Home HomePaul Thompson, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3 (2)Cook Robin Rok interny by sneercook islands rarotonga v1 m56577569830504030Cook Robin Zabojcza kuracjaCook Robin Dopuszczalne ryzyko (2)Cook Robin Sfinks by sneercook robin toksyna (2)Administrator Linux (3)Ogniem i mieczem t.2 SienkiewiczDav
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lwy.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Pierwszy śnieg spadł wcześnie, po wczesnej i niezwykle wilgotnej jesieni.Śnieg padał często i obficie, a wiosna nadeszła późno.W lasach na północ od Krainy Kurhanów, gdzie mieszkały tylko nieliczne klany, życie było nieprzyjemne.Ludzie musieli sprzedawać futra, by kupić żywność, a kupcy z Wiosła byli ekstatyczni.Starzy ludzie nazywali zimę zwiastunem nadejścia gorszych czasów.Im zawsze dzisiejsza pogoda wydaje się nieprzyjemniejsza niż ongiś albo łagodniejsza, ale nigdy, nigdy taka sama.Wreszcie nadeszła wiosna.Na potokach i rzekach topniały lody.Wielka Tragiczna, która na odcinku trzech mil przecinała Krainę Kurhanów, wystąpiła z brzegów na szerokość kilku mil.Porwała z prądem dziesiątki i setki tysięcy drzew.Powódź była tam tak widowiskowym zjawiskiem, że mieszkańcy miasta chodzili oglądać ją ze wzgórza.Dla wielu była to fantastyczna nowość.Nawet Corbie kuśtykał tam każdego dnia, kiedy Pudełko mógł mu towarzy­szyć.Był już opętany marzeniami, a Corbie pobłażał mu.— Dlaczego tak interesujesz się rzeką, Corbie? — spytał Pudełko.— Nie wiem.Może z powodu jej nieokiełzanej potęgi.— Czego?— Szerokości — wyjaśnił Corbie, zataczając szeroki łuk ręką.— Szalonego pędu.Spójrz, ile znaczymy przy jej potędze.— Brązowa woda z furią wgryzała się we wzgórze, porywając ze sobą drzewa.Pudełko pokiwał głową.— Podobnego uczucia doświadczam, patrząc na gwiazdy.— Tak.Tak, ale to jest bardziej osobiste.Bliższe domu.Czyż nie?— Tak sądzę — odpowiedział zakłopotany Pudełko.— Wracajmy.Nie podobają mi się te nadciągające chmury.Rzeczywiście, zaczął padać deszcz.Czy poziom wody w rzece podniesie się aż tak, że wzgórze stanie się wyspą? — zastanawiał się.Pudełko pomógł mu przejść przez bagniste odcinki na suchą, twardą ziemię.W zagłębieniach terenu utworzyły się jeziora, wystarczająco płytkie, by je przejść, gdyby jakiś głupiec się na to odważył.Na tle szarego, zachmurzonego nieba, otoczony czarną wodą Wielki Kurhan yglądał bardziej złowrogo niż zwykle.Corbiego przeszył dreszcz.— Pudełko, On ciągle tam jest.Młodzieniec pochylił swą włócznię i przyjrzał się kurhanowi tylko dlatego, że zainteresował Corbiego, a tak naprawdę chciał schronić się przed deszczem.— Dominator, młodzieńcze.Nie uciekł.Czeka, coraz bar­dziej nienawidząc życia.Pudełko spojrzał na Corbiego.Starzec sprawiał wrażenie spiętego, wręcz przestraszonego.— Jeśli się uwolni, to.szkoda świata.— Ale czy Pani nie wykończyła go w Jałowcu?— Powstrzymała go, ale nie zniszczyła.Wydaje się to niemożliwe.Jednak musi być jakiś sposób.Musi mieć jakiś czuły punkt.Lecz jeśli Biała Róża nie mogła mu zaszkodzić.— Biała Róża nie była taka silna, Corbie.Nie mogła zranić nawet Schwytanych.Ani nawet ich sługusów.Wszystko, co potrafiła zrobić, to oślepić i pogrzebać ich.Pani i Buntownikom zabrało to.— Buntownikom? Wątpię.Ona to zrobiła.— Corbie po­chylił się do przodu, wysilając nogi.zedł wzdłuż brzegu jeziora, co chwilę spoglądając na Wielki Kurhan.Pudełko przestraszył się, że Corbie ma obsesję na punkcie Krainy Kurhanów.Troszczył się o nią jak Strażnik.Choć Pani zniszczyła Zmartwychwstałych za czasów jego dziadka, ten grobowiec zachował przesączony złem magnetyzm.Monitor Słodki wciąż obawiał się, że ktoś przywróci do życia ten idiotyzm.Chciał ostrzec Corbiego, lecz znał jego niezbyt uprzejme reakcje w takich przypadkach.Pod wpływem wiatru powierzchnia jeziora zmarszczyła się i fale uderzyły od Kurhanu w ich stronę.Zadrżeli.— Chciałbym, żeby ta wstrętna pogoda wreszcie się skończyła — mruknął Corbie.— Czas na herbatę?— Tak.Niestety, wietrzna i wilgotna pogoda utrzymała się jeszcze przez długi czas.Lato nadeszło późno, a jesień wcześnie.Kiedy Wielka Tragiczna cofnęła się w końcu do swego koryta, na obu jej brzegach został szeroki pas mułu i zmurszałych pni drzew.Leśne plemiona nadal więc sprzedawały futra.Pod koniec prac renowacyjnych do Corbiego uśmiechnęło się szczęście.Gdy próbował rzesunąć starą szafę, rozsypała się na kawałki.Przyklęknął i przeglądał jej zawartość.Nagle serce zabiło mu mocniej.Leżał przed nim cienki zwój białego jedwabiu.Delikatnie wziął go do rąk i zaniósł na górę.Tam rozwinął go bardzo ostrożnie i poczuł ucisk w żołądku.Była to mapa Krainy Kurhanów sporządzona przez Bomanza.Zawierała notatki dotyczące miejsca spoczynku Schwyta­nych, lokalizacji fetyszów, ochronnych zaklęć, jak również miejsc spoczynku sługusów Schwytanych, którzy zeszli pod ziemię wraz ze swymi kapitanami.Wyglądała na dość skom­plikowaną, tym bardziej, że większość notatek była w języku TelleKurre.Również poza granicami Krainy Kurhanów za­znaczone były mogiły — w większości masowe.W wyobraźni Corbiego toczyła się bitwa.Przez moment widział wojowników Dominatora, stawiających silny opór, a potem umierających do ostatniego.Widział hordy Białej Róży zalewające, fala za falą, wrogów i spychające ich w pułapkę.Ponad ich głowami niebo przecięła Wielka Kometa z welonem jak płonący miecz.Mógł sobie to wszystko tylko wyobrażać, gdyż nie było wiarygodnych historii.Współczuł Bomanzowi.Biedny, głupi, mały człowieczek, śniący i poszukujący prawdy.Nie zasłużył na swą ciemną legendę.Corbie ślęczał nad planem przez całą noc, pozwalając mu wniknąć w swoją duszę.Trochę pomogło mu to w tłumaczeniu, a przede wszystkim rzuciło światło na kilka spraw związanych z Krainą Kurhanów i życie samego czarownika, który całkowicie poświęcił się studiowaniu jej.Dopiero świt przywrócił Corbiego do rzeczywistości.Przez moment zwątpił w samego siebie.Czyżby miał paść ofiarą tej samej pasji?9 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •