Home HomeRoberts Nora Marzenia 02 Odnalezione marzeniaRoberts Nora Marzenia 03 Spełnione marzeniaRoberts Nora Marzenia 01 Smiale marzeniaChristopher J. O'Leary, Robert A. Straits, Stephen A. Wandner Job Training Policy In The United States (2004)Vargas Llosa Mario Pochwala macochyR10 01Blake, William Complete Poetry And Prose(1)Stewart Ian, Pratchett Terry, CAndre Norton SC 2.5 Klatwa ZarsthoraCooper Jilly Odlot
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mostlysunny.pev.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .- Wybranych - odparła nieobecnym głosem.Przez chwilę zagryzała swą pełną dolną wargę.- Sny dziewcząt też obserwuję.Egwene.Kiedyś myślałam, że coś do niej czu­jesz.Czy wiesz, o kim ona śni? O synu i o pasierbie Morgase.Najczęściej o synu, o Gawynie.- Śmiejąc się, udała, że jest zaszokowana.- Nie uwierzyłbyś, że prosta wieśniaczka mo­że miewać takie sny.Zorientował się, że usiłuje sprawdzić, czy jest zazdrosny.Naprawdę myślała, że on ogradza swoje sny, żeby ukryć myśli o jakiejś innej kobiecie!- Panny mnie strzegą - powiedział pochmurnie.­Jeśli chcesz wiedzieć, do jakiego stopnia, to przyjrzyj się snom Isendre.Na jej policzkach wystąpiły ciemniejsze plamy.Oczywi­ście.Nie miał zauważyć, o co jej chodzi.Zakłopotanie kłębiło się poza granicami Pustki.A może ona sądziła.? Isendre? Lanfear wiedziała, że Isendre jest Sprzymierzeńcem Ciemno­ści.To właśnie Lanfear sprowadziła Kadere i tę kobietę do Pustkowia.I podrzuciła większość tej biżuterii, o której kra­dzież oskarżono Isendre; Lanfear była okrutna nawet w błahych sprawach.A mimo to uważała, że on może.ją kochać; że Isen­dre była Sprzymierzeńcem Ciemności nie stanowiło w jej mniemaniu żadnej przeszkody.- Powinienem był pozwolić im ją wypędzić, żeby spró­bowała szczęścia, starając się dotrzeć do Muru Smoka - po­wiedział niedbałym tonem - ale kto wie, co mogła im po­wiedzieć, aby się ratować? Muszę do pewnego stopnia bronić jej i Kadere, żeby chronić Asmodeana.Rumieniec zblakł, ale gdy znowu chciała otworzyć usta, rozległo się pukanie do drzwi.Rand poderwał się na równe nogi.Nikt nie rozpoznałby Lanfear, ale gdyby odkryto jakąś kobietę w jego izbie, kobietę, której wejścia nie zauważyła żadna z Panien, zadawano by pytania, a on nie umiałby na nie odpowiedzieć.Lanfear zdążyła jednak otworzyć już bramę wiodącą do jakiegoś miejsca pełnego białych jedwabi i srebra.- Pamiętaj, że ja jestem twoją jedyną nadzieją na prze­trwanie, najdroższy.- Nie nazywa się nikogo najdroższym takim chłodnym głosem.- U mego boku nie musisz się ni­czego bać.U mego boku będziesz mógł władać wszystkim, co istnieje albo istnieć będzie.Uniosła swe śnieżnobiałe spódnice i przeszła na drugą stro­nę.Przejście zamigotało i zniknęło.Pukanie rozległo się ponownie i zanim jeszcze zdążył ode­pchnąć saidina, drzwi się otworzyły.Enaila popatrzyła na niego podejrzliwie, mrucząc:- Myślałam, że może Isendre.- Obdarzyła go oskar­życielskim spojrzeniem.- Siostry-włóczni wszędzie cię szu­kają.Żadna nie widziała, jak wracałeś.- Wyprostowała się, kręcąc głową; zawsze starała się wyglądać na tak wysoką, jak to tylko było możliwe.- Wodzowie przybywają na rozmowę z Car'a'carnem - oznajmiła ceremonialnie.- Czekają na dole.Ponieważ byli mężczyznami, czekali w otoczonym kolum­nami portyku.Niebo było nadal ciemne, ale pierwsze błyski świtu obramowały już góry na wschodzie.Nie pokazali na swych ukrytych w cieniu twarzach, czy zirytowały ich dwie Panny zagradzające im drogę do wysokich drzwi.- Shaido ruszają - warknął Han, ledwie Rand się po­jawił.- A także Reyn, Miagoma, Shiande.wszystkie klany! - Zamierzają przyłączyć się do Couladina czy do mnie? - spytał Rand.- Shaido idą w stronę przełęczy Jangai - wyjaśnił Rhu­arc.- Jeszcze za wcześnie, by o innych coś orzec.Maszerują jednak z każdą włócznią, niepotrzebną do obrony ich siedzib albo stad.Rand tylko skinął głową.Tyle determinacji, by nikt mu nie dyktował, co ma robić, a teraz to.Niezależnie od tego, co zamierzały inne klany, Couladin opracował plan przeprawy do Cairhien.To oznaczało koniec jego wielkich planów zaprowa­dzenia pokoju; kiedy Shaido będą plądrowali Cairhien, on nie może siedzieć w Rhuidean i czekać na pozostałe klany.- W takim razie my też ruszamy do Jangai - powie­dział w końcu.- Nie dogonimy go, jeśli ma zamiar przekroczyć przełęcz - ostrzegł go Erim.A Han dodał cierpkim tonem:- Jeśli przyłączyli się do niego inni, to jesteśmy unieruchomieni niczym padalce na słońcu.- Nie będę tu siedział i czekał na wieści - powiedział Rand.- Mam zamiar wkroczyć do Cairhien tuż za Couladi­nem, skoro nie mogę go dogonić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •