masemą badali grunt wokół krawędzi kotliny.Wszyscy trzej spojrzeli na niego krzywo, gdy odciągnął Ingtara na bok.Upewnił się, że są daleko od nich, zanim się odezwał.- Nie wiem, dokąd pojechał Rand i tamci dwaj, Ingta­rze, ale Padan Fain i trolloki, a także jak sądzę reszta Sprzy­mierzeńców Ciemności, nadal kierują się na południe.- Skąd to wiesz? - spytał Ingtar.Perrin zrobił głęboki wdech.- Wilki mi powiedziały.Czekał na coś, czego nie mógł być pewien.Na śmiech, pogardę, zarzut, że sprzyja Ciemności, oskarżenie o szaleń­stwo.Rozmyślnie zatknął kciuki za pasem, na plecach, z dala od topora."Nie będę zabijał.Już nigdy.Jeśli on będzie mnie pró­bował zabić jako Sprzymierzeńca Ciemności, będę uciekał, ale nikogo nie zabiję".- Słyszałem o takich rzeczach - wolno odparł Ingtar po jakiejś chwili.- Plotki.Był taki Strażnik, nazywał się Elyas Machera, o którym niektórzy powiadali, że potrafi rozmawiać z wilkami.Zniknął wiele lat temu.- Najwy­raźniej dostrzegł coś w oczach Perrina.- Znasz go?- Znam go - odparł beznamiętnym tonem Perrin.- ­To on jest.Nie chcę o tym rozmawiać.Nie prosiłem o to."Tak właśnie mówił Rand.Światłości, jak ja żałuję, że nie jestem w domu i nie pracuję w kuźni pana Luhhana".- Te wilki - powiedział Ingtar - czy one wytropią dla nas Sprzymierzeńców Ciemności i trolloków?Perrin przytaknął.- To dobrze.Będę miał Róg, nieważne jakim sposo­bem.- Shienaranin zerknął na Uno i pozostałych, którzy wciąż poszukiwali śladów.- Ale lepiej nikomu o tym nie mówić.Na Ziemiach Granicznych wierzy się, że wilki przy­noszą szczęście.Trolloki się ich boją.Ale lepiej, żeby to na razie zostało między nami.Niektórzy mogliby nie zrozu­mieć.- Ja bym wolał, żeby nikt nigdy się nie dowiedział ­oświadczył Perrin.- Powiem im, że twoim zdaniem posiadasz talent Hu­rina.To dla nich znana rzecz, są z nią obyci.Niektórzy wi­dzieli, jak marszczyłeś nos w tamtej wiosce i przy promie.Słyszałem żarty na temat twojego wybrednego nosa.Tak.Ty nas dzisiaj naprowadzisz na trop, Uno wypatrzy dostatecznie dużo ich śladów, by potwierdzić, że to ich trop i przed za­padnięciem zmroku wszyscy co do jednego nabędą przeko­nania, że jesteś węszycielem.Będę miał Róg.- Zerknął na niebo i podniósł głos.- Marnujemy dzień! Na koń!Ku zdziwieniu Perrina Shienaranie najwyraźniej za­akceptowali opowieść Ingtara.Na twarzach niektórych ma­tował się sceptycyzm - Masema posunął się nawet tak daleko, że splunął - lecz Uno skinął głową z rozmysłem i tym wypowiedział się w imieniu większości.Najtrudniej było przekonać Mata.- Węszyciel! Ty? Masz zamiar tropić morderców po zapachu? Perrin, ty jesteś równie szalony jak Rand.Ja je­stem jedynym z Pola Emonda, który pozostał przy zdrowych zmysłach, odkąd Egwene i Nynaeve pomknęły do Tar Va­lon, żeby zostać.Sam sobie przerwał i niespokojnie zerknął w stronę Shie­naran.Perrin zajął miejsce Hurina obok Ingtara, gdy niewielka kolumna ruszała na południe.Mat nadal wygłaszał tyrady pogardliwych uwag, dopóki Uno nie znalazł pierwszych śla­dów pozostawionych przez trolloki i ludzi na koniach, lecz Perrin nie zwracał na niego większej uwagi.Robił wszystko, co mógł, by powstrzymać wilki przed wysforowaniem na­przód, celem zabijania trolloków.Wilki obchodziło jedynie zabijanie Wykoślawionych, natomiast Sprzymierzeńcy Cie­mności nie różnili się niczym od innych dwunogich.Perrin nieomal widział Sprzymierzeńców Ciemności rozbiegają­cych się w popłochu w kilkunastu kierunkach, w trakcie gdy wilki będą dokonywały rzezi trolloków, uciekających z Ro­giem Valere.Uciekających ze sztyletem.Nie sądził, że kiedy trolloki będą już martwe, uda mu się zainteresować wilki tropieniem ludzi, nawet gdyby miał jakieś pojęcie, których trzeba tropić.Cały czas wiódł z nimi spór i pot zaczął za­lewać mu czoło, zanim odebrał pierwsze błyski obrazów, od których zaczęło mu się przewracać w żołądku.Ściągnął wodze, zatrzymując konia w pół kroku.Pozo­stali zrobili to samo, patrzyli na niego i czekali.Patrzył prosto przed siebie i klął bezgłośnie, z goryczą.Wilki mogły zabijać ludzi, ale nie tę zdobycz prefero­wały.Z jednej strony pamiętały dawne wspólne polowania, a z drugiej dwunodzy mieli zły smak.Wilki były bardziej wybredne odnośnie do swego pożywienia, niż sobie wyob­rażał.Nie jadały padliny, chyba że groziła im śmierć gło­dowa, i nie potrafiły zabić więcej niż zjeść.To, co Perrin czuł ze strony wilków, dawało się najlepiej opisać jako ob­rzydzenie.I pojawiły się też obrazy.Widział je znacznie wyraźniej, niż sobie życzył.Ciała mężczyzn, kobiet i dzieci, zwalone na bezładny stos.Przesiąknięta krwią ziemia, roz­ryta przez końskie kopyta i oszalałe próby ucieczki.Roz­darte ciało.Powyrywane głowy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •