Home HomeBrian Herbert & Kevin J. Anderson Dune House HarkonnenAldiss Brian W Wiosna Helikonii (SCAN dal 918)D'Amato Brian Królestwo Słońca 01 1Physics Of Racing Series Brian Beckman (2)D'Amato Brian Królestwo Słońca 01 2King Stephen TalizmanVinge Joan D Krolowa ZimyLouis Gallet Kapitan czart przygody Cyrana de BergeracFowles John MagPreston Douglas, Child Lincoln Pendergast 08 Krag ciemnosci
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • konstruktor.keep.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Instynktownie wie-dział, kiedy ma do czynienia z człowiekiem obdarzonym pozazmysłową percep-cją.Emanacja ESP była u Keogha bardzo silna.Harry otworzył drzwi.Gormley widział już wcześniej Keogha, ale nigdy tak blisko.Przez ostatnie trzytygodnie, kiedy gościł u Jacka Harmona, obserwował go często.Gormley i Har-mon śledzili Keogha, trzymali chłopca pod ścisłą, ale dyskretną kontrolą.Gorm-ley szybko przyznał, że Keogh jest wyjątkowy.Był nekroskopem, miał moc inteli-gentnego obcowania z umarłymi.W ciągu ostatnich trzech tygodni Gormley czę-sto myślał o talencie Keogha, talencie, który tak bardziej chciał mieć pod kontrolą.Teraz musiał znalezć sposób, by nakłonić Harry ego do współpracy.Chłopak przetarł rozespane oczy, obejrzał przybysza.Chciał szybko go odpra-wić.Jedno spojrzenie na Gormleya przekonało go, że łatwo nie da się spławić.Tenmężczyzna robił wrażenie mądrego, skromnego człowieka.Do tego dobrotliwyuśmiech i prosząca o odwzajemnienie uścisku ręka  rozbroiły go całkowicie. Harry Keogh?  powiedział Gormley, wiedząc oczywiście, że to on.Nalegałna przyjęcie powitania, wysuwając rękę bardziej do przodu. Nazywam się Ke-enan Gormley.Nie znasz mnie, ale ja wiem prawie wszystko o tobie.Schody były słabo oświetlone, Harry nie mógł dokładnie przyjrzeć się rysomgościa.Pozostawało pierwsze wrażenie.W końcu pochwycił przelotnie rękę go-ścia, osunął się i pozwolił wejść.Ten kontakt, jakkolwiek krótki, powiedział muwiele.Uścisk ręki Gormleya był energiczny i prężny.Chłodny, ale szczery.Nic nieobiecywał, ale też niczym nie groził.To mogła być ręka przyjaciela  chyba, że. Wie pan wszystko o mnie?  Harry zdziwił się. Chyba niewiele możnao mnie wiedzieć? Nie zgadzam się z tobą  odpowiedział Gormley. Jesteś stanowczo zaskromny.Teraz, w świetle padającym z okien Harry przyjrzał się gościowi.Mógł mieć ja-kieś sześćdziesiąt lat.Zielone oczy były lekko zamglone, skóra pokryta siecią drob-nych zmarszczek.Nad wysokim czołem rosły starannie pielęgnowane siwe wło-sy.Miał prawie metr osiemdziesiąt wzrostu.Dobrze skrojona marynarka nie skry-149 wała jednak lekko zaokrąglonych ramion.Keenan miał najlepsze lata za sobą, aleHarry pomyślał, że jeszcze wiele mu ich zostało. Jak mam do pana mówić?  zapytał. Wystarczy: Keenan, skoro mamy się zaprzyjaznić. Skąd wiesz, że będziemy przyjaciółmi? Nie mam ich wielu. Nie mamy wyboru  uśmiechnął się Gormley. Dużo nas łączy.Ja słysza-łem, że masz wielu przyjaciół. To zle słyszałeś  Harry zmarszczył czoło. Moich przyjaciół mogę poli-czyć na palcach jednej ręki. Mówisz o żywych  odpowiedział cicho, uśmiech powoli zamierał na jegoustach. Myślę o innych.A ci są bardziej liczni.To zbiło Harry ego z tropu.Po raz pierwszy ktoś  i to obcy  zrobił aluzjędo jego talentu.Dopadł rozpadającego się krzesła, osunął się na nie bezwładnie.Drżał, był blady jak ściana. Nie wiem o czym. zaczął chrapliwie. Wiesz, wiesz, Harry.Dokładnie wiesz, o czym mówię.Jesteś nekroskopem,prawdopodobnie jedynym prawdziwym nekroskopem na całym świecie. Chyba ci odbiło!  wysapał desperacko Harry. Przychodzisz i wmawiaszmi takie.takie rzeczy.Nekroskop? Nie ma nic takiego.Każdy wie, że nie moż-na. Nie można? Rozmawiać z umarłymi? Ale ty potrafisz, prawda?Lepki pot spływał po czole Harry ego.Gormley podszedł, ujął chłopca za ramiona, potrząsnął nim razem z krzesłem. No, rusz się, człowieku, wyglądasz jak smarkacz złapany na masturbacji.To,co robisz, to nie jest choroba.To talent! To tajemnica  słabo zaprotestował Keogh, twarz błyszczała od potu. Ja.ja ich nie krzywdzę.Nie śmiałbym.Z kim mają rozmawiać, jak nie ze mną? Są tacysamotni.Był przekonany, że jest w tarapatach i tylko usilne wyjaśnienie może coś po-móc.Gormley nie chciał zrazić chłopca do siebie. W porządku, synu.Spokojnie, nikt ciebie o nic nie oskarża. Ale to tajemnica!  naciskał Harry.Zacisnął zęby, opanował gniew. Przy-najmniej była.Ale teraz, skoro wszyscy mają się dowiedzieć. Nie dowiedzą się. Ale ty wiesz. To mój zawód, żeby wiedzieć o takich rzeczach, synu.Powtarzam: nie jesteśw tarapatach  nie z mojego powodu.Mówił tak spokojnie, tak przekonująco.Przyjaciel, prawdziwy przyjaciel.Har-150 ry nie mógł opanować myśli, że ktoś wiedziało jego sekrecie.Nie był pewien czymoże ufać temu człowiekowi, czy może komukolwiek ufać? Skoro Gormley wie-dział, że Harry jest nekroskopem, co z zemstą na Wiktorze Szukszinie?Rozpaczliwie sięgnął myślami na cmentarz w Easington, skontaktował się zeznajomym, zaufanym naciągaczem.Przez chwilę Gormley poczuł moc, która wybuchła z głowy Harry ego, pierwot-ną, obcą energię, jakiej nigdy nie doświadczył.Zaszumiało mu pod czaszką, ser-ce zabiło gwałtowniej.To musiało być to! Talent nekroskopa w akcji.Gormley byłtego pewien.Harry skupił się, pochylił się na krześle.Poczuł, jak pot spływa po nim, niczymtopniejący śnieg, lało się z niego jak z uszkodzonego kranu.Ale teraz.Powstał, zacisnął zęby i zaśmiał się dziko.Odrzucił głowę, wyprostował się jakstruna.Przez chwilę opuścił go strach, ręce już prawie nie drżały, poprawił włosy.Rumieniec szybko wrócił na jego policzki. Zgadza się  powiedział, szczerząc zęby w uśmiechu. Koniec rozmowy.Gormley był zaskoczony tą nagłą zmianą. Powiedziałem: koniec.To wszystko, co chciałeś wiedzieć, prawda? Przy-szedłeś porozmawiać z autorem opowiadań [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •