[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Corine Magnan drŜała.Levain-Pahut480pocierał kark.Katz, egzorcysta, obracał w ręku Rytuał rzymski gotówotworzyć ksiąŜkę w kaŜdej chwili.— Luc, kto tam jest? O kim pan mówi?— Nie odpowiem na takie pytania — odburknął Luc.Psychiatra nie ustępował.— Niech pan opisze tego, kogo pan widzi.Luc zarechotał.Patrzył na Zucca z nienawiścią w oczach.— JuŜ powiedziałem, Ŝe nie odpowiem na tego rodzaju pytanie.Zucca pochylił się nad nim.Zaczynała się prawdziwa potyczka.— Nie ma pan wyboru, Luc.Proszę mnie posłuchać i opisaćtego, kto jest za osłoną szronu, a moŜe lawy.Luc zachmurzył się.Miał teraz szkaradny, zimny, złośliwy, niechętnywszystkim wyraz twarzy.— Nie ma juŜ szronu — syknął.— A co jest?— Korytarz.Tylko korytarz.Czarny.Nagi.— Czy jest coś wewnątrz?— Człowiek.— Jak wygląda?Luc zachichotał.— To starzec.Zucca zerknął w stronę oszklonej kabiny.Jego twarz wyraŜałazdziwienie.My równieŜ niczego nie rozumieliśmy KaŜdy z nas oczekiwałwizerunku diabła: rogów, koziej brody, rozwidlonego ogona.— Jak jest ubrany?— Na czarno.Trudno go dostrzec w ciemnościach.Widzę jedyniejakieś rozŜarzone druciki.— RozŜarzone druciki?— Świecą nad jego głową.Ma fosforyzujące włosy.W kabinie robiło się coraz bardziej nieswojo.Smród ekskrementówprzynoszony jakby przez lodowaty prąd powietrza był coraz bardziejdokuczliwy.— Proszę opisać jego twarz.— Biała skóra.Trupio blada.To albinos.— A co przypominają rysy jego twarzy?— Ma na twarzy grymas.Rozchylone wargi.odsłaniają białe dziąsła.Ciało nie zaznało światła.Luc mówił teraz tonem mechanicznym, chłodnym, obojętnym, jakbyzdawał raport.481— A oczy? Jakie są jego oczy?— Lodowate.Okrutne.MoŜe jest w nich krew, moŜe palące się węgle.Nie wiem.— Co robi? Jest nieruchomy?Luc skrzywił się.Wyraz jego twarzy był niczym odbicie tegoczłowieka z korytarza.— Tańczy.Tańczy w ciemnościach.A na głowie błyszczą muwłosy.— Czy widzi pan jego ręce?— Ma szponiaste palce.Pasują do jego złej twarzy, wykrzywionychust.Wszystko u niego jest obumarłe.— Luc uśmiechnął się.— Mimo totańczy.Tak, tańczy w milczeniu.To Zły tak się porusza.We krwicałego świata.— Czy mówi coś do pana?Luc nie odpowiedział.Wygięty, z wysuniętą szyją, jakby nastawiałucha.Nie zwaŜał na to, co mówi do niego Zucca, lecz słuchał starca wgłębi wyjścia.— Co mówi do pana? Proszę powtórzyć, co mówi do pana?Luc mruknął coś niewyraźnie.Zucca krzyknął:— Co on mówi? Rozkazuję, Ŝeby pan odpowiedział!Luc podniósł głowę, jakby go nagle coś mocno zabolało.Konwulsjewykrzywiły mu twarz.Wychrypiał:— Dina hou be 'ovaddna.— Po czym powtórzył głośniej: Dinahou be'ovaddna!W kabinie wszyscy zamarli.Smród.Zimno.Nikt się nie ruszał.— Co to znaczy? — spytał Zucca.— Co znaczy to zdanie?Luc wybuchnął przytłumionym śmiechem.Potem jego głowaopadła.Hipnotyzer jeszcze raz go wezwał, ale nie doczekał się Ŝadnejodpowiedzi.Seans dobiegł końca — „wizja" Luca zamknęła się na tychniezrozumiałych słowach.Zucca zdjął słuchawki.— Zemdlał.Likwidujemy aparaturę i przenosimy go do saliintensywnej opieki.Thuillier i pielęgniarki bez słowa przystąpili do działania.Pozostalinadal siedzieli bez ruchu.Miałem wraŜenie, Ŝe smród i zimno zniknęły.Rozległy się szmery rozmów.Wymienialiśmy jakieś uwagi, Ŝebyodzyskać pewność siebie, podzielić się ciepłem, a przede wszystkim, Ŝebyjak najszybciej wrócić do rzeczywistości.Wśród tych głosów usłyszałem jakieś mruczenie.Odwróciłem głowę.Ojciec Katz, z nieruchomym wzrokiem, z rękami zaciś-482niętymi na Mszale rzymskim, odmawiał szeptem modlitwę: Deus et PaterDomini nostriJesu Christi invoco nomen sanctum tuum et clementiamtuam supplex exposco.Pokropił wodą konsolę i aparaturę znajdujące się w kabinie.Woda święcona na wszystkie nieszczęścia.Ojciec egzorcysta sprzątał po wizycie diabła.96— To śmieszne.— Opowiadam ci po prostu to, co się tam wydarzyło.— Jesteście błaznami.Manon wyglądała na przeziębioną, mówiła przez nos.Zrela-cjonowałem jej scenę, która miała miejsce w szpitalu Hótel-Dieu.Siedziała po turecku, z gołymi nogami, na łóŜku.Pięknie wysprzątałasypialnię.W ciągu paru dni poczuła się w moim mieszkaniu jak u siebie inie przestawała go pucować.— Wszyscy mieli bardzo powaŜne miny.— Spędziłam Ŝycie wśród szaleńców.Moja matka i jej modlitwy,Beltrein i jego aparatura.A tymczasem wy, policjanci, jesteście jeszczegorsi!Puściłem to mimo uszu.Manon kołysała się na łóŜku, z dłońmiopartymi na skrzyŜowanych nogach.W półmroku ukazywał się fragmentjej twarzy, po czym znikał: wypukłość policzka, opaska na czole, czarneoczy.Na dworze padał bezszelestnie deszcz.— W kaŜdym razie — odezwała się ponownie — majaczenia Lucanie dowodzą, Ŝe ja przeŜyłam to samo.— Oczywiście.Ale zabójstwo twojej matki doprowadza nas ciągle dotakiego negatywnego doświadczenia.Zabójca działał być moŜe podwpływem podobnego wstrząsu psychicznego.— Ja?Nie odpowiedziałem.Nogą odsunąłem od ściany tekturowe pudło iusiadłem na nim naprzeciw Manon.— Sędzia weźmie pod uwagę wszystkie moŜliwości—powiedziałemuspokajającym tonem.Takie sprawy interesują ją szczególnie.— Wszyscy jesteście stuknięci.— Ona nie ma nic, rozumiesz? Najmniejszej wskazówki, Ŝadnegomotywu.483— Pozostała wam więc tylko biedna sierota.— Nie masz się czym martwić.Magnan juŜ cię przesłuchiwała.Sarrazin sporządził raport.Wszyscy są przekonani o twojej dobrej wierze.Skinęła głową bez przekonania.Jej gładkie włosy przedzielał idealnyprzedziałek.Przypominała obrazek z bajki.— A Luc? Dlaczego on to zrobił?— Chce dojść do celu w swoim śledztwie.Jest przekonany, Ŝezabójstwa twojej matki dokonał ktoś z Uratowanych Bez Światła.— I przypuszcza, Ŝe ja naleŜę do tej bandy fiksatów.Wierzy w to, Ŝejestem zabójczynią.śeby przekonać wszystkich, powinnam poddać się temusamemu eksperymentowi, tak? Mam pod wpływem hipnozy zacząćgrzebać w mojej pamięci?— Jest za wcześnie, Ŝeby o czymś takim myśleć.Po sekundzie uświadomiłem sobie, Ŝe Manon zastawiła na mniepułapkę.Chciała wiedzieć, czy jestem przygotowany na taką moŜliwość.Wpadłem jak śliwka w kompot.— Zostawcie mnie w spokoju — mruknęła.— Nigdy niezgodzę się na te wasze wariactwa.Upadła na łóŜko na plecy i zakryła twarz poduszką.Spod zadartegosweterka ukazał się jej pępek.ZadrŜałem.Mimo takiego napięcia ogarnęłomnie znowu wszechpotęŜne poŜądanie.Ale teraz stałem się w jejmniemaniu wrogiem jak inni.Nagle zerwała się i ze łzami w oczach krzyknęła:— Zostaw mnie w spokoju!Kierunek na Quai des Orfevres 36.Jadąc nowym wynajętym samochodem, zbierałem do kupy w myślachto wszystko, czego zdołałem się dowiedzieć.Po przyjeździe do ParyŜazasięgnąłem informacji na uczelni Manon w sprawie jej alibi na dzieńmorderstwa matki.Zamorski mówił prawdę.Nikt jej tam nie widziałmniej więcej przez tydzień w okresie, kiedy doszło do morderstwa.Przeztelefon skontaktowałem się ze szwajcarskim policjantem, któryprzesłuchiwał ją, zanim została wezwana przez Magnan.Manon zastanow jej mieszkaniu dwudziestego dziewiątego czerwca, dwa dni po znale-zieniu zwłok.Nie potrafiła przekonująco wyjaśnić, co w tym czasie robiła.Polak przekazał takŜe prawdziwą informację co do przedmiotów,484jakie studiowała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]