[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co z wynagrodzeniem! - krzyknął głośno jeden z przyjaciół Alexa.- Chcemy wynagrodzenia!- Tak jest, dla mnie duży Bells - wtrąciła się długonoga dziewczyna o ciemnych włosach i profilu rasowego konia.- Dla mnie Holsten Pils - zdeklarował się Alex.- W co ty się wpakowałeś, mój drogi - spytał Gordon Stanleya.- W piwną mafię?- Poczekaj minutę, obiecałem im kolejkę - odparł Stanley.W „Bull's Head” było ciemno od dymu, był hałas i pełno pijących.Stanley zdołał się jakoś przecisnąć do dębowej lady baru, gdzie musiał stać jeszcze prawie pięć minut tłoczony między starszego faceta o kaprawych oczkach, ze skrętem w ustach i tubalnie śmiejącego się, brzuchatego Australijczyka.W końcu udało mu się przyciągnąć uwagę młodego Murzyna obsługującego bar.Kiedy czekał już na piwo, poczuł, że ktoś go klepie po ramieniu.Odwrócił się i ujrzał niską dziewczynę w wieku osiemnastu, dziewiętnastu lat.Jej rozjaśniane pasmami włosy były związane wstążką na czubku głowy, tak że wyglądały jak wybuchający fajerwerk.Na powiekach miała warstwę purpurowego świecącego cienia, a jej usta były prawie białe.Miała na sobie czarną skórzaną kurtkę, najkrótszą czarną mini-spódniczkę, jaką Stanley kiedykolwiek widział, odkrywającą dziesięć centymetrów nagich ud, górę czarnych nylonowych pończoch i czarne podwiązki.W Napa wywołałaby zakłócenie spokoju publicznego.- Sie masz! - wykrzyknęła ponad hałasem śmiechów i rozmów.- Cześć! - Stanley uśmiechnął się.Patrzyła mu prosto w oczy, uśmiechając się figlarnie.- No co, nie poznajesz mnie? - spytała.- A spotkaliśmy się już? - odrzekł Stanley.- Tak, raz - odparła.- W dniu kiedy cię napadnięto.To ja wezwałam karetkę.- Aha - rzekł Stanley, potakując energicznie głową.- W takim razie jestem ci coś winien.- Czy już wszystko w porządku? - spytała dziewczyna.- Czytałam o tym w gazecie.- Chyba cały świat czytał o tym - odparł Stanley.- Ze mną już wszystko dobrze.Czekam tylko na wstawienie zęba.No wiesz, zrobienie kapy.Poza tym nic mi nie dolega.- To było okropne - rzekła dziewczyna.Patrzyła z jakąś niewinną natarczywością, czekając na jego reakcję.- Tak, to było rzeczywiście okropne - zgodził się Stanley.Miał ochotę zniknąć.Odwrócił się.- Złapali tego typa? Stanley potrząsnął głową.- Wątpię, czy kiedykolwiek go złapią.Nie wiem, czy go widziałaś, miał na sobie jakąś maskę.Nie mówiąc już o kapturze.- Był obrzydliwy.Brrr.Cały brudny.Wiesz, co mam na myśli.Na pewno nic ci się nie przytrafiło z tego powodu?- Nie, wierz mi.Mogę ci postawić drinka?- Jestem z chłopakiem.- Twój chłopak będzie miał coś przeciwko temu?- Nie, jeśli mu też postawisz.Stanley zamówił Fostera dla chłopaka i dżin z sokiem pomarańczowym dla dziewczyny.Cała kolejka kosztowała go dwadzieścia dwa funty.Kiedy gmerał w kieszeni w poszukiwaniu drobnych, dziewczyna powiedziała:- Tak przy okazji, to na imię mi Angie.Angie Dunning.Stanley uścisnął jej dłoń.- Miło mi cię poznać.Mieszkasz gdzieś niedaleko?- Po drugiej stronie ulicy, Herbert Gardens.Mam tam mieszkanie.no, to znaczy wynajmujemy je w piątkę.Mieszkam tu od wieków, od kiedy przyjechałam do Londynu.Tylko dlatego byłam w Fulham tego dnia, że wracałam z imprezy.- Posłuchaj - rzekł Stanley - może mógłbym ci coś dać.no wiesz, coś, żeby ci podziękować.Może jakąś płytę.Jaką muzykę lubisz?- No, bo ja wiem.Roachforda, Erosów, Kylie Minogue.Stanley uśmiechnął się.- Obawiam się, że nie jestem całkiem w temacie.- To co ty grasz? Muzykę klasyczną? Jak James Last, na przykład?- No, coś takiego.Wysoki chłopak z potężną jasną czupryną i czerwonymi policzkami przecisnął się do nich od sąsiedniego stołu.- Co to za jeden? - spytał Angie.- Stanley Eisner - rzekł Stanley, podając rękę.- To ten skrzypek, no ten facet, co został napadnięty, a ja byłam tego świadkiem - wyjaśniła Angie.- Taaak? - spytał młody człowiek, przyjmując zaczepną postawę.- To jest Paul - powiedziała Angie, jakby to miało wszystko wyjaśnić.- Kupiłem ci drinka, Paul - rzekł Stanley.- Taaak? - spytał towarzysz Angie.Stanley wyszedł na zewnątrz i dołączył do Gordona, który zerknął na zegarek i spojrzał na niego zirytowany.- Twoje frytki całkiem wystygły - rzekł Gordon raczej zgryźliwie.- Przepraszam - powiedział Stanley.- Spotkałem właśnie dziewczynę, która wezwała karetkę, kiedy mnie napadnięto.Chciałem jej podziękować.Gordon spojrzał znów na zegarek.- Muszę zaraz lecieć.Zjeżdża do mnie brat z rodziną z Maidenhead.- Posłuchaj - rzekł Stanley.- Nie podziękowałem ci jeszcze za wszystko, co dla mnie zrobiłeś.Chciałbym, żebyś wiedział, jak bardzo to sobie cenię.Nie wiem, czy bym został przy zdrowych zmysłach, gdyby cię przy mnie nie było.Gordon ściągnął usta, potem uśmiechnął się i pokiwał głową.- Nie jestem pewien, czy warto zostać przy zdrowych zmysłach, a poza tym nie masz mi za co dziękować.Stanley otworzył torebkę z frytkami i oparł się znowu o barierki.Rzeka miała teraz tak wysoki poziom, że fale zaczęły się rozpryskiwać o betonową zaporę, a kaczki mogły pływać tuż u jego stóp.- Znasz się na snach? - spytał Stanley.- A o co ci chodzi? - odparł Gordon.- Myślisz o Freudzie, symbolach i tego typu sprawach? Marchewka to penis, a jaskinia - pochwa?- Nie jestem pewien - rzekł Stanley.- Kiedy byłem jeszcze w szpitalu, miałem sen o facecie w kapturze.Właściwie to nie był sen
[ Pobierz całość w formacie PDF ]