Home Home§ Maylunas Andriej & Mironenko Siergiej Mikołaj II i Aleksandra. Nieznana korespondencjaRuda Aleksandra OdnaleŸć swš drogę 02 Wybór tłum. nieoficjalneOżarowski Aleksander Rosliny lecznicze i ich praktyczne zastosowanieAppian z Aleksandrii Historia Rzymska XIII XVIIJak ulepszyć swojego fiacika Aleksander Sowa fullNieœmiałoœć. Jak się jej pozbyć Aleksander Łamek fullKondratow Aleksander Zaginione cywilizacjeOrwell George Rok 1984 (SCAN dal 755) (2)Nancy Kress Hiszpanscy Zebracy (2)Craig James John Carlyle 02 Londyn we krwi
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mostlysunny.pev.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Chciałem goumieścić w szkole, a potem, gdy podrośnie, pomówić o nim z generałem, o ile nie umrę naserce! A w takim razie. W takim razie? Zostawię testament, w którym polecę opiece twej, generale, matkę, chłopca i siostrę. Jak to, siostrę? Tak, moją siostrę. Więc masz i siostrę? Mam. W jakim wieku? Siedemnaście lat. Aadna? Zachwycająca! Zaopiekuję się nią.Roland zaczął się śmiać. Czemu się śmiejesz?  zapytał pierwszy konsul. Chyba wywieszę nad wielką bramą Luksemburga szyld. Jaki szyld?  Kantor małżeństw. Tak! Ty nie chcesz się żenić, ale po cóż siostra twoja ma zostać starą panną.Nie znoszęstarych kawalerów i starych panien. Nie mówię, generale, że siostra będzie starą panną.Dosyć już, że jeden z członkówrodziny de Montrevel wywołał twe niezadowolenie. Więc cóż mi tu gadasz? Mówię, że może zapytamy siostrę o jej zdanie. Czyżby już się zakochała, tam na prowincji? Nie chcę zaprzeczać.Bo opuściłem ją wesołą, zdrową, a zastałem po powrocie bladą ismutną.Muszę dojść przyczyny.Pomówimy o tym.109  Tak, po powrocie z Wandei. Więc mam jechać do Wandei? Czy nie chcesz? Ależ co znowu! No, to pojedziesz do Wandei. Kiedy? Nic pilnego.Jutro rano. Doskonale! Mogę i prędzej.Ale co mam tam robić? Rzecz bardzo ważną, Rolandzie. Chyba nie żadna misja dyplomatyczna? Owszem.Misja dyplomatyczna, której jednak nie musi spełnić dyplomata. Wybornie nadaję się do tego.Tylko ponieważ nie jestem dyplomatą, muszę miećdokładne instrukcje. Będziesz je miał.Czy widzisz tę mapę? Widzę  odparł Roland. Ale to jest mapa Piemontu. Tak, Piemontu. Więc chodzi o Włochy? Ciągle o Włochy. Zdawało mi się, że o Wandeę? Ubocznie. Więc, generale, posyłasz mnie do Wandei, a sam wyruszasz do Włoch? Nie, uspokój się. To dobrze.Uprzedzam, że w przeciwnym razie uciekam i przyłączam się do ciebie,generale. Pozwalam.Ale powróćmy do Mlasa. Przepraszam, generale.Po raz pierwszy słyszę to nazwisko. Tak, ale ja od dawna o nim myślę.Czy wiesz, gdzie pobiję Mlasa? Tam, gdzie się z nim spotkasz, generale.Bonaparte zaśmiał się. Chodz tu  zwrócił się do Rolanda. Popatrz no.Tutaj pobiję Mlasa. Koło Alessandrii? O dwie, trzy mile.W Alessandrii są jego magazyny, szpitale, składy broni.Nie może sięstąd oddalić.Muszę poprowadzić wielką grę, inaczej nie będę miał pokoju.Przejdę przezAlpy  tutaj wskazał na górę Zw.Bernarda  spadam na Mlasa w chwili, gdy się tegonajmniej spodziewa i zbijam go na kwaśne jabłko. Jestem o to spokojny. Ale rozumiesz, że aby móc spokojnie wyruszyć do Włoch, nie mogę za sobą zostawiaćWandei. A! O to chodzi!.Więc posyłasz mnie generale do Wandei, abym ją uśmierzył. Ten młodzieniec opowiedział mi bardzo poważne rzeczy o Wandei.Wandejczycy  todzielni żołnierze, którymi dowodzą dobre głowy.Jest między nimi Jerzy Cadoudal.Chcę mudać pułk, ale odmawia. Grymaśny. Ale on nie wie o jednej rzeczy. Kto? Cadoudal? Cadoudal.Nie wie, że ksiądz Bernier zrobił mi propozycję. A któż to taki ten ksiądz Bernier? Syn chłopa z Anjou.Może mieć dzisiaj 33  34 lata; był proboszczem w Saint-Laud wAngers w chwili rewolucji.Odmówił przysięgi i przyłączył się do Wandejczyków.Kilkakrotnie uśmierzano Wandeę, kilka razy sądzono, że zamarła.Lecz mylono się.Wandeę110 uśmierzono, ale ksiądz Bernier nie podpisał pokoju.Ale Wandea była niewdzięczna wobecniego.Ksiądz chciał zostać agentem generalnym przy wszystkich wojskach królewskich.Stofflet doradził nominację hr.Colberta de Maulevrier, jego kolatora.O godzinie drugiej ranonarada się skończyła i ksiądz Bernier znikł.Co robił w tę noc.Bóg jeden wie.O godzinieczwartej rano oddział wojsk republikańskich otoczył chałupę, w której nocował Stofflet.Wzięty do niewoli, został ścięty w Angers.Nazajutrz rano dowództwo objął d'Autichamp itegoż dnia mianował księdza Berniera agentem generalnym.Rozumiesz teraz? Doskonale. Otóż ten ksiądz Bernier zaproponował mi coś. Panu, generałowi Bonaparte, pierwszemu konsulowi? I przyjmujesz, generale, jegopropozycję? Tak, Rolandzie.Niech Wandea uspokoi się, a otworzę jej kościoły, przywrócę jej księży. A jeśli zaczną śpiewać  Domine, salvum fac regem ? Lepiej, żeby to śpiewali, niż nic.Bóg jest wszechmocny.On zdecyduje.Czy ta misjaprzypada ci do smaku? Najzupełniej. No to masz tu list do generała Hdouville'a.On będzie układał się z księdzem Bernierem,jako dowódca armii zachodniej.Ale będziesz obecny przy wszystkich naradach: on będziepowtarzał tylko moje słowa, ty będziesz moją myślą.A teraz jedz jak najprędzej.Im prędzejpowrócisz, tym prędzej pobiję Mlasa. Generale, chcę tylko napisać do matki. A gdzie ma się zatrzymać? W hotelu  Ambasadorów. Kiedy przyjedzie? 23 albo 24 rano. Wszystko biorę na siebie. Jak to! Wszystko? No tak.Twoja matka nie może mieszkać w hotelu. A gdzie ma mieszkać? U przyjaciół. Nie zna nikogo w Paryżu. Przepraszam cię, Rolandzie.Zna obywatela Bonaparte, pierwszego konsula, iobywatelkę Józefinę, jego żonę. Chyba generale nie ulokujesz mojej matki w Luksemburgu? Nie, ale przy ulicy Zwycięstwa. Och, generale! No, no, to postanowione.Jedz i wracaj jak najprędzej.Roland pochwycił rękę pierwszego konsula, by ją ucałować; ale Bonaparte przyciągnął godo siebie i rzekł: Uściśnij mnie drogi Rolandzie i pomyślnej drogi.W dwie godziny pózniej Roland jechał w ekstrapoczcie drogą wiodącą do Orleanu.Nazajutrz, o godzinie dziewiątej rano wjeżdżał do Nantes po trzydziestu trzech godzinachpodróży.111 Dyliżans genewskiO tej samej mniej więcej godzinie, kiedy Roland wjeżdżał do Nantes, ciężko załadowanydyliżans zatrzymywał się przed oberżą pod Złotym Krzyżem, na środku głównej ulicy wChtillon-sur-Seine.Zaledwie dyliżans stanął, pocztylion zeskoczył na ziemię i otworzył drzwiczki.Z otwartego pojazdu zaczęli wysiadać podróżni.Było ich siedmioro; w jednym przedziale trzech mężczyzn, dwie kobiety i niemowlę.Wdrugim  matka i syn.Owi trzej mężczyzni to: lekarz z Troyes, zegarmistrz z Genewy i architekt z Bourgu.Z dwóch kobiet jedna była pokojówką, która jechała do swojej pani do Paryża, drugamamką, która odwoziła rodzicom odkarmione dziecko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •