[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nikt jeszcze w Galicji nie zwracał się do Lebovitza per „pan”.Ten niezwykły zaszczyt jeszcze spotęgował jego niepokój.- Ale ja nie mogę ryzykować takiej długiej podróży w pojedynkę - odparł Lebovitz.- Nie dałbym rady pojechać sam nawet do Wiednia.Urodziłem się w Gródku i tam spędziłem całe życie.Tylko raz byłem w Przemyślu i dwa razy w Krakowie.Nie mogę odłączyć się od grupy.Brezovsky wstał i zwrócił się do adwokata: - Niestety, będziemy zmuszeni zatrzymać pana Lebovitza, bo może okazać się bardzo ważnym świadkiem.Byłaby wielka szkoda, gdyby go zabrakło, dlatego też nie mogę ryzykować.Kiedy Lebovitz jęczał z rozpaczy, szef policji poklepał go uspokajająco po plecach tym samym protekcyjnym gestem.- Dopilnuję, aby się nim należycie zajęli - zapewnił adwokata.- Może pan załatwić, by mu przynoszono jedzenie z koszernej restauracji.Nie będziemy go trzymać ani godziny dłużej, niż to będzie konieczne.Chcę jeszcze raz podkreślić, że jest on świadkiem, a nie podejrzanym.Szef policji i adwokat uścisnęli sobie ręce, Mojżesza Lebovitza zaś wyprowadzono z kancelarii.Tego samego wieczora, tak jak to było zaplanowane, grupa emigrantów z Gródka odjechała do Hamburga.W trzy dni później puszczono na wolność Lebovitza, którego kapitan Kunze nawet nie przesłuchiwał.Wyglądało na to, że policja najwyraźniej zapomniała o Lebovitzu, bowiem pewne nowe wydarzenia w sprawie Charlesa Francisa zaprzątnęły całkowicie jej uwagę.Gdyby się adwokat o niego nie dowiadywał, być może nawet trzymano by Lebovitza w małej, niewygodnej celi jeszcze parę dni.Zakłopotany adwokat tłumaczył mu potem, że dużo gorzej jest być w Prezydium Policji gościem niż podejrzanym.Po uwolnieniu, Lebovitz zapłacił adwokatowi należne honorarium, potem odebrał paszport i bilety, które dla niego zostawił młody rabin, i udał się na Dworzec Północny.Kilka godzin przesiedział w kącie poczekalni trzeciej klasy czekając na pociąg do Pragi.Kiedy pociąg nadjechał, Lebovitz wybiegł na peron.Był to pociąg pospieszny z wielką ilością pasażerskich, sypialnych i towarowych wagonów.Lebovitz szedł wzdłuż pociągu spoglądając na twarze ludzi za świeżo wymytymi szybami.Nie znalazł nikogo ze swych ziomków, a wszystkie twarze nawet w wagonach trzeciej klasy były mu przerażająco obce.Kiedy rozległ się gwizdek oznajmiający odjazd, Lebovitz ciągle leszcze stał bez ruchu na peronie, patrząc, jak wyładowany ludźmi, drzewem i żelazem pociąg zaczyna nabierać rozpędu i znika mu sprzed oczu hen w dali.Wrócił do miasta, wstąpił do biura podróży, które organizowało wyjazd całej grupy, aby oddać niewykorzystane bilety.Zwrócono mu pieniądze tylko za bilet do Hamburga.Agent powiedział, że należało powziąć decyzję, zanim jeszcze statek odpłynął, na co Lebovitz wziął bilet okrętowy z kontuaru i spokojnie podarł go na kawałki.Wieczorem wsiadł do pociągu jadącego z Wiednia do Gródka.Nawet wytarte do cna ławki drewniane miały w sobie coś swojskiego.Staruszka w odległym kącie mieszkała na tej samej co on ulicy, a dwaj mężczyźni pochodzili z pobliskich Winnik.Gdy mijali przedmieścia Wiednia, zaczął padać śnieg.Ostry wiatr bił w pokryte już szronem szyby.Lebovitz wyciągnął nogi i położył głowę na oparciu ławki.Po raz pierwszy od wielu dni poczuł się spokojny i wolny od lęku.Sam się dziwił, skąd mu przyszedł do głowy taki szalony pomysł, żeby jechać aż do Ameryki.Kapitan Kunze powrócił z Gródka do Wiednia dwudziestego ósmego listopada po długiej bezsennej nocy spędzonej w pociągu.Prosto z dworca poszedł do swej kancelarii i zatelefonował do generała Wencla, który nadal jeszcze przebywał w Linzu.- Jestem przekonany, panie generale - rzekł - iż porucznik von Hedry nie ma nic wspólnego ze zbrodniczym spiskiem Charlesa Francisa.Owe, dokładnie cztery, listy nadał pewien Żyd, totumfacki porucznika
[ Pobierz całość w formacie PDF ]