[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Boże, jeśli to podziała, sierżant Schiller będzie mógł sobie wsadzić swe podejrzenia tam, gdzie słońce nigdy nie dochodzi.Podszedł do drzwi i zawołał:- Strażnik! Strażnik!Głośno zazgrzytał klucz w drzwiach na końcu korytarza, wywołując jęki i stękania skacowanych ludzi we wszystkich pobliskich celach.Młody policjant, poskrzypując gumowymi podeszwami butów, zbliżył się po wyfroterowanej podłodze.- Coś nie tak? - zapytał.- Muszę skorzystać z telefonu - oświadczył Jack.- Mam zawiadomić sierżanta Schillera, gdy tylko pan się obudzi.- Słuchaj pan, ja tylko chcę zatelefonować, przez dwie minuty.- Muszę zawiadomić sierżanta Schillera, proszę pana.Nim pokazał się sierżant Schiller, upłynęło dwadzieścia minut.Był ogolony, umyty, zmienił koszulę i roztaczał zapach pasty do zębów oraz wody po goleniu Grey Flannel.Ale oczy miał podpuchnięte jak przejrzałe śliwki, a twarz szarą ze zmęczenia.- Jak się panu spało? - zapytał zjadliwie.- A jak pan myśli? - odrzucił Jack.- Czy istnieją jakieś sprzeciwy co do tego, bym skorzystał z telefonu? Muszę pomówić przez parę minut z przyjacielem w Madison.- Z pana przyjacielem Geoffreyem Summersem, profesorem college'u - powiedział sierżant Schiller.- Mówi pan o nim?- Zgadza się, z Geoffem Summersem.Sierżant Schiller zajrzał do swego bloku.- Geoffreya Summersa nie ma obecnie w domu.Geoffrey Summers jest poszukiwany w celu przesłuchania w związku ze śmiercią niejakiego Ottona Schrödera na dachowym parkingu, przyległym do Centrum Sztuk Odtwórczych, która nastąpiła wczoraj wieczorem około godziny siódmej.- Podniósł głowę.Spojrzał wzrokiem pełnym zimnego wyrachowania.- Według czworga niezależnych świadków wczoraj wieczorem Otto Schröder znajdował się w towarzystwie dwóch mężczyzn, z których jeden został z całą pewnością zidentyfikowany na podstawie fotografii policyjnej jako pan, panie Reed.Drugi był wysoki i nosił brodę.Odnaleziono na dachowym parkingu uszkodzony i porzucony pojazd należący do pana Geoffreya Summersa, przyjaciela, do którego pragnął pan zatelefonować dziś rano.Pan Geoffrey Summers, jak panu zapewne wiadomo, jest wysoki i nosi brodę.Jack nie odpowiedział, lecz czekał na to, co i tak miało teraz nastąpić.- Panie Reed.jest pan obwiniony o morderstwo z premedytacją Ottona Corneliusa Schrödera.Odczytano już panu, jakie ma pan prawa w związku z zarzutem o pogwałcenie nakazu sądowego dotyczącego kontaktów z pańskim synem, ale w związku z tym nowym zarzutem pragnę panu przypomnieć, że ma pan prawo nie odpowiadać.Podczas recytowania przez sierżanta Schillera jego uprawnień, Jack zamknął oczy.Czuł się tak, jakby zasłużył na tę karę, przynajmniej do pewnego stopnia, za wszystkich tych ludzi, którzy zginęli od chwili, gdy po raz pierwszy natrafił na Dęby.Ale nikt nie mógł powstrzymać Quintusa Millera i jego wojska szaleńców, nikt prócz niego.- Pański adwokat - kontynuował sierżant Schiller - powinien przybyć na lotnisko imienia generała Mitchella o ósmej zero pięć.A potem pan i ja możemy zacząć rozmawiać, tak?Jack nie odpowiedział; przeczesał włosy palcami i popatrzył na ścianę.Spał głęboko, śniąc o deszczu, gdy ktoś potrząsnął go za ramię.- Hej.Pańska siostra przyszła zobaczyć się z panem.- Moja siostra? - Skrzywił się, próbując skupić wzrok.Ryży policjant zaglądał mu w twarz z odległości mniejszej niż sześć cali.Mógłby sporządzić mapę wszystkich piegów na jego nosie.- No pewnie.Edna-Mae.Czeka na pana w pokoju widzeń.Sierżant Schiller mówi, że macie tylko pięć minut.Jack zerwał się z pryczy.Jego siostra? Nie miał siostry.Ale niemo pozwolił ryżemu policjantowi zakuć się w kajdanki, a potem poprowadzić do pokoju widzeń na końcu korytarza.Gdy wpuszczono go do środka, zastał tam Karen siedzącą przy stole, strapioną i zaniepokojoną, w ciasnym turkusowym swetrze i krótkiej, białej spódniczce.Na głowie miała tapirowaną blond perukę, której sztuczność graniczyła z absurdem.Gdy Jack usiadł, rozejrzała się wokoło jak nerwowa wiewiórka ziemna, a potem powiedziała:- Dzwonili do Mike'a Karpasiana.Poinformowali go, że zostałeś aresztowany za zabójstwo.Przyjechałam natychmiast.Och, Jack!- Nie powinnaś była przyjeżdżać - wyszeptał Jack dzikim tonem.- Ciebie też będą szukać, jeśli już cię nie szukają.- Powiedziałam im, że nazywam się Edna-Mae Schultz.Chodziłam do podstawówki z dziewczyną nazwiskiem Edna-Mae Schultz.- Podobają mi się twoje kupne włosy - stwierdził Jack.Nie potrafił powstrzymać się od uśmiechu.- Bardziej niż kiedykolwiek wyglądasz jak Dolly Parton.- Geoff do mnie dzwonił - powiedziała Karen, nadal poważna.- Co powiedział? On i ja jakoby zabiliśmy tego biedaka Ottona Schrödera.- Wiem.Geoff.- znów się rozejrzała, a potem wyszeptała ochryple: - Geoff zadzwonił do mnie.Ukrywa się gdzieś.Nie powiem ci gdzie, na wypadek gdyby podsłuchiwali.Ale go nie znajdą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]