Home HomeWspółczesne tendencje w pomocy społecznej i w pracy socjalnej red. Mirosław Grwisński, Jerzy KrzyszkowskiStephen King Pokochala Toma Gordona (2)Ostrzegam czytelnika Carter DicksonGeorge Gordon Byron GiaurWilliams Tad Smoczy tron (SCAN dal 952)Lew Tolstoj Anna KareninaCoatings Of Polymers And Plastics Rose RyntzFeist Raymond E Srebrzysty Ciern (2)Brust Steven Jhereg (SCAN dal 866)JAKOB BOHME Ponowne narodziny (2)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kfr.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Jednakże jego ramię zapłaciło pewną cenę zatę osłonę.Zmartwiało od czubków palców do barku i następny cios topora wytrącił mu tarczę zosłabionego już chwytu.Znalazł się twarzą w twarz z mężczyzną tak wysokim jak on sam iważącym przynajmniej pięćdziesiąt funtów więcej, z bronią znacznie cięższą od miecza, którystanowił teraz dla Jima jedyny środek obrony i ataku.Topór znów runął w dół, mierząc, jak się wydawało, w jego głowę, a potem, w ostatniejchwili, zmienił kierunek na cięcie w nogi.Jim zareagował odruchowo.Podskoczył.Chociaż raz mógł być dumny, tak jak niegdyś, ze sprawności mięśni swoich nóg.Wyskoczył w górę znacznie ponad topór, który świsnął pod nim.Czarnobrody mężczyzna nie przestawał nań nacierać.Widać było, że świetnie sobie poczynał ze swoją ciężką bronią, ale rów-nież widać było, że nigdy nie spotkał kogoś ubranego w rycerską zbroję, kto podskakiwałby jakpajacyk na sznurku.Jim robił uniki, wykręcał się i podskakiwał, a czarnobrody wciąż chybiał.On zaś szukałw jego atakach luki, by móc w nią pchnąć ostrze swego miecza.Lecz tamten był zbyt wprawny,by mu ją zaofiarować.Jim zaś był za bardzo pochłonięty walką, by zwracać uwagę na to, codziało się wokół niego, i naprawdę martwiło go nie to, czy zdoła w odpowiedniej chwili przerwaćswą taktykę uników i wyczuć moment odsłonięcia, ale to, czy w końcu ktoś nie zajdzie go zdrugiej strony i nie zatopi mu ostrza w plecach.Czarnobrody, wypróbowawszy wszystkie ciosy ze swego repertuaru, jeszcze razspróbował ciosu w głowę, który był tylko wstępnym zwodem przed cięciem w nogi Jima.Czyżby zdążył zapomnieć, co się stało za pierwszym razem? A może myślał, żeprzeciwnik już się zmęczył i ostrze topora go dosięgnie? Jim tego nie wiedział.Wiedział za to, żemoże tak sobie skakać jak dzień długi.Często podczas meczu zwykł był wykonywać numer  napajacyka , w którym wyskakiwał w powietrze i dotykał czubków wyciągniętych stóp czubkamipalców rąk, żeby podłamać na duchu zawodników przeciwnej drużyny.Teraz też podskoczył tak,że nogi miał na poziomie głowy przeciwnika.I choć raz przypłynęło natchnienie.Obiemanogami kopnął potężnie, wkładając w ten cios całą siłę swych mięśni.Obydwa obcasy butówJima trafiły w cel, każdy z jednej strony szczęki.W chwilę pózniej Jim lekko wylądował naziemi.Czarnobrody miał trochę szczęścia, gdyż w zbroi, którą Jim odziedziczył, nie byłostalowych trzewików okrywających stopy.Jednak nie byłby człowiekiem, gdyby taki cios go nieoszołomił.Gdy Jim znalazł się naprzeciw niego, wódz bandy wciąż jeszcze trzymał się nanogach, ale topór miał opuszczony i gapił się na przeciwnika nie widzącymi oczami.Jim był jednak zbyt przejęty, by zwracać uwagę na takie szczegóły.Wiedział jedynie, żewalczy o życie i że jego wróg wciąż stał przed nim z bronią, która mogła go zniszczyć jednymuderzeniem.Bez chwili wahania, prawie odruchowo wbił ostrze miecza w potężne ciało, przezskórzany kaftan, który był jedyną noszoną przez tamtego osłoną.Ostrze weszło z wręczzadziwiającą łatwością, a wódz napastników zachwiał się i upadł.Jim stał i gapił się na niego.Uśmiercał ludzi, kiedy był w ciele Gorbasha, smoka, ale tobył pierwszy raz, kiedy jako człowiek zabił innego człowieka, gdyż czarnobrody był niewątpliwie martwy.Wyszedł z oszołomienia w samą porę, żeby uchylić się przed brzeszczotem mieczazmierzającego ku niemu z lewej.Raz jeszcze, bardziej dzięki odruchowi niż świadomemudziałaniu, Jim zszedł z linii ciosu i oddał uderzenie.Teraz atakował go wysoki, chudy i prawiesiwy rębajło.Jim mierzył w pierś, chybił, ale ostrze miecza spadło na ramię tamtego i na pół jeodcięło.Mężczyzna żywy, ale poważnie ranny, zwalił się na kolana, próbując zatamować krewpłynącą z rozciętego ramienia.Przez kilka krótkich chwil Jim miał okazję rozejrzeć się wokół siebie.Bitwa wciąż trwała, ale nie toczyła się dobrze dla jego strony.Nie widać było ani sirBriana, ani Aragha, ale ci, którzy, jak sądził, byli z Zamku Smythe, dawali z siebie wszystko.Niektórzy z nich walczyli naraz z dwoma lub kilkoma przeciwnikami.Jim nagle przypomniał sobie, po co tu się znalazł.Jego pogięta, ale wciąż zdatna doużytku tarcza leżała zaledwie o dwa kroki od niego.Zadziwiające, ale miejsce, na którym potykałsię z przywódcą napastników, pozostało całkiem puste.Mógł się tylko domyślać, że na początkuwalki przywódca krzyknął do swoich, żeby zostawili Jima dla niego, a tamci posłuchali.Potemwszyscy zaangażowali się w ogólną bitwę, tak więc jedynym, który próbował go zaatakować, byłwłaśnie ten, któremu zranił ramię.Jim podniósł tarczę i ruszył na jednego z dwójki napastników, walczących nie opodal zktórymś z jego zbrojnych.Niemal natychmiast przeciwnik zaczął się cofać, prześlizgując się wtłumie.Jim zorientował się, że spotkał kogoś równie zwinnego jak on sam.Niekonieczniedlatego, że umiał on tak samo skakać, ale że potrafił równie dobrze, a może nawet lepiej,wywijać się i uchylać.Jim, rozgrzany walką, nacierał na wroga z jedną tylko myślą - by gozniszczyć.Miał na sobie pełną zbroję, a jego przeciwnik tylko skórzany kaftan i miecz.Nicdziwnego, że sobie biega - pomyślał Jim.Wciąż jeszcze myślał o tym, gdy jego przeciwnik, uchyliwszy się od ciosu miecza,zatrzymał się, ruszył naprzód i kopnął go bezlitośnie kolanem w krocze.Jim padł na ziemię,zwijając się z bólu.Przeciwnik rzucił się na niego z mieczem zwróconym tak, że jego czubekmigotał zaledwie kilka cali przed twarzą Jima.- Poddaj się! - wrzeszczał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •