[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak już wspominałem, nadzieje rzeczników łączności międzycywilizacyjnej zmalały do tego stopnia, że obecnie rozpoczyna się poszukiwanie, zwłaszcza w naszym Układzie Słonecznym, już to najprostszych form życia jak bakterie, już to biopaleologicznych śladów ich istnienia.Przy całym uskromnieniu ziemskich poszukiwań, warto podkreślić, że wykrycie czy to bakterii, czy jedynie ich biochemicznych resztek, na przykład na Marsie, miałoby ogromne znaczenie.Przypuszczamy bowiem, że procesy życiowe zasadniczo opierają się na atomowych szkieletach związków węgla, przy czym uznajemy za normę konieczność powstawania co najmniej dwóch systemów: genetycznego, poskładanego z nukleotydów, oraz białkowego, rozwojowo zarządzanego przez ten zespół nukleotydów.Ogromna większość uczonych uważa, że nieco zbliżone własnościami do węgla atomy krzemu raczej kiepsko nadają się do pozawęglowej biosyntezy.Nie jest to jednak pewnik.Można sobie wyobrazić powstawanie układów zdolnych do różnorodnych dróg ewolucyjnych, ani na ziemskich nukleotydach nie opartych, ani też nie używających białek jako budulca.Wykrycie zatem na Marsie lub na przykład na satelicie Jowisza o nazwie Europa chociażby tylko szczątków ziemiopodobnych polimerów, takich jak nukleotydy, miałoby bardzo istotne znaczenie, gdyż powiększałoby prawdopodobieństwo hipotezy o powszechności molekularnej procesów życiowych w kosmosie.Chociaż z takich pozytywnych odkryć, dokonanych w systemie słonecznym, nie wynikałaby bezpośrednio ich uniwersalność, stanowiłyby przecież krok w jej stronę.Drakę, rozpoczynając nasłuch niebios w obserwatorium Green Bank, wiedział, że nie jest w stanie szukać jakichkolwiek prymitywnych śladów życia na pozaziemskich ciałach niebieskich, dlatego od razu zabrał się do radioastronomicznych nasłuchów.Kiedy zeszło do grobu jedno z wcześniejszych pokoleń badaczy, którzy liczyli na porozumiewanie się z domniemanymi Marsjanami przez rysowanie na Saharze figur geometrycznych, nieuchronnym krokiem następnym stała się powszechna koncentracja wysiłków na poszukiwaniu sygnałów z zakresu wszystkich fal elektromagnetycznych, włącznie z ewentualnością łączności laserowej.Powiadam: z ewentualnością, ponieważ nie dysponujemy jeszcze laserami o mocy dostatecznej, abyśmy mogli metodą fotonową wysyłać sygnały na dystans kosmiczny.Wszystkie prawie rodzaje prawdopodobieństwa wyliczone w formule Draka poważnie na przestrzeni ostatniego półwiecza zmalały.Przyczyny milczenia kosmosu można roboczo posegregować wedle następującej listy przypuszczeń:1.Poznajemy coraz lepiej gwałtowność, burzliwość i niestabilność panującą w galaktykach, ich gromadach i wreszcie w całej metagalaktyce.Powstające planetarnie życie może ulec całkowitej nawet likwidacji wskutek jednego z przelicznych i typowych kataklizmów, jak na przykład bliskie erupcje supernowych, rozbłysk twardego promieniowania, wywołany zapaścią w czarną dziurę gwiazdy pięciokrotnie przewyższającej masą nasze Słońce, zderzenie, a raczej wzajemne przenikanie się dwóch galaktyk, czy wreszcie, mówiąc ogólniej, utrata radiacyjnej stabilności przez gwiazdę, okrążaną choćby i rojem życionośnych planet.2.Jak wyraził to w swojej hipotezie astrofizyk niemiecki Sebastian von Hoerner, cywilizacja może być rozumna i nawet technogenna, lecz nie pragnie skupiać i marnować olbrzymich mocy dla celów łączności kosmicznej.3.Cywilizacja rozumna, technogenna, ale też skłócona i krwawa jak nasza, może być niejako zagwożdżona konfliktami zachodzącymi na jej planecie.Trzeba też powiedzieć, że czynników usuwających z pola możliwych działań na skalę kosmiczną jakąkolwiek próbę łączności międzygwiezdnej jest bezlik.Jedynie istotom względem tak długowiecznego kosmosu krótkotrwałym, jak nasz gatunek, przywodzący na myśl jętki jednodniówki, może się wydawać kosmos obszarem równomiernego i względnie trwałego spokoju.Pszczoła, wysysająca nektar z kwiatów w słonecznym dniu wiosennym, mogłaby mieć — mówiąc metaforycznie — równie fałszywe wyobrażenie o statecznym znieruchomieniu egzystencjalnym, podobne do obrazu licznych pokoleń naszych przodków na tej planecie.Właściwie jedyną dziedziną nauk ścisłych, w której proporcje wszelkiego istnienia są traktowane z ponadludzką, to znaczy właściwą miarą, jest astrofizyka.Od astrofizyków zaczęło się poszukiwanie innych cywilizacji, owocujące dzisiaj przede wszystkim hipotezami, z których wymienię dla przykładu tylko jedną.W 1993 roku badacz Richard Gott III z departamentu astrofizycznego Uniwersytetu Princeton ogłosił w trzysta sześćdziesiątym trzecim tomie pisma „Naturę” hipotezę opartą na swoistym zastosowaniu teorii prawdopodobieństwa.Przyjął on założenie, że każdy z nas jest losowym obserwatorem inteligentnym, i że znany jest nam, wynoszący bez mała ćwierć miliona lat, czas trwania naszego gatunku, Z rozważań jego, których oczywiście w całości przytoczyć nie mogę, wynika, że pełny czas trwania, a zatem życia gatunku ludzkiego, nie może przekroczyć ośmiu milionów lat.Konsekwencją jego wywodu był wniosek, że nigdy nie uda się nam skolonizować Galaktyki — nie wystarczy nam na to czasu, nawet gdybyśmy zdołali poruszać się z prędkością światła.Bez wątpienia zasadnie uznał Gott powstanie życia na Ziemi, niespełna cztery miliardy lat temu, za fakt zawdzięczany temu, iż wówczas już Słońce z gwiazdy młodej stawało się gwiazdą dojrzałą i w promieniowaniu swoim było zdolne podtrzymywać życie przy tak drobnych uchybach radiacyjnych, że owego życia wygubić nie mogły.Dość powszechnie uznaje się ponadto fakt, o którym Gott nie wspomina, że biofilna była również praktycznie kołowa orbita okołosłoneczna Ziemi, mieszcząca się wewnątrz strefy korzystnej ekologicznie (Mars ze swoją orbitą znajduje się już na zewnętrznym krańcu owej biofilnej strefy).W skali galaktycznej, to znaczy w projekcji na Drogę Mleczną, jako mgławicę spiralną, porusza się cały system słoneczny po torze zwanym okręgiem korotacyjnym.Astronomowie rosyjscy zauważyli, że słoneczny system porusza się po tym okręgu nieco wolniej, aniżeli wirują spiralne ramiona Drogi Mlecznej.Prawdopodobnie za niespełna milion lat nasz układ, wraz z Ziemią, wniknie w najbliższe ramię spiralne, czyli znajdzie się już nie w tak wysokiej próżni jak dotąd, lecz, aby dopowiedzieć z emfazą, w gwiezdnym natłoku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]