[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jeżeli tak zawołał Piotr to zostanę.Pamiętaj jednak, abyś swoją obietnicę zdzierżyła!Violanta ukrywała długo stan swój, widząc jednakoż, że wygląd jej dalszą tajemnicę nie-możliwą czyni, wyznała pewnego dnia matce wszystko, rzęsistymi łzami się zalewając i bła-gając ją o przebaczenie i litość.Matka, bólem wielkim przejęta, zganiła ją ostrymi słowy iżądała wyznania, kiedy i z kim się to zdarzyło.Dzieweczka, nie chcąc biedy na Piotra spro-wadzać, wymyśliła jakąś baśń i za prawdę ją podała matce, która uwierzywszy wszystkiemu,wysłała córkę dla ukrycia jej błędu do jednej ich posiadłości.Gdy czas połogu nadszedł i chora, kobiecym obyczajem, w bólach krzyczeć poczęła, zda-rzyło się to, czego matka najmniej się spodziewała że pan Amerigo, który dotychczas w tejwiosce prawie nigdy nie bywał, wracając z polowania, krzykiem tym zadziwiony, podjechałpod dom i wszedł nagle do komnaty, aby spytać się o powód wrzawy.Matka, będąca w tejchwili przy córce, obaczywszy swego męża, podniosła się i z płaczem powtórzyła mu to, cojej Violanta opowiedziała.Aliści pan Amerigo, mniej od żony łatwowierny, odparł, że nie-możliwą jest rzeczą, aby dziewczyna nie wiedziała, od kogo jest brzemienną, i zażądał szcze-rego wyznania prawdy, mówiąc, że jest to jedyny środek do uzyskania jego przebaczenia.W241przeciwnym razie zasię niechaj na pewną i okrutną śmierć się gotuje! Na próżno matka Vio-lanty siliła się wmówić w niego ową bajkę, której sama uwierzyła.Wysiłki jej na niczymspełzły.Amerigo, srogim gniewem zapalony, rzucił się z obnażoną szpadą na córkę, która wtym czasie synka powiła, i krzyknął: Albo mi wyznasz, kto jest ojcem twego dziecięcia, albo zginiesz na miejscu!Z trwogi przed śmiercią złamała Violanta dane Piotrowi słowo i wyznała ojcu wszystko, comiędzy nimi zaszło.Rycerz wysłuchawszy Violanty wpadł w taką wściekłość, że ledwie odzamordowania córki pohamować się zdołał.Dawszy w słowach folgę gniewowi swemu,wsiadł z powrotem na konia i do Trapani popędził.Przybywszy do grodu, oskarżył Piotraprzed Konradem, królewskim namiestnikiem, o hańbę wyrządzoną jego domowi.Namiestnikkazał Piotra niespodzianie pochwycić i wziąć go na pytki, celem dobycia z niego dokładniej-szych zeznań; potem skazał go na przepędzenie kijami przez całe miasto, a następnie na po-wieszenie.Aby zaś ta sama godzina była kresem życia obojga kochanków i ich dziecięcia,pan Amerigo, który gniewu swego wyrokiem śmierci na Piotra jeszcze nie zaspokoił, wsypałtruciznę do kielicha z winem i powierzył go wraz z ostrym sztyletem jednemu ze sług swoich,mówiąc doń: Udaj się z tym do Violanty i w moim imieniu jej powiedz, aby, nie mieszkając, jeden ztych dwóch rodzajów śmierci wybrała.Niechaj ginie od trucizny lub od noża, w przeciwnymrazie, jak na to zasłużyła, w obliczu całego miasta na stosie spłonie.Skoro zaś tego dokonasz,pochwyć chłopca, którego Violanta przed kilkoma dniami na świat wydała, rozbij mu głowę ościanę i rzuć go potem psom na pożarcie.Otrzymawszy od okrutnego ojca taki rozkaz, córki jego i wnuka się tyczący, sługa, do złe-go chętny, poszedł go wykonać.Tymczasem Piotr, na śmierć skazany, pędzony był uderze-niami kijów do szubienicy.Pachołkowie wiedli go koło gospody, w której trzech szlachcicówarmeńskich mieszkało.Byli to posłowie, wysłani przez króla Armenii do Rzymu dla porozu-mienia się z papieżem w ważnych sprawach, przejścia wojsk dotyczących139.Zatrzymali sięoni w Trapani przez dni parę dla wypoczynku i skrzepienia sił, przyjmowani z osobną czciąprzez dostojnych obywateli miasta z panem Amerigo na czele.Trzej posłowie, widząc prze-chodzący orszak z Piotrem pośrodku, podeszli przez ciekawość do okna.Piotr był do pasacałkiem obnażony i ręce miał na plecach związane.Jeden z posłów, nazwiskiem Fineo, człekw podeszłym wieku i wielkiej powagi, spostrzegł na piersi młodzieńca wielką ognistej barwyplamę, nie wymalowaną, jeno będącą przyrodzonym na skórze znamieniem.Na ten widokwspomniał pan Fineo swego syna, którego mu przed piętnastu laty korsarze na wybrzeżu La-iazzo140 porwali.Od tego czasu słuch o nim zaginął.Zważywszy wiek nieszczęśnika pędzo-nego przez katów, pomyślał, że syn jego, gdyby jeszcze przy życiu się znajdował, w tym sa-mym wieku być by musiał.Uderzony widokiem znamienia podejrzewać począł, że skazaniecjest jego synem.Wówczas przyszło mu do głowy, że jeśli tak jest w samej rzeczy, to mło-dzieniec winien przypomnieć sobie swoje imię oraz imię ojca i zrozumieć słowa armeńskiegojęzyka.Dlatego też, gdy skazaniec do okna się zbliżył, Fineo zawołał: Teodorze!Na dzwięk tego imienia Piotr podniósł natychmiast głowę.Wówczas Fineo spytał go poarmeńsku: Skąd pochodzisz i kto był twoim rodzicem?Pachołkowie kata przez wzgląd na osobę posła zatrzymali się, tak iż Piotr mógł odpowie-dzieć: Pochodzę z Armenii.Rodzic mój zwał się Fineo.Nieznani ludzie przywiezli mnie tutaj,gdy jeszcze małym dzieckiem byłem.Na te słowa Fineo ponad wątpliwość poznał w młodzieńcu swego utraconego syna.Z pła-czem zbiegł po schodach wraz z towarzyszami swymi i pośród siepaczy chwycił Teodora wobjęcia.Po czym okrył go płaszczem z drogocennej materii, zdjętym z własnych ramion, i242poprosił dowódcy, aby przez wzgląd na jego osobę, wstrzymał się, dopóki nowych rozkazównie otrzyma.Dowódca chętnie zgodził się na to.Fineo wiedział już, za jaką to winę Teodora na kazń wiedli, bowiem słuchy o tym po ca-łym mieście obiegały
[ Pobierz całość w formacie PDF ]