[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ilość informacji jest tym większa, im mniejsze było prawdopodobieństwo nadejścia określonego sygnału.Z czego wynika, że jeśli przyjdzie wiadomość, że gwiazdy są zbudowane z ementalera, ilość informacji jest wprost olbrzymia, ponieważ przybycie takiego sygnału było niesłychanie mało prawdopodobne.Tu wszakże fachowiec zarzuci nam słusznie, żeśmy pomieszali dwa różne rodzaje informacji: selektywną, tj.wynikającą ze zbioru możliwych sygnałów (gwiazdy z wodoru, z entelechii, z mopsiny, z sera itp.), która nie ma nic wspólnego z prawdziwością, tj.odpowiedniością informacji względem pewnego zjawiska, oraz informację strukturalną, która stanowi odwzorowanie sytuacji.Tym samym sensacyjna wieść o serowaceniu gwiazd zawiera mnóstwo informacji selektywnej i zero strukturalnej, ponieważ nieprawdą jest, jakoby gwiazdy były z sera.Doskonale.Weźmy zatem teorię próżni fizycznej.Wynika z niej, że rozpad beta zachodzi tak a tak (co jest prawdą), jak również, że nabój elektronu jest nieskończenie wielki (co nie jest prawdą).Pierwszy rezultat jest wszakże tak cenny dla fizyka, że z lichwą okupuje nieprawdziwość drugiego.Teorii informacji jednak ten wybór fizyka nie obchodzi, ponieważ nie uwzględnia ona wartości informacji, także w postaci swej strukturalnej.Ponadto, żadna teoria nie istnieje „sama”, nie jest „suwerenna”, ale częściowo wynika z innych, a częściowo się z nimi łączy.Tak więc ilość zawartej w niej informacji jest bardzo trudno zmierzyć, bo np.informacja zawarta w słynnej formule E =m*c2 „dostaje się” do tej formuły z całego mnóstwa innych formuł i teorii.Może jednak tylko dziś potrzebne są teorie i modele zjawisk? Może, zapytany, mędrzec z innej planety wręczyłby nam w milczeniu strzęp leżącej na ziemi, starej zelówki, dając do zrozumienia, że wszystką prawdę Wszechświata da się wyczytać z tego kawałka materii?Zatrzymajmy się na chwilę przy tej starej zelówce.Historyjka może mieć zabawne konsekwencje.Weźmy równanie 4+x = 7.Mało pojętny uczeń nie wie, jak dobrać się do wartości x, chociaż ten wynik już „siedzi” w równaniu, tyle że ukryty przed jego zamglonym okiem i „sam” się ukaże po dokonaniu elementarnego przekształcenia.Spytajmy zatem, jako prawi herezjarchowie, czy aby nie jest tak samo z Naturą? Czy Materia nie ma aby czasem „wpisanych w siebie” wszystkich swych potencjalnych przekształceń (więc np.tego, że możliwa jest budowa gwiazd, kwantolotów, maszyn do szycia, róż, jedwabników i komet)? Wtedy, wziąwszy podstawową cegiełkę Natury, atom wodoru, można by z niego „wywieść dedukcyjnie” wszystkie te możliwości (skromnie zaczynając od możliwości syntezy stu pierwiastków, a kończąc na możliwości budowania układów trylion razy bardziej uduchowionych od człowieka).Jak również wywieść to, co nierealizowalne (słodką sól kuchenną NaCl, gwiazdy o średnicy kwadryliona mil, itp.).W tym ujęciu materia posiada założone w siebie wszystkie swe możliwości na równi ze swymi niemożliwościami (zakazami), tylko my nie umiemy rozszyfrować jej „kodu”.Materia byłaby więc właściwie tym samym, czym jest zadanie matematyczne, bo my, jak ów niezdolny uczeń, nie potrafimy wydobyć z niej „całej informacji”, chociaż ona się już tam mieści.To, cośmy powiedzieli, nie oznacza nic innego, jak tylko ontologię tautologiczną…Plagiaty i kreacjeCo oznaczało horrendum, które ważyliśmy się wypowiedzieć? Ni mniej, ni więcej, że z atomu można „wyczytać” jego „potencję kosmiczną”, „ewolucyjną”, „cywilizacyjną” i w ogóle wszelką możliwą.Nie było to powiedziane serio, rzecz jasna.Jak dotąd, właściwości przejawianych przez sól kuchenną nie potrafimy wywieść z atomów sodu i chloru wziętych z osobna.Niektóre, tak; ale nasza nazwana tak uczenie „ontologia tautologiczną” jest najwyżej projektem budowy innego świata niż nasz, w którym „wszystkiego” z elementarnej cegiełki materii wywieść niepodobna.Już bardziej realne wydaje się podejście następujące: Czy nie można uzyskać końcowego rezultatu procesów naturalnych, nie poprzez dokładne splagiowanie tego, jak to uczyniła Natura, ale przez „boczne wejście” w nurt owych procesów? Wówczas, wychodząc z pozycji całkiem innych aniżeli te, jakie akompaniowały startowi Natury, można by po pewnej ilości etapów dojść do wyniku tożsamego z jej wynikiem.Przykład prymitywny.Potrzebny jest wstrząs sejsmiczny skorupy ziemskiej.Zamiast „urządzać” wulkany, itp., jak to czyni Natura, wstrząs wywołujemy wybuchem ładunku trotylowego.Uzyskaliśmy wstrząs, jakiegośmy potrzebowali, ponieważ końcowe rezultaty zjawiska (serii zjawisk) nie są jednoznacznie określane całym łańcuchem skutków i przyczyn, jaki do owego rezultatu końcowego doprowadzi.Przykład mniej prymitywny.Grzybek Penicilium notatum wytwarza penicylinę.Zamiast hodować grzybki, ekstrahować z nich potrzebne ciała, itp., bierzemy pewne substancje proste i syntetyzujemy z nich penicylinę.Przykład dość bliski realizacji.Największą ilość energii można uzyskać przy procesie anihilacji, tj.łączenia się materii z antymaterią.Antymateria, o ile wiemy, w naszej metagalaktyce nie występuje.Umiemy już stwarzać sztucznie niektóre jej cząstki.Gdybyśmy to mogli robić na skalę przemysłową, to przechowana (aby nie doszło do natychmiastowej reakcji anihilacyjnej) odpowiednio, np.w „butelkach magnetycznych”, antymateria byłaby najwydatniejszym paliwem dla kosmolotów.Interesujące, że w tym wypadku stwarza się pewien rodzaj materii, w Naturze zasadniczo nie występujący.Przykład całkiem obecnie nierealny.W określonej części główki plemnika — w objętości rzędu trzech tysięcznych milimetra, znajduje się, „zakodowany” językiem molekuł chemicznych, plan konstrukcji mózgu człowieka, który powstałby z tego plemnika, po połączeniu go z jajem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]