[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. A jeśli nie nadciągnie? Będziem czekać choćby dwa dni.Waść nie znasz Kudaku! Połamią oni sobie zęby o jegomury, a ja bez kasztelana na odsiecz nie będę ciągnął, bo i prawa do tego nie mam.Jego torzecz.Wszelka słuszność zdawała się być po stronie Krzeczowskiego, więc Flik nie nalegał dłu-żej i oddalił się do swoich Niemców.Po chwili bajdaki poczęły zbliżać sięku prawemu brze-gowi i zasuwać w oczerety, które więcej jak na staję pokrywały szeroko w tym miejscu rozla-ną łachę.Na koniec plusk wioseł ustał, statki skryły się całkowicie w szuwarach, a rzeka zda-wała się być pustą zupełnie.Krzeczowski zakazał palenia ogni, śpiewania pieśni i rozmów,więc okolicę zaległa cisza przerywana tylko dalekim odgłosem dział kudackich.Wszelako na statkach nikt prócz jednego Barabasza nie zmrużył oka.Flik, człowiek rycer-ski i boju chciwy, chciałby ptakiem lecieć pod Kudak.Sementowie pytali się siebie z cicha: coteż się może zdarzyć z fortecą? Wytrzyma czy nie wytrzyma? A tymczasem huk wzmagał sięcoraz bardziej.Wszyscy byli przekonani, że zamek odpiera szturm gwałtowny. Chmiel nieżartuje, ale i Grodzicki nie żartuje! szeptali Kozacy.A co to będzie jutro?To samo pytanie zadawał sobie prawdopodobnie Krzeczowski, który siadłszy na przedzieswego bajdaku zamyślił się głęboko.Chmielnickiego znał on dobrze i dawno, uważał go zaw-sze aż dotąd za człowieka nadzwyczajnych zdolności, któremu tylko pola brakło, by wyleciałjak orzeł w górę, a teraz Krzeczowski zwątpił o tym.Dział grzmiały ciągle, a zatem chybaChmielnicki naprawdę Kudak oblegał? Jeśli tak jest! myślał Krzeczowski to jest to człowiek zgubiony!98Jak to? Więc podniósłszy Zaporoże, zapewniwszy sobie pomoc chanową, zebrawszy siły,jakimi żaden z watażków dotychczas nie rozporządzał, zamiast iść co najśpieszniej na Ukra-inę, zamiast pobudzić czerń, przeciągnąć grodowych, zgnieść co prędzej hetmanów i opano-wać cały kraj, nimby na obronę jego nowe wojska nadeszły, on Chmielnicki, on stary żoł-nierz, szturmuje do niezdobytej fortecy, która przez rok może go trzymać? I pozwoli na to, bynajlepsze siły jego tak rozbiły się o mury Kudaku, jak fala Dnieprowa rozbija się o skały po-rohów? I będzie czekał pod Kudakiem, aż hetmani się wzmocnią i oblegną go jak Nalewajkępod Sołonicą?. To czlowiek zgubiony! powtórzył raz jeszcze pan Krzeczowski. Właśni Kozacy gowydadzą.Nieudany szturm wywoła zniechęcenie i popłoch.Iskra buntu zagaśnie w samymzarodku, a Chmielnicki nie będzie straszniejszy niż miecz, który się ułamał przy rękojeści. To głupiec! Ergo? pomyślał Krzeczowski ergo, jutro wysadzę na brzeg moich semenów i Niem-ców, a następnej nocy na osłabionego szturmami niespodziewanie uderzę, Zaporożców w pieńwyrżnę, a Chmielnickiego, związanego pod nogi hetmańskie rzucę.Jego to własna wina, bomogło się zdarzyć inaczej.Tu rozkiełznana ambicja pana Krzeczowskiego wzbiła się na sokolich skrzydłach w górę.Wiedział on dobrze, że młody Potocki żadną miarą do jutrzejszej nocy przyciągnąć nie może,więc kto urwie głowę hydrze? Krzeczowski! Kto zgasi bunt, który straszliwym pożaremmógłby ogarnąć całą Ukrainę? Krzeczowski! Może stary hetman będzie krzyw trochę, że tosię stanie bez udziału synala, ale się wysapie prędko, a tymczasem wszystkie promienie sławyi łaski królewskiej oświecą czoło zwycięzcy.Nie! Trzeba się jednak będzie podzielić sławą ze starym Barabaszem i z Grodzickim! PanKrzeczowski zasępił się mocno, ale wnet wypogodził się.Wszakże tę starą kłodę, Barabasza,lada dzień zakopią w ziemię, a Grodzicki, byle mógł w Kudaku siedzieć, niczego więcej niepragnie; pozostaje jeden Krzeczowski.Byle hetmaństwo ukrainne mógł otrzymać!Gwiazdy migotały na niebie, a pułkownikowi zdawało się, że to klejnoty w buławie; wiatrszumiał w oczeretach, a jemu zdało się, że to szumi buńczuk hetamński.Działa Kudaku grzmiały ciągle. Chmielnicki da gardło pod miecz myślał dalej pułkownik ale to jego własna wina!Mogło być inaczej! Gdyby poszedł od razu na Ukrainę!.Mogło być inaczej! Tam wre i hu-czy wszystko, tam leżą prochy czekające tylko na iskrę.Rzeczpospolita jest potężna, ale naUkrainie sił nie ma, a król niemłody, schorowany!Jedna wygrana przez Zaporożców bitwa sprowadziłaby nieobliczone skutki.Krzeczowski ukrył twarz w dłoniach i siedział nieruchomo, a tymczasem gwiazdy staczałysię niżej i niżej i zachodziły z wolna na step.Przepiórki ukryte w trawach poczęły się nawo-ływać.Niezadługo miało zaświtać.Na koniec rozmyślania pułkownika skrzepły w niewzruszony zamiar.Jutro uderzy naChmielnickiego i zetrze go w proch.Po jego trupie dojdzie do bogactw i dostojeństw, staniesię narzędziem kary w ręku Rzeczypospolitej, jej obrońcą, w przyszłości jej dygnitarzem isenatorem.Po zwycięstwie nad Zaporożem i Tatarami nie odmówią mu niczego.A jednak nie dano mu starostwa lityńskiego.Na to wspomnienie Krzeczowski ścisnął pięście.Nie dano mu starostwa mimo potężnegowpływu jego protektorów, Potockich, mimo jego zasług wojennych, dlatego tylko, że był ho-mo novus, a jego przeciwnik od kniaziów ród wywodził.W tej Rzeczypospolitej nie dość byłozostać szlachcicem, należało jeszcze czekać, by to szlachectwo pokryło się pleśnią jak wino,by zardzewiało jak żelazo.99Chmielnicki jeden mógł zaprowadzić nowy porządek rzeczy, któremu bogdaj że i sam królby sprzyjał ale, nieszczęśnik, wolał oto rozbijać głowę o skały kudackie.Pułkownik uspokajał się z wolna.Odmówili mu raz starostwa cóż z tego? Tym bardziejbędą się starali go wynagrodzić, zwłaszcza po zwycięstwie i zgaszeniu buntu, po uwolnieniuod wojny domowej Ukrainy, ba! całej Rzeczypospolitej! Wówczas niczego mu nie odmówią,wówczas nie będzie potrzebował nawet i Potockich.Senna głowa schyliła mu się na piersi i usnał marząc o starostwach, o kasztelaniach, onadaniach krolewskich i sejmowych.Gdy się zbudził, był brzask.Na bajdakach spało jeszcze wszystko.W dali połyskiwały wbladym, rozpierzchłym świetle wody Dnieprowe.Naokoło panował absolutna cisza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]