[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wtedy rozległo się wołanie i wszystkie spojrzały w stronę wejścia, a te, które mogłysię ruszyć, zaczęły wychodzić, pozostawiając towarzyszy pod metalowymi schodami,oszołomionych, usiłujących się podnieść z obsypanej gruzem podłogi.Will prędko zdał sobie sprawę z powodu ich ucieczki, na okapie pod łukami bowiemrozległo się szuranie.Chłopiec podbiegł do muru, i dostrzegł, że po dachówkowym okapiewspina się pierwsza osoba.Pojawiła się głowa, potem para rąk, a w chwilę pózniej na okapwdrapało się kilkoro dzieci.Wspinaczka po dachówkach była trudna.Dzieci gramoliły się powoli, ich dziki wzrokani na moment nie opuszczał twarzy Willa.Lyra stanęła obok przyjaciela, a Pantalaimonpołożył łapy na parapecie i zaczął warczeć niczym lampart, toteż pierwsi napastnicy zawahalisię.Było ich jednak coraz więcej. Zabić, zabić, zabić! krzyczał ktoś, a po chwili przyłączyli się do niego inni.Krzyczeli coraz głośniej.Stojący już na okapie zaczęli tupać i rytmicznie uderzać wdachówki.Na razie widok groznego dajmona skutecznie ich odstraszał i żaden z małychnapastników nie odważył się zbliżyć do Willa i Lyry.Nagle jedna z dachówek pękła i stojącyna niej chłopiec spadł; jego sąsiad natychmiast chwycił ułamany fragment i cisnął nim wLyrę.Dziewczynka zrobiła unik i kawał wypalonej gliny uderzył w kolumnę obok niej,odłupując tynk.Will zauważył poręcz wokół otworu w podłodze, pod którym znajdowały sięschody, odciął dwa kawałki, każdy długości miecza, i jeden z nich wręczył przyjaciółce.Lyraz całych sił zamachnęła się i uderzyła pierwszego chłopca w bok głowy.Przeciwnik spadł,lecz za nim pojawił się następny.Była to Angelica, rudowłosa dziewczyna o bladej twarzy, zszaleństwem w oczach, która pewnie zdążyłaby się wdrapać na parapet, gdyby Lyra niedzgnęła jej boleśnie kawałkiem poręczy.Ruda głowa zniknęła.Will również walczył.Nóż schował do pochewki przy pasie, a uderzał i kłułmetalowym drągiem.Mimo iż wiele dzieci spadało, stale pojawiały się nowe; coraz więcejich wspinało się na okap.Nagle przed Willem pojawił się napastnik w pasiastej koszulce, który na szczęściezgubił gdzieś pistolet lub zabrakło mu naboi.Chłopcy spojrzeli sobie w oczy; obaj wiedzieli,że pojedynek będzie nieunikniony. No.chodz! krzyknął zapalczywie Will, zachęcając przeciwnika do bitwy. No,dalej.Nie minęła sekunda i rozgorzała walka.W chwilę pózniej zdarzyło się coś bardzo dziwnego z nieba nadleciał wielki białygąsior z szeroko rozłożonymi skrzydłami i zaczął tak głośno krzyczeć, że mimo hałasuusłyszały go nawet dzieci na okapie.Wszystkie odwracały się, by go zobaczyć. Kaiso! krzyknęła uradowana Lyra, ponieważ natychmiast rozpoznała dajmonaSerafiny Pekkali.Znieżny gąsior znowu zawołał jego krzyk wypełnił niebo a potem zakołowałblisko chłopca w pasiastej koszulce.Ten przestraszył się, cofnął, poślizgnął i zaczął sięzsuwać po okapie.Pozostałe dzieci piszczały z trwogi, ponieważ coś jeszcze pojawiło się naniebie.Gdy Lyra dostrzegła małe, czarne postacie na tle błękitu, zaczęła wiwatować ikrzyczeć radośnie. Serafino Pekkala! Tutaj! Pomóż nam! Tu jesteśmy! W świątyni.Słychać było szum, kiedy czarownice posłały w gromadę tuzin strzał, a w chwilępózniej kolejny i jeszcze jeden.Strzały odbijały się od okapu z łoskotem przywodzącym namyśl uderzenia młota.Zdziwione i oszołomione dzieci na okapie w jednej chwili opuściłaagresja, a jej miejsce zajął strach.Z pewnością się zastanawiały, kim są te ubrane na czarnokobiety atakujące je z powietrza.Skąd się wzięły? Czy są duchami? Może to jakiś nowyrodzaj upiorów?Dzieci z piskiem i wrzaskiem zeskakiwały z dachu; niektóre z nich spadały niezdarniei odchodziły kulejąc, inne turlały się po zboczu w dół i starały się jak najprędzej uciec.Już nieatakowały.ot, przerażone, zawstydzone dzieci.I tak, w minutę po pojawieniu się śnieżnegogąsiora ostatni z napastników opuścił świątynię i jedynym słyszalnym dzwiękiem był szumpowietrza w gałęziach z sosny obłocznej.Will patrzył w górę zdumiony.Był zbyt zaskoczony, by mówić, Lyra natomiastskakała wesoło i krzyczała z radości: Serafino Pekkala! Jak nas znalazłaś? Dziękuję ci, dziękuję! Wiesz, że zamierzali naszabić? Czemu nie lądujecie?Serafina i jej towarzyszki potrząsały jedynie głowami pozostały wysoko w górze.Znieżny dajmon zakołował i uderzając wielkimi skrzydłami, usiadł hałaśliwie nadachówkowym okapie pod parapetem. Pozdrawiam cię, Lyro powiedział. Serafina Pekkala i czarownice nie mogąobniżyć lotu, ponieważ tu aż się roi od upiorów sto albo i więcej otoczyło budynek, akilkadziesiąt unosi się nad trawą.Nie widzisz ich? Nie! W ogóle ich nie dostrzegamy! Już straciliśmy jedną czarownicę.Nie możemy ryzykować.Potraficie się wydostać ztego budynku? Tak, jeśli zsuniemy się po okapie tak jak tamte dzieci.Ale powiedz, jak nasznalezliście? I gdzie. Nie pora teraz na rozmowy.Sporo przeszkód przed nami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]