[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niczym na zwolnionym filmie Japończyk zaczął się zapadać.Odbywało się to tak wolno i spokojnie, że ani Natasza, ani Kroni nie pospieszyli mu z pomocą, gdyż sądzili, iż sam może bez trudu oddalić się z zagrożonego miejsca.Natasza nawet parsknęła śmiechem, ale śmiech szybko się urwał, bo Takasi zapadał się coraz szybciej i już był po pas w błocku, szeroko rozstawiając ręce, aby chwycić za krawędzie słabej skorupy.Kroni zareagował szybciej niż Natasza, bo życie w tunelach nauczyło go, że jeśli człowiek przegapi moment - może zginąć i zgubić innych ludzi.Złapał pozostawioną przez Takasiego łopatę i nie wypuszczając z drugiej ręki szczelnej plastykowej plecionki pobiegł w kierunku Japończyka.Kiedy poczuł, że skorupa zaczyna uginać się pod nogami, padł i zaczął się czołgać ku środkowi leja.Najpierw podał Takasiemu łopatę, który nawet zdołał uchwycić rękojeść, poczuł jednak wkrótce, że wolno sunie na brzuchu w stronę grzęzawiska i przypomniał sobie o koszu.Kosz opadł w błoto tuż obok głowy Takasiego.Japończyk zdołał unieść rękę, włożyć ją do kosza i trochę się oprzeć.Kosz zachowywał się jak pusta łódka.Pływał na powierzchni błocka i Takasi musiał jedynie uważać, żeby go nie przewrócić.Łopata przestała wyrywać się z rąk Kroniego, który w dodatku poczuł, że jego nogi są mocno i pewnie zakotwiczone.Zerknął do tyłu i zobaczył, że Natasza leży, obejmując rękami jego buty i tuląc się do nich twarzą.Oczy miała okrągłe z przerażenia.To było przerażenie mobilizujące wszystkie siły człowieka, całą jego przezorność i uwagę, przerażenie, które ściska serce, ale sprawia, że ręce działają szybko i precyzyjnie.- Zuch z ciebie, Natasza! - krzyknął Kroni i spróbował się uśmiechnąć.Były to pierwsze słowa wypowiedziane od chwili, kiedy Takasi przebił łomem skorupę zaschniętego błota.Grzęzawisko bardzo niechętnie wypuszczało ze swoich objęć pechowego Japończyka.Minęło co najmniej dziesięć minut, zanim amatorzy ryb wydostali się na groblę otaczającą lej.- Przepraszam - powiedział Takasi.- Chyba was trochę wystraszyłem.- Ależ skąd! - odpowiedziała ze złością Natasza.- Rozbawiłeś nas do łez.- Głęboko tam? - zapytał Kroni.- Chyba ze trzy metry.Wystarczyłoby, żebym się utopił.Zawdzięczam ci życie.- Nie przesadzaj! Natasza pobiegłaby do obozu i Stanczo wyciągnąłby cię z grawilotu.- O ile naturalnie grawilot byłby akurat na chodzie.A i tak trzeba by mi było robić płukanie płuc.- To Natasza - oświadczył wówczas Kroni.- Sam bym ciebie nie utrzymał.- Wiem - powiedział Takasi.- Za to właśnie się z nią ożenię.- Serdeczne dzięki, mój dobroczyńco - powiedziała Natasza.- Wolę wydać się za Kroniego, który jest równie odważny i zwinny jak ty, ale o wiele mądrzejszy.Tylko że on kocha Gerę i na mnie nie zwraca najmniejszej uwagi.- Jak możesz tak mówić! - zmieszał się Kroni.- Nataszo, nie słuchaj go - powiedział Takasi.- Gűnther pozbawiony jest zupełnie poczucia humoru, wszystko bierze na serio i zaraził tym Kroniego.- Gera nigdy by mnie nie chwyciła za nogi - powiedział poważnie Kroni.- Zgadza się! - ucieszyła się Natasza.- Takasi, zostajesz przeniesiony do rezerwy.- A więc po to, aby zdobyć miłość jakiegoś człowieka, należy go w odpowiednim momencie złapać za buty? - zapytał tragicznym głosem Takasi.I w tym momencie z trzcin wychynęła zjawa.Nie zauważyli, jak zapadł zmierzch, głęboki i granatowy, w którym zjawa opalizowała błękitnym płomieniem.Widocznie zaintrygowała ją krzątanina wokół leja i mlaskanie rzadkiego błocka.Stała teraz niezdecydowanie na skraju grobli, a trzciny zdawały się wyrastać z jej bezcielesnej postaci.- Oj! - pisnęła cichutko Natasza.Kroni, który stykał się już przedtem ze zjawami, zdziwił się jej przestrachem.Jak ta odważna dziewczyna mogła bać się zwyczajnej zjawy?Takasi sprężył się, gotów osłaniać Nataszę przed niebezpieczeństwem, więc Kroni szepnął:- Nie płosz jej.Nie mamy przy sobie nic do jedzenia? Zjawa jest głodna.Zjawa nie czekała na dalszy rozwój wypadków i zapadła się, rozpłynęła w zaroślach trzciny.- Ona jest głodna - powtórzył Kroni.Myślę, że wydostała się razem ze mną z podziemia i zabłądziła.- Zanim cię Takasi znalazł, zjawa też krążyła w nocy wokół obozu - powiedziała Natasza.- Co to jest? - zapytał Takasi.- Zjawa - odparł Kroni.- Tak je u nas nazywają.Dawniej nie wiedziałem, co to jest, ale kiedy szukałem biblioteki, spotkałem jedną.One rozumieją ludzką mowę i jedzą.Nie potrafią jednak mówić.Kiedy wrócili do obozu, było już całkiem ciemno.Takasi martwił się, że nie ma ryb, że zgubił plecionkę Stancza i jeden but, a sam wygląda jak bryła gliny, że wszyscy będą się śmieli.- Zasłużyłeś sobie na to - powiedziała Natasza.Rozglądała się na boki, bo miała nadzieję zobaczyć zjawę.Współczuła jej i chciała jak najprędzej nakarmić.Takasi rzeczywiście miał za swoje, ale nie bardzo, bo zdołał odwrócić od siebie uwagę, opowiadając niezwykle obrazowo i sugestywnie o refleksie Kroniego i odwadze Nataszy.Potem, kiedy Takasi i Kroni odszorowywali się z błota, reszta zastanawiała się, czym może być zjawa.Mutantem czy endemicznym mieszkańcem podziemi?Nocą tropiciele wraz z Kruminszem i Kronim omawiali plan działań na dzień następny, Takasi z Anitą sprawdzali, w jakim stopniu ich komputer opanował język mieszkańców podziemia, a Natasza wzięła wiadro zupy, kawałek chleba i wyszła poza sferę ochronną na zbocze wzgórza.Zostawiła tam jedzenie i w drodze powrotnej spotkała Kiroczkę ze Stanczem, którzy nieśli bochenek chleba i dużą miskę kaszy pozostałej ze śniadania.- Postawcie tam, obok okrągłego kamienia - powiedziała Natasza.- Przy mojej zupie.Kompot też wzięliście?Rano okazało się, że zupa została zjedzona, miska po kaszy wylizana, a chleb zniknął.A duży słoik kompotu pozostał nietknięty.Nie udało się też dociec, kto odniósł na granicę strefy ów kompot, którego najwidoczniej zjawy nie jadały.Rano wszyscy zebrali się przy skale, pod którą był właz.Przy włazie panowała nerwowa krzątanina, jakby Kroni zamierzał pobić jakiś rekord w obecności tłumu kibiców, trenerów, sekundantów i sędziów.- Wyglądasz jak choinka - powiedział Gűnther.Kruminsz sprawdzał wyposażenie.Maks Bieły sprawdzał rzetelność Kruminsza.Na oko Kroni wyglądał normalnie, chociaż odzież rurarza trzeba było wyrzucić, bo zostały z niej tylko żałosne strzępy.Dziewczęta przerobiły strój roboczy archeologa tak, że z daleka mógł uchodzić za mundur inżyniera.Kombinezon zapinał się z przodu na zamek błyskawiczny i wystarczyły dwie sekundy na wydobycie spod pachy paralizatora, niezwykle płaskiego i lekkiego.Paralizator przeznaczony był do obrony przed dzikimi zwierzętami i mieścił sto ładunków.Jego konstruktor widział pewnie oczami duszy niezliczone stada słoni lub lwów, atakujących bezbronnych archeologów.Na kolbie paralizatora był wygrawerowany napis: “Gűntherowi od wdzięcznej Grety”.Gűnther odmówił rozszyfrowania znaczenia dedykacji, ale nalegał, aby Kroni wziął właśnie jego paralizator, a nie standardową broń z wyposażenia wyprawy.Nadajnik zainstalowano następująco: mikrofon został umieszczony w kołnierzu i dlatego każde słowo, wypowiedziane przez Kroniego albo przez kogoś innego w jego obecności, docierało natychmiast na powierzchnię.Obiektyw telewizyjny nadajnika znajdował się nad lewą górną kieszenią kombinezonu, a drugi, rezerwowy, na pasie, który i bez tego był cudem techniki i geniuszu wynalazczego tropicieli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]