Home HomeChmielowski Benedykt Nowe AtenyChmielowski Benedykt Nowe Ateny (2)chmielowski benedykt nowe ateny (3)Trollope Joanna Najlepsi przyjacieleJ.Chmielewska 2 Wielki diamentJ.Chmielewska 1 Wielki diamentTom Clancy Suma wszystkich strachow t.2 (3Œw. Jan od Krzyża – DZIEŁA WSZYSTKIEWilliam S. Burroughs Nagi LunchYeffeth Glenn Wybierz Czerwona Pigulke
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fantazia.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Nie mam nic do powiedzenia Alicji.Informuję cię o tym wprost, bo chciałabym jeszcze trochę pożyć.Paweł zachichotał nerwowo, a Zosia otrząsnęła się ze zgrozą.- Ona zwariowała?! - spytała nieufnie.- Słuchaj, ja sobie wypraszam! Nie mam pojęcia, co teraz piszesz, ale mnie się nie czepiaj!- Ja tego nie piszę, to się samo robi - odparłam ponuro.- Ewentualnie napiszę później i wtedy już przepadło, masz w tym swój udział.- Przestańcie ględzić - zażądała gniewnie Alicja.- Ja myślę.Ten ktoś, kto był w przedpokoju.Nie wymyśliłaś tego?- Jak Boga kocham, że nie!- Ten ktoś w przedpokoju.Co on usłyszał? Przypomnij sobie dokładnie, co ty do mnie mówiłaś!Elżbieta, której spokój wydał się wręcz nieludzki, ocknęła się z zamyślenia.- Co ja mówiłam? Czekaj, nie bardzo pamiętam.Powiedziałam chyba, że jest jeszcze ktoś, kto mógłby być ważnym świadkiem.Ty na to spytałaś, kto taki.Powiedziałam, że jeden facet, który tu był w piątek.I że jutro się zorientuję, co on wie.To znaczy dzisiaj.- I mnie ktoś zawołał - uzupełniła Alicja z irytacją.- A ten w przedpokoju to usłyszał.I to był ktoś, kogo nie było na tarasie.- Duże odkrycie - zauważyła zjadliwie Zosia.- Przestańcie mi przeszkadzać! Trzeba sobie przypomnieć, kogo nie było na tarasie! W jakim to było momencie?- Na chwilę przed odjazdem glin.Już próbowaliśmy sobie przypomnieć, obydwoje z Pawłem.Nic nam to nie daje, uniewinnia tylko ostatecznie Leszka i Henryka.Alicja zamyśliła się, mieszając kawę.Po czym ocknęła się nagle.- Czy ja słodziłam tę kawę?- Tak - powiedziała Zosia.- Nie - powiedział Paweł.- Zdecydujcie się na coś!- Może po prostu spróbuj - poradziłam.Alicja spróbowała.- Nie - powiedziała, sięgnęła po cukier, wydobyła z niego niedopałek papierosa i nieco popiołu, wrzuciła to do pudełka z landrynkami.- Coś mi tu nie pasuje.Zabił go, żeby mi nie powiedział? Skąd wiedział, że on tu będzie? Skąd wiedział, że to właśnie on? Elżbieta, czyś ty tego nie powiedziała jakoś inaczej?- Możliwe - przyznała Elżbieta spokojnie.- Możliwe, że powiedziałam, że to ja coś wiem i że jutro się zorientuję co.Możliwe, że powiedziałam, że jest coś ważnego, co ty powinnaś wiedzieć.Nie wiem, wszystko jest możliwe.- Ależ to jest olbrzymia różnica! Jeśli mówiłaś, że ty coś wiesz.Nie dziwiłabym się, gdyby usiłował zabić ciebie!Już od kilku minut mój umysł pracował intensywnie.- On usiłował - powiedziałam stanowczo.- Nie polował na żadnego Kazia, polował na Elżbietę.O Kaziu pewnie nic nie wiedział.Wiedział natomiast, że Elżbieta aż do wieczora nic ci nie powie, bo rano lecisz do pracy, a nikt normalny nie wstanie o wpół do siódmej rano, żeby sobie powierzać śmiercionośne tajemnice.Zwłaszcza że o tej porze i tak byś nie zrozumiała, co się do ciebie mówi.Potem ewentualnie mogłybyście się spotkać w ciągu dnia, ale nasze plany tego nie przewidywały.Wszyscy słyszeli, jak mówiliśmy, co będziemy robić.- Trochę nam się pokręciło.Myśmy miały wrócić wcześniej, wy później, a Elżbieta najpóźniej.Nie wiem, jak on to sobie wyobrażał.Coś mnie nagle tknęło w inteligentniejszej części mojego wnętrza.My wcześniej, wy później.- Powtórz to jeszcze raz.Coś mi tu nie pasuje.Skrzypnięcie furtki, kroki za drzwiami i pukanie oznajmiły nam, że przybył pan Muldgaard z asystą.Alicja podniosła się z krzesła.- Co ci nie pasuje? - spytała już w przedpokoju.- Nie wiem właśnie, coś mi zaświtało.Teraz nie ma na to czasu.Później ci powiem.- Na litość boską! - krzyknęła, odwracając się ku mnie w nagłej panice.- Mów natychmiast! Nie życzę sobie tutaj jeszcze i twoich zwłok!Pan Muldgaard stał już w otwartych drzwiach i usłyszał te słowa, które zresztą ucieszyły mnie nadzwyczajnie, wywnioskowałam z nich bowiem, że Alicja życzy mi raczej dobrze.Uczepił się ich w godzinę później, kiedy na nowo zapanowało coś w rodzaju spokoju.Wraz z nim i całą ekipą śledczą przybył lekarz.Głupio nam było trochę kryć się tchórzliwie po kątach, unikając widoku nieboszczyka, zebraliśmy zatem wszystkie siły duchowe i weszliśmy za nimi do pokoju, zdecydowani mężnie asystować przy badaniu.Lekarz ujął rękę nieszczęsnego Kazia, potrzymał ją przez chwilę, opuścił z powrotem na kanapę i zadumał się głęboko.Na obliczu błysnął mu wyraz zainteresowania i zdążyłam pomyśleć, że Kazio zmarł zapewne na jakąś niezwykle rzadką i atrakcyjną chorobę, kiedy nagle nastąpiło coś wstrząsającego.Nieboszczyk łypnął okiem!Nie było to żadne złudzenie optyczne ani nic w tym rodzaju.Łypnął wyraźnie! Zamarłam, a wraz ze mną i reszta obecnych.Paweł wydał z siebie jakieś charknięcie, Alicja uczyniła gwałtowny skłon ku przodowi i zastygła w tym skłonie.W powietrzu powiało grozą.Nieboszczyk łypnął okiem po raz drugi.Za sobą usłyszałam czyjś jęk, zapewne Zosi.Prawdopodobnie wszyscy razem rzucilibyśmy się za chwilę do ucieczki, demolując w panice przedpokój i drzwi wejściowe, gdyby nie to, że w lekarza wstąpiło nagle nadzwyczajne ożywienie.Dość gwałtownie ułożył łypiące zwłoki na kanapie i przystąpił do pośpiesznego badania.- On żyje - powiedział stanowczo.- Do ambulansu, szybko!Powiedział to po duńsku, ale zrozumieliśmy wszyscy.Nim ktokolwiek zdążył ochłonąć z wrażenia, już sanitarka z Kaziem w środku, wyjąc i świecąc, ruszyła do szpitala.- Jak to żyje? - powiedział Paweł jakby z lekką pretensją.- Jakiś kant! Kto to widział, żeby tak wyglądać i żyć!- Żyje, żyje - potwierdziła radośnie Alicja, nie kryjąc ulgi.- Uśpiło go, sparaliżowało i rzuciło mu się na mózg.I coś tam jeszcze, nie wszystko zrozumiałam.To była chyba jakaś trucizna o piorunującym działaniu, ale zdaje się, że za mało zjadł.Jeszcze długo będzie nieprzytomny.Zosiu, rany boskie!.Zosia, oddychając głęboko, usiadła na torbie z zakupami, ugniatając razem rzeżuchę, pasztet, sałatki i krem w proszku.Pozwoliła to wyciągnąć spod siebie i zażądała środka uspokajającego.Ekipa śledcza przystąpiła do działania, W panującym zamieszaniu Alicja, niezdolna na poczekaniu znaleźć relanium, napoiła ją kroplami Inoziemcowa, przekonana, iż serwuje krople walerianowe.Zosia, która nie znosiła mięty, odzyskała siły w mgnieniu oka.Za Kaziem wyniesiono owoce ze stołu, różne lekarstwa, część naszych kosmetyków i nieco pożywienia z kuchni, wszystko to rekwirując w atmosferze wersalskich rewerencji [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •