[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Precz z moich oczu, głupcze! Oszaleję od twej gadaniny.Czekaj! Dokąd lecisz? Nie mo-żesz ustać chwili na miejscu? Chodziłeś w stronę Southwark? Proszę łaski waszej miłości, tylko tak daleko, jak trzeba było po tę przeklętą łopatkę napieczeń, chociaż jakom już rzekł waszej miłości, nowo narodzonego dziecięcia nie można niesłuszniej winić niż. Ty jeszcze tutaj? I wciąż gadasz? Precz, bo cię poszatkuję!Pachołek wyszedł.Hendon pospieszył za nim, minął go i zbiegając na dół po dwa schodynaraz, mruczał do siebie: To ten wszawy hultaj, który powiadał się jego ojcem.Utraciłem cię, mój biedny, mały,obłąkany władco.To myśl bolesna, bo takem cię już pokochał! Nie! Nie utraciłem, cię,przez piekło i niebo! Nie utraciłem cię, bo cały kraj przewrócę do góry nogami i znajdę cię nakoniec! Biedne dziecko! Tam czeka nań śniadanie.i na mnie.ale ja nie mam apetytu.Ha!Niechaj szczury raczą się jadłem naszym! Prędzej! Prędzej! Oto właściwe teraz słowo.Szybko torował sobie drogę wśród gwarnych tłumów przelewających się na Moście i kil-kakroć mówił do siebie, jak gdyby uporczywie wracała doń myśl szczególnie miła: Burczał, lecz poszedł.Tak, poszedł, ponieważ sądził, iż wzywał go Miles Hendon.Ko-chany chłopiec! Za nic nie uczyniłby tego dla nikogo innego.Wiem to dobrze.46ROZDZIAA XIVLE ROI EST MORT - VIVE LE ROI!O brzasku tego samego ranka Tom Canty ocknął się z głębokiego snu i w ciemnościachotworzył oczy.Przez chwilę leżał cicho i próbował powiązać oderwane myśli i wrażenia, abyodnalezć w nich jaki taki sens.Wreszcie powiedział żywo, lecz przytłumionym głosem: Wszystko rozumiem! Tak! Wszystko rozumiem! Ach, chwała Bogu, zbudziłem sięwreszcie! Witaj, radości! Precz, moje smutki! Hej! Nan, Bet! Rozkopcie słomę! Chodzcie domnie i nastawcie uszy, bo opowiem wam rzeczy nie do wiary, najosobliwszy szaleńczy sen,jaki duchy nocy stworzyły kiedykolwiek na podziw człowieczej duszy.Hej, Nan! Hej, Bet!Mglisty zarys jakiejś postaci pojawił się u boku Toma i obcy głos zapytał: Miłościwy pan raczy coś rozkazać? Rozkazać?.O, biada mi! Znam twój głos! Powiadaj, ktom zacz? Wy?.Zaprawdę, wczoraj jeszcze byliście, panie mój, księciem Walii, wszelako dziś je-steście najmiłościwiej nam panującym Edwardem, królem Anglii.Tom zagrzebał twarz w poduszkach i szepnął żałośnie: Niestety, to nie był sen.Udajcie się na spoczynek, dobry panie, mnie zaś pozostawciewłasnym troskom.Tom zdrzemnął się znowu i po niejakim czasie miał rozkoszny sen.Znił, iż jest lato, on zaśbawi się samotnie na pięknej łące zwanej Aanem Goodmana.Wysoki ledwie na stopę karze-łek z rudymi faworytami i garbem na plecach ukazał się nagle i przemówił w te słowa: Kop przy tym pniaku.Tom posłuchał i rychło znalazł dwanaście nowych błyszczących pensów! skarb prze-ogromny! Nie na tym wszakże koniec radości, bo karzełek odezwał się znowu: Znam cię.Dobry z ciebie chłopiec, godzieneś więc nagrody.Kończą się twoje troski, booto nadszedł czas zapłaty.Kop tu co siódmy dzień, a za każdym razem znajdziesz taki samskarb: dwanaście nowych, błyszczących pensów.Lecz nie powiadaj o tym nikomu i baczniestrzeż sekretu.Karzełek zniknął, a Tom ze zdobyczą pobiegł co sił w nogach w stronę Offal Court. Co wieczora dam ojcu jednego pensa mówił po drodze. Uraduję tym jego serce, bopomyśli, że to pieniądze użebrane, nie będę więc dostawał w skórę.Jednego pensa dostanieco tygodnia ów dobry kapłan, który mnie nauczał.Dla matki, Nan i Bet zostanie jeszcze czte-ry pensy.Koniec głodowi i łachmanom! Koniec troskom, obawom i dzikiemu okrucieństwu!Do swego plugawego domostwa przybiegł (wciąż we śnie) bez tchu prawie, lecz z oczymagorejącymi radosnym zapałem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]