[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Choæ zaœ w domu mog³aby sobie niejedna taki kornet upi¹æ, imaginacja jednak dowodzi³a na oko, i¿ ¿aden nie móg³ byæ tak piêkny jak warszawski; dlatego wiele paniów obywatelek warszawskich mia³y znaczny zysk z kornetów, chowa³y po kilka dziewczyn do upinania kornetów, same bêd¹c im do przykrawania i kombinowania materklasów kornetowych majstrami, czyli mistrzyniami.Najtañszy kornet by³ za dwadzieœcia z³otych, najdro¿szy dukatów szeœæ, choæ ca³y jego towar niewart by³ dziesiêciu z³otych, a dziewczyna sprawna mog³a upi¹æ na dzieñ dwa.Lecz gust najwiêcej przydawa³ tej dro¿yzny rzeczom z siebie pod³ym.Urzêdowe upinaczki kornetów siedzia³y z swoimi dziewczêtami w sklepach, z oknami - w zimie dla ciep³a, w lecie dla kurzawy-zamkniêtymi, przez które okna przegl¹daj¹ce ³adne twarzyczki zwabia³y kupców do kornetów; czasem mimo potrzebê, jedynie dla umizgów kupuj¹cych.Nie bardzo mi³ego móg³ siê spodziewaæ przywitania m¹¿ od ¿ony, przyje¿d¿aj¹cy z Warszawy bez korneta, o który najpierwsze na przywitaniu by³o pytanie.Jeden wielce gniewliw¹ jak osê maj¹cy ¿onê kupi³ dla niej kornet modny.Jedzie weso³y do domu, pewien mi³ego przywitania; lecz na nieszczêœcie od pude³ka Ÿle umieszczonego zginê³o w drodze denko z kornetem.M¹¿, przybywaj¹cy do domu ciemnym mrokiem, a przy tym podochocony w nadziejê korneta, bierze pude³ko w rêce, niesie prosto i oddaje ¿onie: "Nêœci, moja kochanko, przeœliczny kornet." ¯ona rozumiej¹c, ¿e j¹ tym sposobem przeœladuje, gdy bior¹cej za spód wpad³a rêka w pró¿ne pud³o, uderzy³a go mê¿owi o ³eb, na³ajawszy s³owami jak najdok³adniejszymi.M¹¿, nie czekaj¹c wiêkszej zap³aty, pobieg³ co prêdzej do Warszawy, przywióz³ inny kornet.Lecz ¿ona statecznie trzyma³a, ¿e zgubiony by³ piêkniejszy, choæ go nie widzia³a.Po kornetach na ostatku nasta³y szeniony; by³y to czapki haniebnie wysokie, z p³ótna szyte, bawe³n¹ albo i paku³ami wypchane, g³owê dwa razy tak wysok¹, jak by³a naturalna, czyni¹ce.Te szeniony wsadziwszy na wierszch g³owy, okrywa³y doko³a w³osami z przodu i z ty³u, g³adko w górê wymuskanymi i wypudrowanymi, a której nie wystarcza³y samorodne w³osy, przybiera³y do nich innych takiego koloru, jakie mia³a która z przyrodzenia.Na sam wierszch szenionu, nad czo³em, przypina³y maleñki kornecik skrzydlasty, na drutach upinany; i ta moda by³a ostatnich czasów Augusta III.Sukien za¿ywa³y rozmaitych; najpierwej spódnicy, zwyczajnej po dziœ dzieñ; bogate z materyj têgich b³awatnych w kwiaty, samych jedwabnych i litych, ubo¿sze z at³asów, grodetorów, kitajek, a jeszcze ubo¿sze z kamlotów; pod które podwdziewa³y drug¹ spódnicê, at³asow¹, na bawe³nie przeszywan¹ albo te¿ kuczbajow¹.Na wierszch bra³y sznurówkê rogiem wielorybim, czyli fiszbinem, przeszywan¹, z wyciêtym gorsem, œciskaj¹c siê tymi sznurówkami jak najmocniej dla wydania subtelnoœci stanu, czasem a¿ do md³oœci.Ta sznurówka by³a powleczona at³asem lub kitajk¹.Na sznurówkê k³ad³y jupeczkê krótk¹, za stan cokolwiek d³u¿sz¹, z rêkawami po ³okieæ krótkimi, z materii takiej jak spódnica albo te¿ i odmiennej, z ty³u fa³dzist¹, z po³ami przestronnymi na przodzie, krojem takim jak mantolety kanonickie.Zimowe takie jupeczki podszywane by³y futrem, w lecie kitajk¹ albo p³ótnem glancowanym.Dalej te jupeczki by³y w stan wcinane opiêto, na guziki z przodu zapinane, z rêkawami do piêœci siêgaj¹cymi.Do rêkawów krótkich, wy¿ej wspomnionych, przypina³y mankiety wielkie, gazowe ¿ koronkami, podwójne; i nie zwa³y siê takie mankiety mankietami, lecz anga¿atami.Do rêkawów d³ugich przypina³y mankietki ma³e bez koronek, przy nazwisku mankietek zostawione.Latem nie k³ad³y nic na ¿adn¹ z tych jupeczek, tylko chustkê na szyjê muœlinow¹, jedwabiem, z³otem i srebrem w kwiaty haftowan¹, kolorów bia³ego, ¿ó³tego, zielonego i czerwonego, której koñce, na krzy¿ na przedzie z³o¿one, szpilkami do jupeczki przypiête, pierœ wypuk³¹ zakrywa³y, daj¹c przez materi¹ cienk¹ i rzadk¹ dosyæ przeŸroczystoœci.Na plecy w miarê ³opatek spuszcza³ siê jeden koniec, czyli róg takiej chustki, trzyk¹t wydaj¹cy.Zim¹ na takie jupeczki bra³y kontusiki futrem podszywane, z d³ugimi rêkawami wisz¹cymi, z wylotami szerokimi, do rêki wytchniêcia sposobnymi, u ramion obszernie sfa³dowanymi, u piêœci w¹sko œcinanymi.Te kontusiki zdejmowa³y z siebie, przychodz¹c do ciep³ej izby, którymi okrywali siê zostawieni za drzwiami lokaje, paziowie, wêgrzynkowie i inni s³u¿ebni, mianowicie na balach i redutach, na których ca³e noce w przysionkach zimnych pokutowaæ musieli.Której nie staæ by³o na kontusik, obywa³a siê jupeczk¹ sam¹.Kontusik by³ d³ugi do wpó³ udów, trwa³ d³ugi czas w modzie, choæ nasta³y inne futra, o których bêdzie ni¿ej.Za¿ywa³y tak¿e damy bogate jupeczek bez rêkawów, letnich i zimowych, gronostajami podszytych albo popielicami, albo felp¹ jedwabn¹; kroju by³y takiego jak jupeczki bez stanu, i zwa³y siê takie jupeczki kazakinkami; a gdy siê w takie jupeczki stroi³y, bra³y na spód gorseciki materialne, opiête, z rêkawami do piêœci d³ugimi, w¹ziuchnymi, do gruboœci rêki stosowanymi; a na takie kazakinki w zimne czasy k³ad³y kontusiki wy¿ej opisane.Od œrednich lat Augusta III nasta³y szamerluki, manta, szusty i szlompry, i robrony; tych ja z osobna opisaæ nie umiem, poniewa¿ ma³a ró¿nica kroju odmienia³a im nazwiska, z ca³kowitej zaœ postaci wydawa³a siê oczom mêskim jak jednakowa suknia.By³a zaœ jednostajna na ca³¹ osobê, z stanem wciêtym, d³uga z przodu a¿ do kostek u nóg, z ty³u zaœ daleko d³u¿sza, tak ¿e siê wlek³a po ziemi na pó³tora ³okcia albo i na dwa ³okcie; i zwa³ siê ten zbytek sukni ogonem, który paziowie nosili w rêku za swoimi paniami.Ale jeszcze przed tymi wszystkimi sukniami pierwszy by³ kabat, który teraz zosta³ sukni¹ samych panienek niedoros³ych, a przedtem by³ strojem wszystkich dam.Kabat tym siê ró¿ni³ od innych sukien d³ugich, ¿e sznurowa³ siê z ty³u, a inne wszystkie z przodu, i ¿e nie mia³ fa³du w tyle przez ca³e plecy a¿ do do³u ci¹gnionego, jak go mia³ szust, robron, szamerluk i tym podobne.Gdy nasta³y te d³ugie suknie, nasta³y oraz i gorse wycinane tak, i¿ ca³e plecy, a¿ po ³opatki i pó³ piersi a¿ do brodawek sukni¹ nie by³y przyodziane, co by³o widokiem oko skromne przera¿aj¹cym, a lubie¿ne zapalaj¹cym; zakrywa³yæ ony wprawdzie tê ponêtê swoj¹ chustkami wy¿ej opisanymi albo te¿ palatynkami strusimi; ale to takie by³y zakrycia, które w¹skim przesmykiem rzuconego cienia wiêcej jeszcze blasku cia³u, przegl¹daj¹cemu jak przez sieæ albo przez kratê, dodawa³y
[ Pobierz całość w formacie PDF ]