Home HomeChoroby zakazne zwierzat domowych z elementami ZOONOZ pod red. Stanislawa Winiarczyka i Zbigniewa GrądzkiegoWitkiewicz Stanislaw Ignacy N niemyte dusze imnLem Stanislaw Swiat na krawedzi (SCAN dal 933Lem Stanislaw Swiat na krawedzi (SCAN dal 933 (3)Lem Stanislaw Bomba megabitowa (SCAN dal 935)Lem Stanisław Ratujmy kosmos i inne opowiadaniaLem Stanislaw Golem XIV (SCAN dal 1103)Pagaczewski Stanislaw Gabka i latajace talerze (SCANJoanna Chmielewska Lesio v1.1Saylor Steven Roma sub rosa t Morderstwo na Via Appia
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bestwowgoldca.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Po operacji - czy wszystko się skończy dobrze.Teraz, jak już jest dobrze, przychodzi inne zmartwienie.Jak ułoży się dalsze życie? Czy nie zwolnią z pracy? Czy podołam normalnej pracy? Jak ułożą się stosunki z ludźmi? Gdzie będę mieszkać? - i wiele innych problemów związanych z przyszłym życiem pozasanatoryjnym.- Tak.Jakby czytał pan w moich myślach.- Przechodziłem to samo.Mam to już za sobą.Proszę Ewy, niech się Ewa nie martwi.Świat nie torba - i życie jakoś się ułoży.Ludzie nie dadzą pani zginąć.Niech pani wierzy w ludzi.Jest dużo złych, ale więcej dobrych, którzy w ciężkich chwilach potrafią przyjść z pomocą.Będą tacy, którzy się odsuną od pani.To z początku szokuje, ale można się przyzwyczaić.Z uśmiechem patrzę na tych, którzy się odsuwają.To mnie już nie przygnębia.Jest na świecie tyle ludzi, że wśród nich - nawet przy takim stanie zdrowia jak nasze - też znajdziemy życzliwych i przyjaciół! Ostrzegam panią przed tymi, którzy będą szykanować.Żeby to nie było dla pani niespodzianką.To jest pierwszy pani pobyt w sanatorium i nie ma pani jeszcze „wolnościowego” doświadczenia.Niech pani popatrzy, ilu nas, gruźlików - i każdy ma jakoś ułożone życie.Najważniejsze nie przejmować się i nie brać poważnie wyskoków głupich lub nieświadomych ludzi.Ewa jest nauczycielką.Ma dwadzieścia jeden lat.Pochodzi z rodziny średniorolnych chłopów.Na nauczycielkę wykształciła się własnym wysiłkiem.- Ojciec jest bardziej wyrozumiały, ale ulega matce - mówiła, opowia­dając historię swojego młodego, ale bogatego w doświadczenia życia, a matka nienawidzi nauki i szkoły.W domu było nas sześcioro.Zawsze chciałam się uczyć.Matka uważała, że wystarczy, jak będę umiała się podpisać.W naszej wsi była szkoła czterooddziałowa.Musiałam pomagać w domu.Pasąc gęsi odrabiałam lekcje.Po ukończeniu czterech klas, wbrew woli matki, zapisałam się do szkoły siedmiooddziałowej, o sześć kilometrów odległej od naszej wsi.Zimą i latem, w deszcz, mróz czy niepogodę, z książkami w plecaku drałowałam codziennie 12 kilometrów w obydwie strony.W domu matka robiła awantury, że mało pomagam w pracy.Gdy ukończyłam siódmy oddział z nagrodą, jako najlepsza uczennica, powiedziałam w domu, że będę uczyła się dalej.„Zwariowała - wołała matka.- Po co jej ta, nauka? To, co umiesz, to też dla ciebie już za dużo.Za mądra będziesz!”Powiedziałam, że ucieknę z domu.Matka schowała mi ubrania i buty.Całe wakacje chodziłam do lasu zbierać grzyby i jagody, które sprzedawałam, a pieniądze odkładałam na buty i podróż.Koleżanka, która przyjechała ze szkoły na wakacje, dała mi adres swojej szkoły.Wreszcie pojechałam, ale nie przyjęli mnie, bo już było po egzaminach i mieli komplet uczniów.Po powrocie poszłam po poradę do kierownika szkoły, który był za tym, żebym uczyła się dalej, i namawiał rodziców, żeby mi nie bronili jechać do miasta.Kierownik poradził mi, żebym napisała do Liceum Nauczycielskiego, czy mają wolne miejsca i czy mnie przyjmą.Napisałam i z niecierpliwością czekałam na odpowiedź.Wreszcie przyszła.Kierownik pożyczył mi pieniędzy na podróż i pojechałam.Ewa dopiero po dwóch miesiącach napisała do domu i podała swój adres.W liście przepraszała rodziców za swoją ucieczkę i prosiła, żeby jej nie przeszkadzali w nauce.Do listu załączyła opinię szkoły, że jest pilną i dobrą uczennicą.Liceum ukończyła z nagrodą.Dyrekcja liceum postanowiła wysłać ją na dalszą naukę do Związku Radzieckiego.Gdy zawiadomiła rodziców o wyjeździe, przyjechała matka, zrobiła dziką awanturę i Ewa musiała zrezygnować z dalszej nauki.Po rocznej pracy przyjechała do domu na urlop i.zachorowała.Do lekarzy matka odnosiła się z taką niechęcią, jak do nauki.„Dziewczyna chora? Nic jej nie będzie” - mówiła.Dopiero gdy Ewa była umierająca, zawieziono ją wozem do miasta.Doktor stwierdził stan beznadziejny.Gdy ojciec prosił o recepty na „dobre, zagraniczne leki” - doktor odpowiedział, że szkoda każdej złotówki, bo jej już nic nie pomoże.Przyjechała do sanatorium.Lekarze nie ukrywali przed nią jej ciężkiego stanu zdrowia.Dłużej jak rok trwała kuracja, zanim Ewa doszła do stanu fizycznego, w którym lekarze zdecydowali się na zabieg wycięcia płuca.Teraz już jest po operacji, na najlepszej drodze do wyzdrowienia.W Warszawie zaczął się sezon wyścigów konnych.W naszym pokoju wyścigowcem ,jest Janek-”szoferak”.Z domu przywiózł plik zeszłorocznych programów wyścigowych, które bez przerwy studiuje.Ślęczy nad nimi, mówi coś do siebie, zapisuje na kartce i zanudza wszystkich pytaniami, co ma powiedzieć doktorowi, żeby w sobotę otrzymać przepustkę.- Mam murowane typy - mówi Janek.- Muszę pojechać.Nie mogę im zostawić tych pieniędzy!- Uważaj, żebyś nie musiał piechotą wracać do Otwocka - żartowałem.- Widziałem już takich, co chcieli zniszczyć wyścigi.Kończyli w kryminale.- Przywiozę pełny kapelusz forsy.- Zobaczymy tę forsę!Janek ma „rozklekotane” serce.Doktor powiedział mu, jak ma się zachowywać i co robić, żeby doprowadzić serce do lepszego stanu.Między innymi wskazaniami było też takie, że nie wolno się denerwować, bo może się to dla niego źle skończyć.W sobotę Janek „czarował” doktora, jakie to on ma ważne sprawy w Warszawie.Doktor długo klarował - że jeszcze kilka tygodni nie wolno mu jeździć do Warszawy, bo to będzie z dużą szkodą dla jego zdrowia, ale Janek był nieustępliwy i wreszcie lekarz zgodził się dać przepustkę.- Gdzie ten kapelusz pieniędzy? - wołamy, gdy Janek w poniedziałek rano wrócił z przepustki.- Po twojej minie doskonale widać, ile wygrałeś.- Przegrałem, cholera.Gdybym postawił tak, jak zaplanowałem, to bymwygrał.Spotkałem kolegę i ten tak mi głowę zbajerował, że postawiłem tak, jak mi radził, i przegrałem.Ale to nic.W sobotę odbiję wszystko i dobra wódka jeszcze będzie.Przy obchodzie doktor sprawdził Jankowi tętno, pokiwał głową i powiedział:- Widzi.pan, znów z sercem źle.A już tak ładnie biło.Zadowolony byłem z poprawy i wszystko na nic.Niech mnie pan więcej o przepustkę nie prosi, bo nie dam.Jak przyjdzie czas, to przyjdę na obchód i sam wręczę panu przepustkę na dwa dni.Przez cały tydzień Janek ,.modlił się” nad programami.W piątek chodził podniecony.Postanowił urwać się bez przepustki.Nie jadł obiadu.Wyjechał wcześnie, żeby zdążyć na pierwszą gonitwę, po której obiecywał sobie zgarnięcie dużej gotówki.Po południu przyszła oddziałowa.- A ten gdzie jest? - zapytała, pokazując na łóżko Janka.- Poszedł do dentystki - pada spokojna odpowiedź.Uwierzyła.Wieczorem wrócił zgnębiony Janek.- Gdzie forsa? - pytamy.- Będzie forsa.To jest tak, że kilka razy się przegrywa, ale jak „zachapię” to za wszystkie czasy.Janek wyszukał wspólnika od wyścigów.Taki sam wariat na tym punkcie jak Janek.W niedzielę urywa się ten drugi, któremu Janek daje forsę i karteczkę z typami.Znów przegrał.W poniedziałek doktor dziwił się, że serce „telepie”.- Co pan w niedzielę robi, że w poniedziałek z sercem jest zawsze gorzej? Obserwuję to od kilku tygodni.Czwartek, piątek, sobota - tętno z każdym dniem równiejsze i spokojniejsze, a w poniedziałek wysiada.- Nic nie robię -odpowiada Janek z miną niewiniątka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •