[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie był to również rozwód, gdyż była żona otrzymała wysokie uposażenie.Poza tym ona i doktor najwidoczniej pozostawali w dobrych stosunkach.Gdyby było inaczej, z pewnością nie wpłaciłaby za niego kaucji, o czym doniósł mu Shanahan.Dług także nie wchodził w rachubę, gdyż nic w notatkach Kima nie wskazywało, że potrzebuje pieniędzy, a nawet jeśli, to dlaczego miałby je pożyczać od producenta wołowiny? Pozostawała więc konkurencja.To jednak wydawało się najmniej prawdopodobne.Kim nie posiadał nawet akcji w przemyśle mięsnym, nie licząc paru udziałów w sieci restauracji z hamburgerami.Było to naprawdę tajemnicze.Derek odwrócił się i przyjrzał drzwiom.Były zabezpieczone standardowymi zasuwami i zamkiem - zwykła formalność, biorąc pod uwagę jego doświadczenie.Nie wiedział jeszcze, czy w domu jest alarm.Postawił na ziemi neseser i złożył dłonie w daszek, zaglądając do wnętrza przez boczne okienko.Nie dostrzegł haczyków na klucze.Z lewej kieszeni wyjął narzędzia ślusarskie i szybko sforsował zamki.Drzwi uchyliły się do środka.Obejrzał wewnętrzną stronę framugi.Nie było żadnych styków.Wszedł do małego przedpokoju i zaczął szukać haczyków na tych częściach ścian, których nie mógł dojrzeć z zewnątrz.Nie znalazł ich.Potem przebiegł wzrokiem po gzymsach, szukając wykrywaczy ruchu.Odprężył się.Nie było żadnego systemu alarmowego.Derek wrócił po neseser i zamknął drzwi.Szybkim krokiem przemierzył cały parter, a następnie wszedł na piętro.W pokoju gościnnym znalazł małą torbę z przyborami do golenia i ubraniami, które - jak się domyślał - należały do Kima.W jedynej łazience znalazł kilka mokrych ręczników.Derek zszedł na dół i rozsiadł się wygodnie w salonie.Samochód Kima stał na podjeździe, a w pokoju gościnnym leżały jego rzeczy, zatem Derek wiedział, że doktor tutaj wróci.Była to tylko kwestia czasu.* * *Carlos odepchnął zaskoczonego Adolpha i wsadził swoją kartę pracy do zegara, nim zdążył to zrobić jego partner.Od miesięcy płatali sobie tego samego figla.- Następnym razem cię dostanę - zażartował Adolpho.Starał się mówić po angielsku, bo Carlos powiedział mu, że chce się nauczyć lepiej mówić.- Po moim trupie - odparł Carlos.Było to jedno z jego ulubionych nowych powiedzonek.To Adolpho namówił Carlosa do pracy w rzeźni Higgins i Hancock, a potem pomógł mu ściągnąć rodzinę.Adolpho i Carlos znali się od dzieciństwa, razem wychowali się w Meksyku.Adolpho przybył do Stanów Zjednoczonych kilka lat przed Carlosem.Obaj przyjaciele wyszli na popołudniowy deszcz.Wraz z całą armią robotników skierowali się do swoich samochodów.- Spotkamy się wieczorem w El Toro? - zapytał Adolpho.- Pewnie - odrzekł Carlos.- Weź dużo pesos - poradził Adolpho.- Stracisz masę pieniędzy.Gestem naśladował uderzenie bili kijem bilardowym.- To się nigdy nie stanie - odparł Carlos, klepiąc partnera po plecach.W tym samym momencie spostrzegł czarnego cherokee z zaciemnionymi szybami.Jeep stał obok jego ciężarówki, z rury wydechowej unosiły się mdłe spaliny.Carlos raz jeszcze klepnął Adolpha w plecy na pożegnanie.Popatrzył, jak partner wsiada do swojej ciężarówki, po czym skierował się do własnej.Nie spiesząc się, pomachał Adolphowi, kiedy ten przejeżdżał koło niego.Dopiero wtedy zboczył w stronę jeepa i podszedł do okna kierowcy.Szyba w oknie zjechała na dół.Shanahan wyszczerzył zęby.- Mam dobre wieści - odezwał się.- Wsiadaj.Carlos zrobił, jak mu kazano.Zatrzasnął za sobą drzwi.- Będziesz miał jeszcze jedną szansę wykończyć doktora.- Bardzo się cieszę - odrzekł Carlos i również się uśmiechnął.- Kiedy?- Dzisiaj wieczorem.Doktor tutaj pracuje.- A nie mówiłem? Wiedziałem, że to on.- Mieliśmy trochę szczęścia - potwierdził Shanahan i skinął głową.- Będzie dziś pracował na nocnej zmianie.Załatwię to tak, żeby sprzątał męską toaletę zaraz przy archiwum.Wiesz, gdzie to jest? Bo ja nie.Nigdy nie byłem w tym budynku.- Wiem, gdzie to jest - odpowiedział Carlos.- Nie wolno nam korzystać z tej ubikacji.- Tej nocy skorzystasz - powiedział Shanahan z krzywym uśmiechem.- Będzie już późno, prawdopodobnie po dziesiątej.Czekaj tam na niego.Nie zapomnij.- Będę tam - zapewnił Carlos.- Powinno pójść łatwo - mówił Shanahan.- Będziesz miał do czynienia z nie uzbrojonym i niczego nie spodziewającym się człowiekiem w małym pomieszczeniu.Dopilnuj, żeby jego ciało zniknęło tak jak ciało Marshy Baldwin.- Zrobię, jak mówisz - obiecał Carlos.- Tylko tym razem nie spieprz - uprzedził go Shanahan.- Zaręczyłem za ciebie, nie chciałbym się okryć wstydem.- Nie ma sprawy! - powiedział z naciskiem Carlos.- Dziś w nocy go zabiiiję!Rozdział 17Poniedziałek wieczorem, 26 styczniaKim wyprostował się z jękiem.Odstawił ciężki mop z drewnianym trzonkiem i położył ręce na biodrach, aby jak najmocniej się przeciągnąć.Sprzątał samotnie frontowy hol, począwszy od recepcji.Przez ostatnie dziesięć minut miał w uchu słuchawkę i poskarżył się Tracy, jak bardzo jest wyczerpany.Współczuła mu.Sprzątanie obejmowało cały teren rzeźni.Ekipa zaczęła od umycia hali ubojowej przy pomocy węży z parą pod wysokim ciśnieniem.Była to ciężka mordęga, bo ważące kilkaset funtów węże musiały zostać wciągnięte na podesty.Potem sprzątacze przenieśli się do sali, w której czyszczono kości
[ Pobierz całość w formacie PDF ]