Home HomeChmielowski Benedykt Nowe AtenyChmielowski Benedykt Nowe Ateny (2)chmielowski benedykt nowe ateny (3)Trollope Joanna Najlepsi przyjacieleJ.Chmielewska 2 Wielki diamentJ.Chmielewska 1 Wielki diamentJoanna.Chmielewska. .Ksiazka.Poniekad.Kucharska.PL.PDF.eBook.(osloskop.net)Ks. Adam Skwarczyński – PORADY DUSZPASTERZA (Niezbędnik w trudnych sytuacjach)Chmielewska Joanna Lesio (www.ksiazki4u.prv.pl)Pieklo Gabriela
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • soundsdb.keep.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Wypchnęliśmy klienta nawierzch i jeszcze trzeba było go dowlec do domu.A pilota nie ma.Klucze do drzwi miałw kieszeni, wyleciały, cholera, jak zjeżdżał łbem na przód i musiałem wrócić. Po kolei!  wysyczałam ze strasznym naciskiem. Mogę po kolei  zgodził się Witek. Bardzo dobra whisky.Wywlekliśmy go,mówię, pilota nie ma, więc jeszcze raz przeszukałem samochód i znalazłem to wreszciepod fotelem pasażera.Klucze od domu on nosił w kieszeni marynarki, to wiedziałem,znów macam, nie ma, ale ta marynarka oddzielnie, a on oddzielnie, bośmy go za szma-tę próbowali przytrzymywać, łatwo zgadnąć, że musiały wylecieć, pomacałem jeszczena wszelki wypadek, portfela też nie ma, no więc teraz już siła wyższa, trzeba tam wró-cić.Posadziliśmy go na schodkach, akurat znów miał przypływ tego wściekłego wigoru,więc sam wlazł na czworakach aż pod same drzwi i tam, chwalić Boga, przysnął sobiena słomiance.Poszedłem do tej cholernej piwnicy, a kumpel przez ten czas wprowadziłsamochód.Zmobilizowałem się szczytowo i popatrzyłem. Nie mów, co widziałeś!  zażądała Martusia dość rozpaczliwie. Klucze i portfel  powiedział Witek. Leżały jak należy.Upewniłem się jeszczeco do.tej reszty.i poszedłem sobie stamtąd.Wepchnęliśmy gościa do domu. Czekaj  przerwałam. A w tym domu nikogo nie było? No właśnie nikogo.%7łona z córką wyjechały gdzieś tam, gosposia jest na przy-chodne, więc już poszła, to mi jeszcze zdążył powiedzieć, zanim go do reszty rozebra-ło, no więc nikogo. I gdzie został? W przedpokoju. Tak go zostawiliście w przedpokoju?  zgorszyła się Martusia. Na gołej pod-łodze? Podłożyliśmy mu poduszkę pod głowę  uspokoił ją Witek. I kocykiem się goładnie przykryło.Wlec go dalej, to trzeba by konia, bo zasnął rzetelnie, a nam tak jakośw sobie nieprzyjemnie było.103  I bramę za sobą zamknęliście? Jak? Zwyczajnie, pilotem.To już nie pierwszy raz, więc wszystko jest racjonalnie zor-ganizowane.Takie styropianowe pudełko on wozi ze sobą i foliową torbę, bardzo grubą.Opakowanie pilota.Włożyłem ustrojstwo do środka i pirzgnąłem mu pod same drzwi,jak wytrzezwieje, to znajdzie. A sąsiedzi? Ten mafiozo obok? Nie wiem, co robił mafiozo obok, ktoś tam był, bo światło się świeciło, ale chybatelewizję oglądali. I co potem zrobiliście? Nic.Odstawiłem kumpla i przyjechałem tutaj.Obie z Martusią z przerażeniem popatrzyłyśmy na siebie. Jak to? Nie zawiadomiłeś glin.?! A mnie akurat niczego do szczęścia więcej nie było potrzeba, tylko właśnie gliny!Niech go sobie sami znajdują.Już się rozpędziłem, sam na siebie rzucać podejrzenia. Jakie podejrzenia, oszalałeś!  zdenerwowałam się. Jeżeli to rzeczywiścieSłodki Kocio, to oni go szukają, bo im zginął! I my im o tym twoim znalezisku będzie-my musiały powiedzieć! I dopiero wtedy zaczniesz być podejrzany! Wcale nie  odparł Witek najspokojniej w świecie. Kto w ogóle powiedział,że ja go widziałem? Wcale nie musiałem widzieć.Nie miałem latarki przy sobie, kum-pel też nie, deptałem po czymś, to deptałem, może szczury, szczurów nie lubię, wolnomi.? Wolno.Wywlekliśmy klienta i po krzyku, a co tam jeszcze było, kogo obchodzi?Zmierdziało, mogło sobie śmierdzieć, dlaczego nie? Nie wiemy czym, bo obaj akuratmieliśmy katar.Ja wam o tym trupie mówię prywatnie, w razie czego się wyprę. A kumpel?  zaniepokoiła się Marta. Kumpel też się wyprze.Zeznania, mamy uzgodnione.Jakby co, on tam wcale niewłaził, ciągnął gościa od góry, a ja popychałem te zwały sadła od dołu.Kto nam co udo-wodni? I w dodatku jest to prawda, ja byłem niżej, a on wyżej.Dlatego to on poleciał polatarkę, a nie ja. Logiczne  pochwaliłam. Ale i tak pojęcia nie mam, co z tym fantem zrobić.W razie czego twoje zelówki na trupie znajdą. No to przecież zeznaję, że po czymś deptałem! A donieść o nim mogłeś z kamiennym spokojem, bo on już od paru dni nie żyje,co łatwo stwierdzić. No, świeży nie był, fakt  przyznał Witek w zadumie. Przestańcie, co?  poprosiła z jękiem Martusia. Nie możemy.Sprawę trzeba omówić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •