Home HomeLEGO MINDSTORMS The Unofficial Guide to Robots Jonathan B. KnudsenWylie Jonathan Słudzy Arki Tom 3 Magiczne DzieckoWylie Jonathan Słudzy Arki Tom 2 Poœrodku KręguNiemeyer Pat, Knudsen Jonathan Learning JavaLethem Jonathan Amnesia MoonJonathan Swift Podróże GulliweraCarroll Lewis Po drugiej stronie (2)Kuttner Henry Kraina MrokuHenry Kuttner Kraina Mroku (2)Salvatore Robert Tom 3 Krol Smok
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oknapcv.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .A poskończonej kolacji, Johnny (czy którykolwiek inny) pospiesznie zbierał się doodwrotu, wylewnie dziękując matce za wspaniałe przyjęcie.Raz, pewienoperator filmowy nazwiskiem Whitey, który zdzielił żonę w ciemię opiekaczemdo grzanek i dostał za to trzydzieści dni paki, potknął się w drzwiach ogumową wycieraczki z napisem "WITAMY" i skręcił nogę w kostce - tak mu sięspieszyło do wyjścia.Pożegnawszy gościa, starzy przenosili się do salonu, gdzie ojciec zapalałcygaro marki Montecristo, a matka zajmowała swoje tradycyjne miejsce przyoknie, skąd, zwrócona do niego plecami, rozpoczynała potyczkę.Na początek pytała rzeczowym tonem:- Czy to przypadkiem nie był ten, który bije żonę /okradł restaurację/ hodujepsy na walki psów/ przemyca Meksykanów przez granicę?Ojciec w odpowiedzi wydmuchiwał długi, szary ogon dymu i przyglądał sięcygaru z miną człowieka szczęśliwego.- Tak, to ten sam.Dwa tygodnie temu wypuścili go z ciupy.I całe szczęście,bo Borys już się bał, że trzeba będzie zatrudnić kogoś innego do roliburmistrza.Jego żona nie wniosła oskarżenia, dlatego go puścili.- Całe szczęście, nieprawdaż?Matka próbowała dzgać ostrzem ironii, ale bez przekonania, skutkiem czegowychodziło to tak, jakby naprawdę radował ją szczęśliwy obrót sprawyJohnn`ego.- Ciekawy gość.Ciekawy gość.Jakieś pięć lat temu pracowałem z nim przyjakimś filmie.Bez przerwy albo chodził pijany, albo przystawiał się doinspicjentki, która była wyjątkowo szpetna.- To fantastyczne.Ty masz nosa do ludzi, Stephen.Trwało to tak długo, jak długo ojciec palił cygaro.Wtedy albo stawał zamatką i obejmował ją od tyłu w pasie, albo wychodził z pokoju.Ilekroć uczyniłto drugie, matka odwracała się za nim i przez dłuższą chwilę patrzyła w pustedrzwi.*- %7łeberka czy hamburger?53 Jonathan Carroll - Kraina Chichów- Słucham? Ach, oczywiście, żeberka.%7łeberka, doskonale.Dan nabrał porcję czerwonawych skwarek i przełożył je na ogromny żółtytalerz koło dwóch bułek.Tłuszcz z żeberek natychmiast rozlał się po talerzu izaczął wsiąkać w bułki.- Należy się dwa pięćdziesiąt, bez dodatku za rozrywkę.Wziąłem jeszcze dwie cole i poszedłem do stołu.Siwa starsza kobieta opobrużdżonych, zapadniętych policzkach i z brązowoczarnym zębem zprzodu, siedziała obok Saxony, mówiąc do niej cicho i pospiesznie.Pomyślałem, że to trochę niesamowite, ale Saxony z uwagą słuchała sąsiadki,a kiedy postawiłem przed nią jedzenie, nawet nie drgnęła.Lekko dotknięty tymfaktem, zająłem się żeberkami.Parzyły w palce, natychmiast upuściłem je nastół.Nie wydawało mi się, żebym zrobił tym wiele hałasu, a jednak, kiedypodniosłem wzrok, znowu wszyscy się na mnie gapili.Nienawidzę jak ktoś sięna mnie gapi.Należę do osób, które, gdy zamawiają kotlet, a przez pomyłkędostają rybę, bez zmrużenia oka wsuwają rybę, jedynie po to, żeby uniknąćscen.Nie znoszę publicznych awantur, hucznych urodzin obchodzonych wrestauracjach, potykania się na ulicy i puszczania bąków przy ludziach, bowszystko to sprawia, że ludzie nagle przestają robić swoje i gapią się naczłowieka przez najdłuższe sekundy w życiu.Poczęstowałem najbliższe towarzystwo uśmiechem mającym oznaczać"Ależ ze mnie oferma!", nic jednak przez to nie osiągnąłem.Gapili się i gapili,bez końca.- Tomaszu? - to wierna Saxony spieszyła mi na odsiecz.- Słucham? - Bezwiednie powiedziałem to głosem zdolnym ściąć śmietanęna masło.Saxony podniosła żeberko ze stołu i położyła je z powrotem namoim talerzu.- Przedstawiam ci panią Fletcher.Pani Fletcher - Tomasz Abbey.Stara kobieta wyciągnęła rękę poprzez stół i uraczyła mnie mocnymuściskiem dłoni poruszając moim ramieniem jakby pompowała wodę.Wyglądała na sześćdziesiąt osiem, sześćdziesiąt dziewięć lat.Sprawiała namnie wrażenie urzędniczki miejscowej poczty albo właścicielki kiosku zesłodyczami i prażoną kukurydzą w lokalnym kinie.Nie miała wysuszonej,łuskowatej skóry osoby leciwej, która całe życie spędziła na słońcu.Byłaraczej biała bladością ludzi spędzających większość życia pod dachem iszarzejącą z czasem jak stara kartka pocztowa.- Bardzo mi przyjemnie.Podobno zatrzymają się państwo u nas na jakiśczasz54 Jonathan Carroll - Kraina ChichówSpojrzałem na Saxony, zastanawiając się, co jeszcze zdążyła powiedziećpani Fletcher.Puściła do mnie perskie oko między jednym a drugim kęsemżeberka.- I będziecie na pewno szukać kwatery?- To możliwe.Tylko na razie jeszcze sami nie wiemy, jak długo tuzostaniemy.- To bez różnicy.Mam u siebie na dole tyle miejsca, że mogłabymprowadzić kręgielnię, a i to jeszcze mało.- Wyjęła z torebki plastykową, czarno- złotą papierośnicę.Otworzywszy ją z trzaskiem, wydobyła ze środka długipapieros i czarną zapalniczkę.Ledwo zapaliła, zaciągnęła się solidnie, aż nakońcu papierosa wyrósł długi słupek popiołu.W miarę jak mówiła, słupek rósł iwyginał się w dół, ale ona go nie strzepywała.- Dan, te twoje żeberka wyglądają całkiem przyzwoicie! Mogę i ja dostaćporcję?- Jasne, Gąseczko!- Słyszycie? Nazywa mnie "Gąseczką".Wszyscy mnie tu tak nazywają.Kiwnąłem głową, zastanawiając się czy byłoby dużym nietaktem jeść, kiedyona mówi.- U mnie nie musicie się przejmować świadectwem ślubu, czy takimi tam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •