Home HomeMichael Judith Œcieżki kłamstwa 01 Œcieżki kłamstwaCollins Suzanne Igrzyska œmierci 01 Igrzyska œmierciHowatch Susan Bogaci sš różni 01 Bogaci sš różniTrylogia Lando Calrissiana.01.Lando Calrissian i Mysloharfa SharowDick Philip K Czlowiek z wysokiego zamkut 1 Tolkien. .Niedokonczone.opowiesci.Tom.1Professional Feature Writing Bruce Garrison(5)Chmielewska Joanna Babski motyw (3)Florystka Katarzyna BondaSapkowski Andrzej Narrenturm (SCAN dal 1111)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oknapcv.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Wilczarz omal się nie przewrócił.Poczuł się, jak gdyby ktoś mu chlusnął w twarz wodą - zimną ibrudną.- Co takiego? - spytał w nadziei, że się przesłyszał.- Uraziłem cię? - szczerze przeraził się Tilorn.I pospiesznie zaczął się tłumaczyć: - Ja.Toznaczy.Sam przecież jesteś.Jesteś młodym, silnym mężczyzną, a Neelith, o ile się nie mylę,jest bardzo piękna.Przecież wcale cię nie znałem.Bałem się, że ty.Przyjacielu, czyżbym cięuraził?Wilczarz w milczeniu wszedł w krąg wozów, ułożył uczonego w namiocie, okrył wełnianympłaszczem.Tilorn ciągle jeszcze próbował mówić coś i nawet złapał go za rękę.Wen wyswobodziłdłoń z jego dłoni i nic przed sobą nie widząc, odszedł na drugą stronę obozowiska, nad brzegjeziora, gdzie pasły się spętane konie.Tam długo stał bez ruchu, wpatrując się w lekką mgiełkę,która zaczęła kłaść się na taflę wody.Daleko za jeziorem, za lasami pod kołpakiem przezroczystego powietrza jarzyły się czerwieniąpokryte śniegiem szczyty gór.Igrały na nich jeszcze promienie słońca, które już skryło się zahoryzontem.Wilczarz doskonale pamiętał, jak z pieczary wypchnięto go - całkiem odwykłego odświatła, w łachmanach, z wieloletnimi szramami od łańcuchów na szyi, nadgarstkach i kostkachnóg - na błękitny garb lodowca, pod bezlitosne mrozne słońce.Usłyszał:  Masz swoją wolność!Idz!".Poszedł więc, chwiejąc się, ślizgając bosymi stopami po twardym śniegu, przyciskając dłoniąranę w boku.Za plecami posłyszał kroki.Rozpoznał Audykę po chodzie, postanowił się nie odwracać.- Pokłóciłeś się z dziewczyną? - zapytał młody Segwan i kiwnął głową ze zrozumieniem.- Bywa.- Bywa - odrzekł Wilczarz.- Słuchaj, Wenie.- Audyka zamilkł, odwrócił oczy, wreszcie się zdecydował.- Wiesz co, dodziś nie mogę pojąć, jak tyś mnie wtenczas obalił w karczmie Ire-Donna.Może mi pokażesz? Chyba że nie uchodzi prosić o takie rzeczy.Wilczarz wzruszył ramionami.Mógł pokazać, dlaczego nie.Ten chwyt nie zaliczał się dozakazanych, których nie wolno prezentować obcemu.Nielota Gacka przesadził na swojego konia,który w pobliżu szczypał trawę.Koń odwrócił łeb, bez złych zamiarów obwąchał nietoperza,którego już zdążył poznać, potem parsknął i znów opuścił Pysk ku trawie.Gacek wspiął się wyżej,wczepił pazurkami w grzywę i jął zlizywać sól.Audyka podniósł włócznię i - podobnie jak wtedy w karczmie - ustawił grotem w stronęWilczarza.Wenowi nie wiedzieć czemu nagle przypomniał się komes, którego zabił jedenaście lattemu.Jakieś podobieństwo.Chodziło zapewne o jasne włosy i sposób ich zaczesywania.- Patrz - zaczął pokaz.- Lewą przesuwasz grot, o tak.A prawą łapiesz drzewce.Włócznia znowu zaczęła niepowstrzymanie wysuwać się z rąk młodego Segwana.Audykapróbował temu zaradzić, ale musiał ulec sile Wilczarza.Potem nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Huragan podrywa z ziemi i unosi słomy zdzbło".Audyka leżał na ziemi jak długi, śmiejąc się iklnąc na trójgraniasty krzemień Tunworna.- Jak to zrobiłeś? Pokaż jeszcze raz, dobrze?Wilczarzowi zdało się, że na skraju polany zatrzymał się mały szary osiołek, a z wyszywanegosiodła bystrym okiem popatrzyła na nich smagła, siwowłosa staruszka.Kankiro weddaardi lurgwa, zwrócił się do niej w myślach Wilczarz.W imię Bogini niech światemrządzi Miłość.Widzisz, Matko Kendarat, teraz i ja mam ucznia.*Kiedy Neelith zawołała ich na posiłek, Wilczarz zjawił się przy ognisku - po strawę dla Tilorna.Młoda kuchareczka uwarzyła gęstą polewkę z jęczmienia, zaprawioną słoniną, smażoną cebulą iczymś cudownie pachnącym - tak gotowano w Sakkarem.Dziewczynie pozwolono rozporządzaćzapasami jedzenia wedle woli.Wyglądało na to, że nikt nie będzie tego żałował.Kupiec Fitela, jak przystało wodzowi, pierwszy popróbował przygotowanego jadła, za nimAptachar.Fitela nic nie powiedział, tylko się uśmiechnął i kiwnął z zadowoleniem głową.Aptacharwydał z siebie okrzyk, obtarł ręką wąsiska i poklepał Neelith po ramieniu.- Trzeci rok ci służę, Fitela, i ani razu nie kładłem się spać głodny, ale na płodne łono Rodany,takiego jedzenia do tej pory nie zaznaliśmy!- Uważaj, rozpieścisz moich zuchów - rzekł kupiec, zwracając się do Neelith.- Jeszcze trochę izaczną się ode mnie domagać smakołyków, jesiotrów i solonych orzeszków.Neelith zaczęła się niespokojnie wiercić na swoim miejscu, mrugała oczami z zakłopotaniem ilekką obawą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •