Home HomeChoroby zakazne zwierzat domowych z elementami ZOONOZ pod red. Stanislawa Winiarczyka i Zbigniewa Grądzkiego(27) Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Skarb generała Samsonowa tom 2(60) Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Pasażer Von Stuebena(25) Niemirski Arkadiusz Pan Samochodzik i ... Skarby wikingów tom 2(54) Niemirski Arkadiusz Pan Samochodzik i ... Stara księga(53) Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Gocki ksišżę(57) Niemirski Arkadiusz Pan Samochodzik i ... Złoty BafometGregory Philippa Klątwa TudorówDębowski Marek T. Rok Chińskiego LisaBlake, William Complete Poetry And Prose(1)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lolanoir.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .– Borówko mógł przemknąć się pod ścianą – mruknąłem ze złością.Policjant opuścił komnatę machnąwszy ręką.Nataniel ze smutkiem pokiwał głową:– Przysłowie powiada: „Wołu strzeż się z przodu, konia z tyłu, a człowieka ze wszystkich stron.”– Ten Kolec jeszcze gotów nas aresztować! – nie mogłem ochłonąć.– Za takie głupstwo? – skrzywił się mistrz.– Ale przysłowie mówi: „Powiesić się – wstyd; utopić się – zimno; zastrzelić się – boli; więc trzeba cierpieć z Bożej woli!”– Och – jęknąłem, łapiąc się za głowę.– Aż tak przeraża, cię areszt? – zdziwił się Nataniel.– Nie.Twoje przysłowia!– Cóż więc zamierzasz, Tomaszu? – zatroszczył się Nataniel zupełnie serio.– Mistrzu! Idźmy wreszcie uspokoić nasze nerwy pięknem Anny Orzelskiej!– Jutro, kochany, jutro.Ale już dzisiaj myśl o mym cadillacu, jak obiecałeś.Co było robić na takie dictum? Zatroszczyć się o cenne auto!Gdy tylko zapadł zmrok, stanąłem w mym pokoju przy kontakcie i mrugając światłem wysłałem ku zaroślom sygnał SOS.I zaraz odpowiedziała mi latarka, że przyjęto sygnał.Mając za nic wszystkie zakazy wyszedłem z pałacu.Urwisy już czekały w gąszczu:– Co się stało, druhu?!– Najpierw dajcie mi uspokajającej herbaty ziołowej – jęknąłem.– Już się robi! Prosimy do naszego kącika! – zawołał Piotr.Pociągając gorące, wonne łyki z plastikowego Kubka opowiedziałem im pokrótce przeżycia dnia dzisiejszego, kończąc relację żarliwym apelem o czuwanie nad pojazdem mistrza.– Jasne! – odpowiedział mi tak radosny i ochoczy trójgłos, że aż mnie to zdziwiło.– Już my się nim zajmiemy! Spokojna głowa, druhu!Niestety, moja głowa nie była spokojna, gdy po powrocie do pokoju przykładałem ją do poduszki.Ale przynajmniej o cadillaca nie musiałem się już martwić!ROZDZIAŁ JEDENASTYZAMACH NA CADILLACA · ANNA ORZELSKA · KTO UDAJE DUCHA · KLĘSKA URWISÓW · DZIEJE RADZIWIŁŁÓW · PLAN FILOZOFA · RYCERZ JĘDRZEJ BALDARICH-BAŁDRZYCH I OPAT WILLERM · KOMU PRZESZKADZAMLedwo wraz z panem Józefem odbyliśmy celebrację śniadania i zdążyłem się umyć i ubrać, gdy do pokoju wpadł mistrz Nataniel.Chyba po raz pierwszy w życiu nie zapukał przedtem do drzwi.Siwy włos mierzwił się na jego dostojnej głowie, a w oczach tlił się obłęd.Poły rozpiętego futra powiewały za nim jak żałobne chorągwie.– Ukradli portret Anny! – krzyknąłem.– Gorzej! Ktoś w nocy spuścił powietrze z wszystkich kół cadillaca! A ty, Tomaszu, obiecałeś – jęknął osuwając się na fotel – że bierzesz jego ochronę na siebie! A co będzie, jeśli przebili?!– Co?– Opony!Sapał przez chwilę, po czym poderwał się na równe nogi:– Idziemy!Zerwał moją kurtkę z wieszaka i rzucił mi na ramiona.– Dokąd? – zapytałem, ale już w połowie drogi ku drzwiom.– Na miejsce zbrodni! – zawołał mistrz z korytarza.Śpiesznie dreptałem za nim.„Ech, Urwisy!” – myślałem w biegu.– „I tak to otoczyliście opieką własność zasłużonego poety?” – obiecałem sobie, że dam im solidny wycisk.– Patrz, Tomaszu! – jęknął mistrz, gdy dobiegliśmy do parkingu.– Oto, jak miernoty mszczą się na biednym poecie! Widomy to znak, że naprawdę zło zagnieździło się w Nieborowie!.Rzeczywiście.Pośród prężących dumnie swoje opony naszych aut jedynie cadillac smętnie opadł na rozpłaszczone gumy.Nataniel jęknął raz jeszcze i otworzył bagażnik:– Powiedziałeś, drogi mój, że bierzesz ten wóz „na siebie”.Może więc weźmiesz łaskawie tę pompkę – tu rzucił ją na śnieg – i.– I? – wtrąciłem cicho.–.i uzupełnisz brak powietrza w tych nieszczęsnych dętkach, spowodowany twoim niedbalstwem.Jąłem więc uzupełniać.W miarę jak opony nabierały, jedna po drugiej pełnych kształtów, nastrój mistrza wyraźnie się poprawiał.Sięgnął do cygarniczki i wydobył z niej wonne cigarillo, które zapalił z widoczną przyjemnością, zapewne przez roztargnienie zapominając mnie poczęstować.– Tak, choć odrobina talentu pośród beztalenci ma swoje złe strony! – z troską popatrzył na swój wóz.– Bycie maluczkim również – odpowiedziałem ocierając pot z czoła i masując zdrętwiałą od pompowania stopę.Starałem się nie widzieć mieszkańców pałacu gapiących się na nas z okien.– Sądzę – radośnie obwieścił mistrz chowając pompkę do bagażnika – że nadszedł czas, byśmy odwiedzili piękną Annę.Z szerokiej i długiej do ziemi błękitnej sukni wyłaniały się nagie do łokci krągłe i drobne ręce, białe ramiona i zarys piersi.Delikatna szyja unosiła dumnie główkę o twarzyczce niezwykłej urody.Lekko zmrużone oczy patrzyły filuternie, a na pąsowych wargach igrał zalotny uśmiech.– I pomyśleć, że to zaledwie jedna ze stu córek Augusta II Sasa, zwanego Mocnym.– westchnął z zachwytem mistrz – za to córka najukochańsza! To dla niej król wybudował w Warszawie monarszy wprost pałac zwany Błękitnym, jako że Anna uwielbiała ten kolor.– Tak – dodałem nawet liberie służby, uprzęże i karoce miały tę barwę.Podziwiajmy zatem „piękną Anetkę” w błękicie, tak cudnie oddanym pędzlem de Silvestre, nadwornego malarza Ludwika XV, a potem królów polskich.Dziwi mnie tylko zawsze, jak piękna córka mało podobna jest do swego, łamiącego w dłoniach podkowy, ojca czy choćby brata.Wystarczy spojrzeć na jego portret, który, choć pędzla de la Toura, raczej wątpliwie zdobi prawą ścianę gabinetu.– Mnie natomiast dziwi – uśmiechnął się mistrz – kto wpadł na pomysł umieszczenia rozkochanej w błękicie Anny akurat w Czerwonym Salonie, gdzie ściany pokrywa karmazynowy atłas? Czy zrobił tak dlatego, że to reprezentacyjny salon? Ale i tę kanapę „confidente” pokrywa purpurowy adamaszek! I jeszcze jedenaście czerwonych krzeseł polskiej roboty! Nawet francuska komoda dźwiga płytę z czerwonego marmuru! Nie lubił ktoś naszej wybranki lub jej nie rozumiał? Czy można tak lekceważyć upodobania człowieka po jego śmierci? Ech, czasem boję się pomyśleć, co stanie się z mymi, gdy umrę.Przyznam się, że nie słuchałem mistrza, zapatrzony w piękną Annę:– Ma brwi wąskie, skośne i czarne.Jak Czarna Milady – szepnąłem mimo woli.– Że też ty zawsze musisz kogoś z kimś kojarzyć! – jęknął Nataniel.– Ależ mistrzu! Tak samo jak ja – zresztą mam na to dowody (o mało nie zdradziłem Urwisów) uważasz, że kradzieże w Nieborowie są dziełem kompanów czarnej damy.Racz nie zapominać, co nas tutaj sprowadziło.„Potem do Nieborowa!” – wołał Szczurek w Winodaju [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •