[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Tak, rzeczywiście – odezwał się Lee.–Teraz sobie przypominam.Przelatywałemnad nią.Mówisz, że Grumman wywiercił sobie otwór w czaszce? Po co?– Był szamanem – odparł stary łowca fok.– Zdaje mi się, że plemię uznało go zaszamana, jeszcze zanim przyjęło go do swego grona.Niesamowita historia z tym drążeniemotworów.Rytuał trwa dwie noce i dzień.Tatarzy używają przyrządu przypominającego ten dorozpalania ognia.– Ach, teraz rozumiem, dlaczego jego ludzie byli mu tak całkowicie posłuszni –wtrącił Sam Cansino.– To była najgorsza banda łotrów, jaką kiedykolwiek spotkałem, awykonywali jego polecenia niczym zastraszone dzieciaki.Sądziłem, że obawiają się jegoprzekleństw.Jeśli uważali go za szamana.tak, to ma sens.Ale wiesz co? Ludzka ciekawośćjest równie silna jak szczęki wilka.Ten facet nie odpuszczał.Chciał, żebym mu opowiedziałze szczegółami o tamtejszych ziemiach, o zwyczajach rosomaków i lisów.Cierpiał z powodurany, którą spowodowała ta przeklęta pułapka Jakowlewa.Noga cała poszarpana, a onwierzył, że pięciornik obniży mu temperaturę.Obserwował, jak się tworzy blizna, robiłnotatki na temat każdego cholernego drobiazgu.Dziwny człowiek.Pewna czarownicachciała, żeby został jej kochankiem, ale odmówił.– Naprawdę?! – krzyknął Lee, myśląc o pięknej Serafinie Pekkali.– Nie powinien był tego robić – odparł łowca fok.– Gdy czarownica ofiarowuje ciswoją miłość, musisz ją przyjąć.Jeśli postąpisz inaczej i później przydarzy ci się coś złego,możesz mieć pretensje tylko do siebie.Alternatywa jest prosta: błogosławieństwo alboprzekleństwo.Nie można uniknąć tego wyboru.– Może miał ważny powód – zauważył Lee.– Moim zdaniem postąpił głupio.– Zawsze był uparty – powiedział Sam Cansino.– Może pragnął pozostać wierny jakiejś kobiecie – zgadywał Lee.– Mówiono mi, żepodobno wie, gdzie się znajduje pewien magiczny przedmiot, który zapewnia swemuwłaścicielowi ochronę.Słyszeliście coś o tym?– Tak – potwierdził łowca fok.– Nie widziałem tej rzeczy na własne oczy, aleGrumman rzeczywiście znał miejsce, w którym się znajdowała.Pewien mężczyzna próbowałgo skłonić, by mu je wyjawił, i Grumman go zabił.– Jego dajmona – wtrącił Sam Cansino – była interesującym stworzeniem, niby–orlicą, czarną o białym łebku i piersi, w życiu nie widziałem takiego gatunku.Nie mamnawet pojęcia, jak się nazywa.– To rybołów – zauważył przysłuchujący się rozmowie barman.– Mówicie o StanieGrummanie? Jego dajmona była rybołowem.To taki orzeł, który żywi się rybami.– Co się przydarzyło Grummanowi? – spytał Lee Scoresby.– Och, wmieszał się w wojny Skraelingów na Ziemi Beringa.Słyszałem, że gozastrzelono – odparł łowca fok.– Nie żyje.– Mnie ktoś mówił, że został ścięty – stwierdził Lee Scoresby.– Nie, nie, obaj się mylicie – zaprzeczył barman.– Mam aktualne informacje.Rozmawiałem niedawno z pewnym Eskimosem, który był z nim na Sachalinie.Obozowalitam i spadła lawina.Grummana zasypały setki ton skał.Tamten Eskimos widział całezdarzenie.– Nie potrafię odgadnąć – stwierdził Lee Scoresby, nalewając wszystkim kolejkę –czym się ten człowiek zajmuje.Szukał ropy naftowej? A może był wojskowym? Albo jakimśfilozofem? Mówiłeś o pomiarach, Sam.O co chodziło?– Mierzył światło gwiazd.I Zorzę, która go niesamowicie interesowała.Chociażchyba najbardziej ciekawiły go ruiny.Wszystko, co starożytne.– Wiem, kto mógłby ci powiedzieć więcej – przypomniał sobie łowca fok.– W górachjest obserwatorium, które należy do Akademii Carskiej Rosji.Wiem, że Grumman często tambywał.Może tam się czegoś dowiesz.– A tak właściwie, po co go szukasz, Lee? – spytał Sam Cansino.– Jest mi dłużny trochę pieniędzy – odparł Lee Scoresby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]