Home HomeGolding Julia Diament z Drury Lane Królewska tom 1Steven Rosefielde, D. Quinn Mil Masters of Illusion, American LAlvarez Julia Czas MotyliCarroll Jonathan Dziecko na niebieQuinn Julia Wszystkie nasze pocalunkiQuinn Julia Tylko ta nocQuinn Julia Tylko ta noc (2)Robert Jordan Kamien LzyLinux Installation and Getting StartedLegendy Warszawskie Oppman A
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bibliotekag2.opx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .– O tak – zgodziła się panna Royle.– Właśnie tego lordowi trzeba.Tym razem Marcus nawet nie próbował się sprzeciwić.Był pewny, żewygląda żałośnie, kiedy tak siedzi owinięty kocem, z nogą opartą na stole.Wolał sobie nawet nie wyobrażać, co myślały za każdym razem, gdy zaczynałkaszleć.Ale było mu dość miło, kiedy robiły wokół niego tyle szumu, więcjeśli Honoria upierała się, że powinien napić się herbaty, był gotowy zrobić jejtę przyjemność.Powiedział jej, gdzie pociągnąć dzwonek, żeby zamówić herbatę, akiedy weszła służąca, Honoria wydała jej polecenie i usadowiła się na swoimpoprzednim miejscu, naprzeciwko niego.– Czy chirurg obejrzał ci kostkę? – zapytała.– Nie musiał.Nie jest złamana.– Na pewno? W takich przypadkach lepiej nie ryzykować.– Na pewno.– Wolałabym, żebyś.TL R– Cicho, Honorio.Nie jest złamana.– A twój but?– Jaki but? – spytała panna Royle.Wyglądała na zdezorientowaną.– Niestety już po nim.– Ojej – jęknęła Honoria.– Tak myślałam, że trzeba go rozciąć.– Trzeba było rozciąć pański but? – powtórzyła jak echo panna Royle.–To okropne.– Miał strasznie spuchniętą kostkę – wyjaśniła Honoria.–Nie byłoinnego sposobu.– Ale but.– upierała się panna Royle.97– To nie były moje ulubione buty.– Marcus usiłował pocieszyć biednądziewczynę.Wyglądała tak, jakby ktoś odrąbał głowę szczeniakowi.– Ciekawe, czy można dorobić jeden but – zastanawiała się Honoria.–Żeby pasował do drugiego.Wtedy nie byłaby to taka wielka strata.– To na pewno by się nie udało – stwierdziła panna Royle, jakby znałasię na takich sprawach.– Nie da się dobrać takiej samej skóry.Przed długą dyskusją na temat obuwia uratowała Marcusa paniWetherby, która od lat prowadziła mu dom.– Przygotowałam herbatę, zanim państwo o nią poprosili –oznajmiła,wkraczając z tacą.Uśmiechnął się, wcale tym nie zdziwiony.Zawsze tak robiła.Przedstawił ją Honorii i pannie Royle.Kiedy pani Wetherby witała się zHonorią, aż rozbłysły jej oczy.– Pani pewnie jest siostrą panicza Daniela! – wykrzyknęła, stawiając nastole serwis do herbaty.– Tak.– Honoria promiennie się uśmiechnęła – Zna go pani?– Znam.Był u nas kilka razy, zwłaszcza kiedy poprzedni pan hrabia byłTL Rpoza miastem.I oczywiście odwiedził nas raz czy dwa po tym, jak paniczMarcus został hrabią.Marcus poczuł, że się czerwieni, gdy użyła tytułu, którym określano gow dzieciństwie.Ale nigdy by jej nie poprawił.Kiedy dorastał, pani Wetherbybyła dla niego jak matka.Czasem tylko ona jedna witała go w Fensmoredobrym słowem i ciepłym uśmiechem.– Bardzo mi miło panią poznać – ciągnęła pani Wetherby.–Tyle o panisłyszałam.Honoria zamrugała ze zdziwienia.– Naprawdę?98Marcus także zamrugał.Nie pamiętał, żeby komukolwiek wspominał oHonorii, a co dopiero swojej gospodyni.– O tak – powiedziała pani Wetherby.– Oczywiście panicze byli wtedydziećmi.Muszę przyznać, że cały czas wydawało mi się, że pani nadal jestdzieckiem.A z pani już dorosła dziewczyna, prawda?Honoria uśmiechnęła się i skinęła głową.– To z czym panie piją herbatę? – spytała gospodyni, a kiedy Honoria ipanna Royle jej odpowiedziały, do wszystkich trzech filiżanek nalała mleka.–Bardzo dawno nie widziałam się z paniczem Danielem – ciągnęła; podniosłaczajniczek, żeby nalać herbaty.–Niezły z niego urwis, ale lubię go.Wszystkou niego dobrze?Zapadła niezręczna cisza.Honoria wzrokiem poprosiła Marcusa opomoc.Odchrząknął.– Pewnie pani tego nie mówiłem, pani Wetherby.Lord Winstead odkilku lat jest za granicą.– Resztę historii opowie jej później, ale nie przyHonorii i jej przyjaciółce.– Rozumiem – powiedziała, prawidłowo interpretując ciszę jakoTL Rwskazówkę, że nie należy drążyć tematu.Kilka razy odchrząknęła, a potempodała Honorii pierwszą filiżankę ze spodeczkiem.– A ta dla pani – zwróciłasię do panny Royle.Obie podziękowały, a ona wzięła filiżankę z herbatą dla Marcusa.– Przypilnuje pani, żeby wszystko wypił, dobrze? – zwróciła się doHonorii.Dziewczyna uśmiechnęła się.– Oczywiście.Pani Wetherby pochyliła się nad nią.– Dżentelmeni są bardzo trudnymi pacjentami – szepnęła głośno.99– Słyszałem – mruknął Marcus.Gospodyni spojrzała na niego chytrze.– No i dobrze.– Po chwili dygnęła i wyszła z salonu.Reszta wizytyprzebiegła całkiem gładko.Wypili herbatę (Honoria kazała Marcusowi wypićdwie filiżanki), zjedli ciasteczka i rozmawiali o różnych drobiazgach, ażMarcus znowu zaczął kaszleć, tym razem tak długo, że Honoria uparła się,aby położył się do łóżka.– Czas na nas – oświadczyła, wstając.– Pani Royle na pewno nie możesię nas doczekać.Marcus skinął głową i podziękował im uśmiechem, kiedy nalegały, żebyz ich powodu nie wstawał.I tak podejrzewał, że będzie musiał schować dumędo kieszeni i poprosić, aby zaniesiono go do jego pokoju.Oczywiście po odjeździe dam.Stłumił jęk.Nie znosił chorować.Kiedy znalazły się w karecie, Honoria pozwoliła sobie rozsiąść sięwygodnie i rozluźnić.Marcus wyglądał na chorego, ale nie było to chyba nic,czego nie dałoby się wyleczyć tygodniowym odpoczynkiem i piciem rosołu.TL RLecz krótką chwilę spokoju nagle przerwała Cecily.– Miesiąc.Honoria spojrzała na nią.– Przepraszam? – zapytała.– Tak przewiduję.– Cecily podniosła palec wskazujący, zakreśliła nimkółeczko, a potem nagle go rozprostowała.– Za miesiąc lord Chatteris sięoświadczy.– Komu? – zapytała Honoria, starając się ukryć, jak jest zszokowana.Marcus nie wykazywał nadmiernego zainteresowania Cecily, a ponadto nieleżało w jej charakterze aż tak się chwalić.100– Tobie, głuptasie.Honoria omal się nie udławiła.– Och! Och! Och! Och! O, nie!Cecily uśmiechnęła się znacząco.– Nie, nie.– Honoria zachowywała się jak głuptaska, która zapomniałajęzyka w buzi, ale była bardzo głośną, choć prawie niemą głuptaską.– Nie –powtórzyła.– O, nie.– Jestem gotowa się założyć – figlarnie stwierdziła Cecily.–Przedkońcem sezonu wyjdziesz za mąż.– Mam nadzieję.– Honoria wreszcie odzyskała mowę.– Ale nie za lordaChatteris.– A więc teraz jest już lordem Chatteris, tak? Nie myśl, że niezauważyłam, jak cały czas, kiedy tam byłyśmy, zwracałaś się do niego poimieniu.– Zawsze tak do niego mówię – obruszyła się Honoria.–Znam go odsiódmego roku życia.– Tak czy inaczej, byliście jak.Hm, jak by to powiedzieć? –CecilyTL Rwydęła usta i wbiła wzrok w sufit karety.– Więc zachowywaliście się,jakbyście już byli małżeństwem.– Nie bądź śmieszna.– Mówię prawdę – powiedziała Cecily bardzo z siebie zadowolona izachichotała.– Poczekaj, aż powiem o tym reszcie.Honoria poderwała się gwałtownie.– Ani mi się waż!– Panienka chyba za ostro protestuje.101– Proszę cię, Cecily.Między mną a lordem Chatteris nie ma miłości.Obiecuję ci, że nigdy nie weźmiemy ślubu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •