[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. A pójdziesz! powtórzyła z zaciętością Alicja, pogroziła pięścią i wróciła naswoje krzesło. Na litość boską powiedziałam słabo, łapiąc oddech i usiłując ochłonąć.Czyś ty oszalała? Czy musisz ciągle takimi sposobami dawać mi do zrozumienia, żejestem tu niepożądana? Wez pod uwagę, że ja jestem nerwowa, zgubiłam tu gdzieśpapierosa, będzie pożar, co tam było?! Morderca?! Dzieci mi tu przychodzą i kradną śliwki odparła Alicja gniewnie. I łamiążywopłot, bo przełażą byle gdzie.Mam nadzieję, że uciekły.177Zanim zdążyłam zaprotestować przeciwko wypędzaniu dzieci za pomocą rzucaniasię na mnie bez uprzedzenia, za oknem coś zaszeleściło. Alicja?. powiedział niepewnie cichy damski głos. Co?! przeraziła się Alicja i czym prędzej włożyła okulary. O rany boskie!Agnieszka!!!Obejrzałam się czym prędzej.Agnieszki osobiście nie znałam, ale dużo o niej sły-szałam, była to bowiem młoda osoba o tak osobliwym charakterze, że gdziekolwiek sięznalazła, natychmiast powodowała co najmniej komplikacje.Do Allerd przybyła poraz pierwszy przed rokiem jako narzeczona ciotecznego bratanka Alicji, po czym bez-wolnie, bez protestów i właściwie bez własnego udziału przeistoczyła się w narzeczonąsiostrzeńca Thorkilda po to, żeby wkrótce potem pogodzić się z zamianą siostrzeńca najednego z naszych młodych przyjaciół, niejakiego Adama.Bratanek miał pretensje doAlicji, siostrzeniec miał pretensje do Alicji, ówże Adam miał pretensje o ich pretensjerównież do Alicji i tylko Agnieszka łatwo godziła się z każdą kolejną zmianą narzeczo-nych.Wyjechała wreszcie razem z Adamem, zapanował spokój i pretensje przycichły.178Teraz ukazała się za oknem, trochę przestraszona, zaniepokojona, zaskoczona,z włosami w nieładzie, niepewna, czy może wejść do domu, czy też powinna się jednakrzeczywiście czym prędzej oddalić.Alicja, okropnie skruszona i zakłopotana, otworzyła jej drzwi. Chyba sobie coś stłukłam powiedziała Agnieszka bezradnie. Boże, jakmnie przeraziłaś! Naprawdę mam sobie pójść? Nie mam dokąd.Potknęłam się o coś. Ależ nie, chodżże! Myślałam, że to dzieci.Co ty tak dziwnie wyglądasz?W krótkich słowach, łagodnie i z niejakim smutkiem, Agnieszka poinformowałanas, że podróżowała autostopem po Europie, ponieważ Adam kazał jej zwiedzać za-bytki architektury Francji i Hiszpanii, a ona chciała mu zrobić przyjemność.Trafiła jejsię okazja do Danii, postanowiła więc wracać przez Danię i Szwecję, ale po drodze byłwypadek, opuściła zatem pojazd, którym jechała, i kierowcę, który zaczął ją nachal-nie podrywać, i dotarła do Allerd na piechotę od jakiejś dziwnej strony.Nie ma anigrosza, nie spała już dwie noce, jest bardzo głodna i brudna i ma nadzieję, że rodzinaz Anglii przyśle jej jakieś pieniądze na adres Alicji.Nie wie, czy można, ale okropnie179chciałaby się przespać, a to wszystko, co sobie stłukła najpierw w katastrofie, a potemtu, w daliach, teraz ją boli.Przyjrzałam się jej.Rzeczywiście, była prześliczna i miała w sobie jakąś cielęcąłagodność.Prawdopodobnie ta właśnie cielęca łagodność stanowiła dodatkowy urokdla co energiczniejszych facetów, którzy latali za nią, moim zdaniem, przesadnie. Trzeba ją położyć do jakiegoś łóżka powiedziała z lekkim zakłopotaniemAlicja. Przeczuwam, że znowu narobi kłopotów.Ty zostajesz w atelier, tak? Toona może spać w ostatnim pokoju.Chwała Bogu, że Elżbiety nie ma! Dlaczego? zdziwiłam się, bo w westchnieniu Alicji brzmiała niewymownaulga. Mogłyby spać nawet razem w tym jednym pokoju. Przeciwnie.Nie mogłyby chyba spać nawet w jednym domu.Nie trawią się na-wzajem.Elżbieta nie znosi Agnieszki, a Agnieszka Elżbiety, maniacko odbijają sobiewzajemnie facetów, a jak nie ma facetów, odbijają sobie cokolwiek.Jak się zejdą, robisię coś takiego, że już lepszy byłby koniec świata. A! powiedziałam ze zrozumieniem. Oczywiście! Obie mają w sobie cośtego samego gatunku, a są za ładne, żeby to przeszło ulgowo.180Wrócili Zosia z Pawłem.Zmęczona, niewyspana, kulejąca Agnieszka wyszła z ła-zienki i nagle zrobiła się nie ta sama.Paweł wyglądał bardzo dorośle jak na swoje latai dysponował wszelkimi walorami młodzieńczej urody.Z Agnieszki zaczęły promie-niować jakieś fluidy, a promienne, ufne spojrzenie zdziwionej życiem sierotki Marysinie odrywało się od niego ani na chwilę.Nawet kulała jakoś wdzięczniej.Paweł niecoz tego zgłupiał, Zosię zaś w mgnieniu oka zaczął szlag trafiać.Pojęłam dokładnie, skądsię biorą te wojny trojańskie i niechęć Elżbiety. No właśnie powiedziała z westchnieniem Alicja, której zdradziłam swoje spo-strzeżenia. Ona już taka jest.Zdaje się, że u niej to jest odruch.Ona chyba sama sobienie zdaje z tego sprawy. Stara gropa, a głupia rzekłam wzgardliwie. Mnie nie wezmiesz na te ple-wy.Ona sobie świetnie zdaje z tego sprawę.To nie jest żadna skrzywdzona ofiara gru-boskórnych namiętności, tylko antypatyczna rozwydrzona podrywaczka.Paweł jest odniej młodszy co najmniej o pięć lat! O sześć skorygowała Alicja. Mnie ona nie przeszkadza. Mnie osobiście też nie, ale nie lubię mydlenia oczu.181Coraz bardziej niezadowolona Zosia odczuła nagle gwałtowną potrzebę odnalezie-nia faceta w czerwonej koszuli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]