Home HomeSteven Rosefielde, D. Quinn Mil Masters of Illusion, American LSarah Masters Voices 1 Sugar StrandsMaster of the Night Angela KnightMaster of the Moon Angela KnightMastering Delphi 6 (2)Masterton Graham Studnie piekiel (SCAN dal 736)Masterton Graham Podpalacze ludzi t.2 (SCAN dalHobb Skrytobójca 3 Wyprawa SkrytobójcyRobert Pozen Too Big to Save How to Fix the U.S. Financial System (2009)Hobb Robin Krolewski Skrytobojca (SCAN dal
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lolanoir.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .„Boże, uduszę się - pomyślał.- Boże, pomóż mi, duszę się”.Odrzucił na bok kołdrę i upadł bokiem na podłogę.Żołądek znowu się uniósł i suchość w ustach została nagle zastąpiona przez kwaśny płyn.Położył dłoń na brzuchu i wyczuwał, jak jego wnętrzności skręcają się, prawie jakby były żywym stworzeniem, które pragnie się wydostać.Ostat­nim razem przeżywał coś podobnego, kiedy Eve spodziewa­ła się Leona, a Leon kopał ją, jakby zataczał wewnątrz niej kółka.Stanleyowi udało się zaczerpnąć łyk powietrza.Zdołał uklęknąć i podnieść się, podpierając się na łóżku.Poczuł coś głęboko w gardle i zebrało mu się na wymioty.Pomału dotarł do drzwi, otworzył je i przeszedł przez korytarz do łazienki.Prawie mu się udało.Nie zdążył dojść do muszli, upadł na kolana obok wanny, chwytając się jej krawędzi.Nocna Plaga z całych sił skręcała jego żołądkiem i powodowała skurcze gardła.Poczuł, jak głęboko w gardle przesuwa się jakaś zbita, obrzydliwa masa, cuchnąca słodkawo zgnilizną.Nie mógł mówić, nie mógł krzyczeć.Pochylił się nad wanną i centymetr po centymetrze, skurcz po skurczu, wyrzucił to z siebie - ogromną poskręcaną masę szczurów.Niektóre bardzo duże, gapiły się na niego, ich futra były mokre od soków żołądkowych.Niektóre jeszcze nie w pełni wyrośnięte, inne w stanie embrionalnym, z różowymi ciał­kami o oczach jak surowe białko.Stanleyem wstrząsały torsje za torsjami, aż ostatnie ogony i nogi przecisnęły się pomiędzy jego zębami.W wannie znajdowało się prawie metrowej długości kłębowisko drga­jących, szarych szczurów.Stanley był zbyt słaby i pełen obrzydzenia, by cokolwiek zrobić.Klęczał tylko z czołem przyciśniętym do zimnego metalu wanny, co chwila spluwa­jąc, chcąc pozbyć się okropnego smaku gnijących, na wpół strawionych szczurów.Zauważył, że zwierzęta mają poskręcane ogony, co czasa­mi zdarza się w przeludnionym legowisku.Im bardziej chcą się od siebie oddalić, tym mocniej zaciskają się węzły na ogonach, uniemożliwiając im zupełnie ucieczkę.W końcu Stanley wstał.Podszedł do umywalki, nalał wody do szklanki i przepłukał usta.Potem wycisnął na język pastę i ssał ją tak długo, aż zaczął go szczypać język i podniebienie.Spojrzał na swoje odbicie w lustrze.Miał woskową, szarą twarz i wyglądał na wykończonego.„Jak długo będzie to trwało? - pomyślał.- Zanim Nocna Plaga mnie zabije? Zanim znajdę się w piekle, bez nadziei na zbawienie i wyklęty po wsze czasy? Mamo, tato, czy po to się urodziłem?”W kuchni znalazł torbę foliową na śmieci, wrócił do łazienki i z obrzydzeniem załadował do niej szczury.Na­słuchiwał, ale z głębi mieszkania nie dochodził żaden odgłos, który by świadczył o tym, że ktoś się obudził.Zaniósł torbę do swojej sypialni i ubrał się szybko.Potem wyszedł z nią po cichu z mieszkania.Ranek był zimny i mglisty.Z torbą na plecach zszedł ze wzgórza i przez ulicę przeszedł w kierunku Tamizy.Woda była matowa jak zaparowana stal.Nawet pachniała zim­nem.Przez mgłę dostrzegł drzewa na wyspie Eel Pie i kon­tury przycumowanych tam łódek.Cisnął torbę ze szczurami do wody, zawirowała i poszła na dno.„Pokonam cię, Isabel Gowdie - powiedział do siebie pod nosem.- Możesz zabrać wszystko, co chcesz, ale nie uda ci się wydrzeć mi duszy.Moja dusza należy do mnie”.Zaczął się wspinać wolno z powrotem na wzgórze.We mgle zaryczał ponad nim niewidoczny samolot.Brzmiało to, jakby rozdzierało się niebo.Spojrzał w kierunku barierek nad Terrace Gardens i zauważył stojącego tam Kaptura, który go obserwował, a jego twarz była biała jak wosk.Po raz pierwszy Stanley poczuł determinację zamiast strachu.Nie przerwał swej wspinaczki na wzgórze i minął Kaptura w odległości dziesięciu metrów po drugiej stronie ulicy.Kaptur nie odwrócił się w jego stronę ani nie dał po sobie poznać, że go zauważył.Stanley jednak chciał mu pokazać, że nie dba o niego, że się go nie boi i że jest głęboko przekonany, iż Wojownicy Nocy pokonają Isabel Gowdie i jej Nosicieli.Wrócił do mieszkania Springer i zadzwonił do drzwi.Otworzyła mu Springer, która była teraz dwudziestopięcio­letnią blondynką w białej krótkiej sukience i z tuzinem brzęczących bransolet na rękach.- Byłeś chory - zauważyła, kiedy Stanley wszedł do środka.Pozostali Wojownicy Nocy też już wstali.Leon w swojej trykotowej piżamie, Henry w brązowym szlafroku, który wyraźnie znał lepsze czasy i Angie w koszuli od Marka & Spencera z wizerunkiem Betty Boop na przedzie.- Tak - potwierdził.- Byłem chory.- Mocno?- Nie mam ochoty mówić o tym przeżyciu.- Angie także chorowała.Wymiotowała tłustym mię­sem.Nocna Plaga ma to do siebie, że zawsze wymiotuje się tym, czego najbardziej się brzydzi.Ma to osłabić szacunek do samego siebie.Angie uśmiechnęła się niepewnie do Stanleya, chociaż obojgu im nie było do śmiechu.- Jest jeszcze coś - powiedziała Springer, idąc do kuchni.- Po powrocie ze snu Isabel Gowdie Angie miała sen.- Nie mogłam na to nic poradzić - powiedziała Angie.- Próbowałam to zatrzymać, ale nie mogłam.Springer przyrządzała kawę we francuskim ekspresie.- Śniło jej się, że kocha się ze swoim przyjacielem, Paulem, i jego kolegą.- Maćkiem - wtrąciła Angie.- Naprawdę ma na imię Kenneth, ale pochodzi z Glasgow.- Z Paulem i Maćkiem, tak - powtórzyła cierpliwie Springer.- To oznacza, że teraz obaj mają Nocną Plagę i tylko Ashapola wie, ile znają dziewczyn, które zaczną zarażać, śniąc o nich.Stanley zbliżył się do Springer patrząc, jak przygotowuje kawę.Chociaż rano był taki chory i nadal miał obolały żołądek, stwierdził, że ona go podnieca.Może chciała go podniecić.Może sprawdzała stopień jego zepsucia.Obser­wowała, jak bardzo osłabło jego poczucie moralności.Jej piersi kołysały się pod cienką wełną sukienki, opinają­cą zaokrąglenia pośladków.Kiedy jednak bardziej się zbli­żył, wzięła dwie filiżanki z kawą i zręcznie odsunęła się.- Pamiętaj - powiedziała, unosząc jedną brew.- Jes­tem tylko posłańcem Ashapoli.Poszedł za nią do skromnie umeblowanego salonu.W czasie gdy rozmawiali w kuchni, przyszedł z hotelu Gordon.Miał na sobie zielone znoszone sztruksy i żółty sweter poplamiony na przodzie.- Nikt z nas nie jest zachwycony tym, co wydarzyło się dziś w nocy.Jesteście jednak Wojownikami Nocy, prowa­dzącymi świętą wojnę, a w tej wojnie, jak wielu innych przed wami, jesteście narażeni na poważne niepowodzenia.- Co musimy teraz zrobić? - spytał Gordon.- Jeśli Isabel Gowdie uciekła do innego snu, będzie trudno ją znaleźć.- Znajdziecie ją - zapewniła go Springer.- Przede wszystkim musicie pojechać do Dover i sprawdzić w praw­dziwym tunelu.Odkryjecie zapewne, że tam, skąd wydobyli­ście we śnie Isabel Gowdie, istnieje prawdziwa dziura.Kiedy opuszczaliście jej sen, budziła się i teraz może wydostać się z tunelu jako prawdziwa kobieta, tak jak to zrobiła we śnie.Prawdziwych ludzi można wyśledzić.Prawdziwych ludzi można znaleźć.Ona nie ma ubrania ani pieniędzy i słabo zna współczesną Anglię.Jeśli odszukacie ją w rzeczywistym świecie, łatwiej będzie wam złapać rezonans jej snu.- A więc wybieramy się znowu do Dover? - spytał Gordon.- Możecie wziąć mój samochód.Stanley właśnie szczotkował włosy, kiedy do pokoju weszła Angie, nadal mając na sobie nocną koszulę.Stanęła za nim, przez chwilę go obserwując.- Jak myślisz, czy w ogóle ją złapiemy? - spytała.Stanley odłożył swoje szczotki.- Na pewno ją znajdziemy.Musimy, bo inaczej ty i ja umrzemy potępieni.Przez chwilę milczała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •