[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Ale co my tu robimy? — wyjąkała dziewczyna.— Czyje to komórki?— Nie do nas należy pytać o takie sprawy — oświadczyła Mare.— Jesteśmy prężnie działającą kliniką niepłodności.Pomagamy klientkom zajść w ciążę.— Wzruszyła ramionami.— Gamety i komórki należą do naszych klientów.— Ale przez transfer jądrowy przeprowadza się klonowanie — zauważyła Deborah.— Jeżeli to są ludzkie komórki, to znaczy, że klonujemy ludzi!— Technicznie, być może — zgodziła się Mare.— Ale robimy to w ramach badań nad macierzystymi komórkami zarodkowymi.Prywatne kliniki, takie jak nasza, mają prawo prowadzić takie badania na nadliczbowym materiale, który nie został wykorzystany do sztucznego zapłodnienia i w przeciwnym razie musiałby być zniszczony.Nie otrzymujemy subwencji rządowych, więc ktoś, kto sprzeciwia się tego rodzaju badaniom, nie może mieć poczucia, że je finansuje, kiedy płaci podatki.Zresztą pamiętaj: to są nadliczbowe gamety, a klientki, które je dostarczyły, zgodziły się na ich wykorzystanie.I co najważniejsze, nie dopuszczamy do przekształcenia się komórek po fuzji w prawdziwe embriony.Macierzyste komórki zarodkowe są pozyskiwane w stadium blastocysty, przed procesem różnicowania.— Rozumiem — odparła Deborah, kiwając głową, choć wcale nie była pewna, czy rzeczywiście rozumie.Nie była przygotowana na coś takiego i w głowie miała mętlik.— Hej, uspokój się! — zawołała Mare.— To nic takiego.Robimy to już od kilku lat.Wszystko jest w porządku! Wierz mi!Deborah jeszcze raz skinęła głową, nie wiedziała jednak sama, co o tym myśleć.— Nie jesteś chyba jedną z tych religijnych maniaczek, co? — zapytała podejrzliwie Mare.Pochyliła się, żeby spojrzeć jej w oczy.Deborah pokręciła głową.Tego w każdym razie była pewna.— Bogu dzięki — odetchnęła z ulgą Mare.— Bo te badania macierzystych komórek zarodkowych są przyszłością medycyny.Ale tego na pewno nie muszę ci tłumaczyć.— Zsunęła się ze stołka.— Pójdę po następną porcję — dodała.— Jeśli chcesz, możemy jeszcze porozmawiać o tym, kiedy wrócę.— Świetnie — odparła Deborah, wdzięczna za tę chwilę na zebranie myśli.Oparłszy łokcie na stole laboratoryjnym, ukryła twarz w dłoniach.Z zamkniętymi oczyma próbowała odgadnąć, w jaki sposób Klinika Wingate’a zdołała uzyskać tak wiele nadliczbowych gamet.Oceniała, że przerobiły już z Mare jakieś pięćdziesiąt czy sześćdziesiąt sztuk, a był to przecież dopiero początek dnia.Z tego, co wiedziała na temat stymulacji hormonalnej, wytworzenie tak wielkiej nadwyżki komórek było rzeczą niezwykłą.W większości przypadków stymulowany cykl przynosił w efekcie około dziesięciu komórek jajowych, z których większość zużywano na zapłodnienie in vitro.— Ach, panna Marks — usłyszała za sobą.Jednocześnie ktoś klepnął ją w ramię.Uniosła wzrok i choć siedziała, znalazła się oko w oko z doktorem Saundersem.— Cieszę się, że panią widzę.Wygląda pani tak samo uroczo, jak wczoraj.Deborah zmusiła się do uśmiechu.— Jak podoba się pani praca w laboratorium?— Jest ciekawa — odparła Deborah.— Rozumiem, że panna Jefferson wprowadza panią w tajniki naszych prac — stwierdził Paul.— To bez wątpienia jedna z naszych najlepszych laborantek, tak więc jest pani w niemal tak dobrych rękach, jak gdyby mnie samemu udało się przyjść tu z samego rana, co początkowo planowałem.Deborah skinęła głową.Taka zarozumiałość przypomniała jej Spencera i dziewczyna zaczęła się zastanawiać, czy jest to nieodłączny rys charakteru specjalistów od niepłodności.— Przypuszczam — ciągnął Paul — że nie muszę pani wyjaśniać, jak ważna jest ta praca dla naszych klientów i dla przyszłości medycyny w ogóle.— Panna Jefferson powiedziała mi, że komórki jajowe, z którymi pracowałyśmy, są ludzkimi komórkami — oznajmiła Deborah.— Nie muszę dodawać, że byłam tym zaszokowana, wiedząc, jak trudno jest je uzyskać.— Powiedziała pani, że jest tego pewna? — zapytał Paul.Jego blada twarz pociemniała.— O ile pamiętam, jej słowa brzmiały: „na ile się orientuję” — odparła Deborah.— To są świńskie komórki! — oświadczył Paul
[ Pobierz całość w formacie PDF ]